Znamienne dla tych statystyk jest to, że strach przed szczepionkami zaczął narastać po sfingowanych badaniach. Od początku cała nagonka na szczepienia opiera się na badaniach Andrew Wakefielda, który sfałszował wyniki rzekomo świadczące o powiązaniu występowania autyzmu ze szczepionkami. Oczywiście istnieją przypadki powikłań po szczepieniach, ale są one nieporównywalnie rzadsze i mniej groźne niż choroby, przed którymi chronią.
Dlatego szukając informacji o szczepionkach, trzeba być uważnym i zwracać uwagę na źródła. Tym bardziej, gdy korzystamy z Twittera, gdzie masowo rozsiewane są fałszywe informacje.
Wyniki raportu American Journal of Public Health są porażające. Wynika z nich, że 93 proc. kont na Twitterze, które zamieszczają treści antyszczepionkowe, to boty, fałszywe konta lub częściej rosyjskie trolle, informuje biznes.wprost.pl. Dotyczyło to 1,8 mln postów na Twitterze z lata 2014-2018.
Twórcy raportu zaznaczają, że jest duża szansa, ze rodzice szukający informacji o szczepionkach dla dzieci, natrafią na fałszywe i niebezpieczne dane. Często oddziałowują one na wyobraźnię i wywołują emocjonalną reakcję, bo są szokujące. Statystyki dotyczące pozytywnych skutków szczepionek nie wywołują tego efektu i w konsekwencji nie przemawiają do sceptyków tak mocno.
Co interesujące, boty i trolle generują także treści popierające szczepionki. Często powielają, nieco je modyfikując, treści wpisów innych użytkowników. Dotyczy to zarówno antyszczepionkowców, jak i zwolenników szczepień. W ten sposób pojawia się zjawisko "karmienia trolla" oraz legitymizacja obu stron konfliktu, co ostatecznie wpisuje się w strategię wzbudzania politycznej niezgody. Ponadto nadreprezentacja wpisów antyszczepionkowych ograniczyłaby ich zasięg, dlatego istnieje potrzeba fałszowania postów obu stron.