Założyłem konto na Mastodonie. To nie jest drugi Twitter. Elon Musk może spać spokojnie

Daniel Maikowski
Zamieszanie wokół Twittera wywołane przez jego nowego właściciela, Elona Muska, sprawiło, że wielu użytkowników rozgląda się za bardziej przyjazną platformą. Jednym z takich "miast ucieczki" ma być Mastodon. Niestety nic nie zwiastuje, aby ten projekt mógł stać się jakimkolwiek zagrożeniem dla hegemonii Twittera w sieci.

W ostatnich tygodniach na Twitterze zapanował istny chaos. Miliarder Elon Musk, nowy właściciel tej platformy, swoje rządy rozpoczął od zwolnienia połowy pracowników (później okazało się, że część z nich trzeba będzie przywrócić do pracy, gdyż zostali zwolnieni "przez pomyłkę").

Zobacz wideo Nas nie stać na mieszkanie, a Musk przejmuje Twittera. Zobacz jak [Next Station]

W międzyczasie Musk wprowadził opłatę w wysokości 8 dolarów za niebieski znacznik, który służy do potwierdzania autentyczności kont na Twitterze. Kontrowersyjny biznesmen rozpoczął też krucjatę przeciwko użytkownikom serwisu, podszywającym się pod jego osobę, co pokazuje, że traktuje on platformę społecznościową jak swój prywatny folwark.

Jak wynika z badania firmy Bot Sentinel opublikowanego w czasopiśmie "MIT Technology Review", w pierwszych dniach rządów Muska Twitter odnotował znaczący odpływ użytkowników. Badacze - analizując ponad 3,1 mln kont dziennie - doliczyli się zniknięcia 1,374 mln kont w okresie od 27 października (gdy Twitter został przejęty) do 1 listopada.

Większość, bo 877 tys. kont została usunięta przez użytkowników, ale aż 497 tys. to konta zawieszone przez Twittera. Jednym z "miast ucieczki" dla osób, którym nie podobają się ostatnie działania Elona Muska, jest platforma Mastodon. Czy może ona zagrozić Twitterowi? Postanowiłem to sprawdzić.

Mamut rośnie w siłę

Zacznijmy od tego, że Mastodon nie jest nowym serwisem. Platforma powstała jeszcze w 2016 roku, ale głośno zrobiło się o niej dopiero w ostatnich dniach. Od 27 października, czyli dnia, w którym Elon Musk ogłosił przejęcie Twittera, liczba użytkowników serwisu zwiększyła się o ponad 500 tysięcy. Obecnie na platformie działa już około 1,2 mln kont.

Założycielem serwisu jest 30-letni obecnie Eugen Rochko (a właściwie Jewgienij), który urodził się w Rosji, ale w wieku 11 lat wyjechał z rodziną do Niemiec, gdzie szybko zafascynował się informatyką i programowaniem.

Uświadomiłem sobie, że metoda wyrażania siebie w internecie jest zbyt ważna, aby miała znaleźć się w rękach jednej korporacji, która może zrobić z nią wszystko, co tylko zechce

- tłumaczył powody stworzenia Mastodona w rozmowie z magazynem "Forbes".

Na pierwszy rzut oka Mastodon może wydawać się serwisem bliźniaczo podobnym do Twittera. Idea tego projektu również polega na zamieszczaniu krótkich wpisów, tzw. "toots", które mogą składać się z maksymalnie 500 znaków (Twitter - 280 znaków). Użytkownicy Mastodona mogą wzajemnie się obserwować oraz komentować, udostępniać i "lajkować" swoje wpisy. Znajdziemy tu też spopularyzowane przez Twittera hasztagi.

MastodonMastodon fot. DM

I na tym podobieństwa się kończą. Mastodon u swych podstaw jest bowiem kompletnie odmiennym od Twittera projektem, o czym przekonałem się już na etapie zakładania konta. Po kliknięciu w przycisk rejestracji zostałem przeniesiony na stronę, która powitała mnie następującym komunikatem:

Mastodon nie jest pojedynczą stroną internetową. Aby z niego skorzystać, musisz założyć konto u dostawcy — nazywamy je serwerami - który umożliwia łączenie się z innymi osobami w Mastodon

O ile Twitter jest jedną scentralizowaną platformą ze wspólną siecią serwerów, o tyle w przypadku Mastodona mamy do czynienia z dziesiątkami prywatnych serwerów, które działają w sposób niezależny od siebie. Jak tłumaczą twórcy platformy:

Każdy serwer Mastodona jest całkowicie niezależnym podmiotem zdolnym do współdziałania z innymi w celu utworzenia jednej globalnej sieci społecznościowej.

Ponieważ Mastodon nie posiada jednego centralnego serwera, ma być bardziej odporny na cenzurę czy też blokowanie kont. Platforma jest też całkowicie otwarta (działa w oparciu o open-source) oraz bezpłatna. Od samego początku miała być bowiem alternatywą dla usług takich jak Twitter czy Facebook, które są zdominowane przez korporacje.

Serwis przekonuje też, że użytkownicy mają większą kontrolę nad prywatnością. Istnieje na przykład funkcja udostępniania treści wyłącznie zaakceptowanym użytkownikom. Mastodon twierdzi też, że nie sprzedaje danych użytkowników reklamodawcom, tak jak robi to Twitter.

MastodonMastodon fot. Mastodon

Jak ci biedni ludzie mają to zrozumieć?

Idea brzmi oczywiście szlachetnie, ale wprowadza też sporo dodatkowego zamieszania. Każdy serwer rządzi się tu swoimi prawami, ma swoich administratorów i moderatorów oraz swój własny regulamin. Pod tym względem Mastodon przypomina klasyczne komunikatory sprzed kilku dobrych dekad jak choćby słynnego IRC-a, a nie nowoczesną platformę społecznościową.

Żeby uniknąć całkowitej "anarchii", istnieje również nadrzędny regulamin, którego muszą przestrzegać twórcy wszystkich serwerów na platformie. Zakłada on m.in. brak akceptacji dla treści rasistowskich, seksistowskich czy też homofobicznych.

Podczas rejestracji musimy wybrać serwer, do którego chcemy dołączyć. Większość z nich jest dość kiepsko opisana, a użytkownik może mieć problem ze zrozumieniem, o co w tym wszystkim chodzi. Sam też miałem z tym problem, a przy wyborze serwera kierowałem się jego grafiką.

Mastodon - serweryMastodon - serwery fot. DM

Ostatecznie wylądowałem na serwerze Universedon.com. Gdyby jednak okazało się, że to miejsce nie do końca mi odpowiada, to przed dołączeniem do innego serwera musiałbym ponownie przejść przez proces rejestracji. Co więcej, do niektórych serwerów możemy dołączyć dopiero wtedy, gdy nasze zgłoszenie zostanie zaakceptowane przez moderatorów.

Po przebrnięciu przez nazbyt skomplikowany proces rejestracji, mogłem wreszcie rozpocząć swoją przygodę z Mastodonem. I tu znów poczułem bardziej twitterowe "klimaty". Wrzuciłem jakiś testowy wpis, a strona zaproponowała mi kilka profili wartych obserwowania.

MastodonMastodon fot. DM

Niestety (bez obrazy!) jedynym kontem, które cokolwiek mi mówiło, było to należące do posła Adriana Zandberga. Co prawda pan Adrian założył swoje konto na innym serwerze (mast.to), ale na szczęście Mastodon ma funkcję, dzięki której profile z różnych serwerów są skatalogowane w jednym hubie.

Ucieszyłem się, że wszystko stało się wreszcie proste niczym intrygi w książkach Remigiusza Mroza. Wtedy jednak dostałem w głowę kolejnym obuchem. Okazało się, że o ile na "moim" serwerze mogę podejrzeć kilka nowych wpisów Adriana Zandberga - tyle że żeby obejrzeć jego profil i zapoznać się ze starszymi wpisami, muszę przenieść się na "jego" serwer Mas.to!, który ma własny adres internetowy.

MastodonMastodon fot. DM

Elon Musk może spać spokojnie

Jeśli na tym etapie zgubiliście już wątek, to nie martwcie się - ja też niewiele już z tego wszystkiego rozumiem. Wiem jedno: w obecnej formule Mastodon nie ma raczej większych szans, aby w jakikolwiek sposób zagrozić hegemonii Twittera. Jest po prostu zbyt skomplikowany. A jeśli czegoś jestem w życiu pewien, to tego, że bardziej od bezpieczeństwa, poszanowania prywatności i wolności słowa, cenimy sobie PROSTOTĘ. Korzystanie z sieci społecznościowej ma być łatwe, wygodne i przyjemne.

Pozostałe kwestie schodzą na dalszy plan. Mastodon może być więc najbezpieczniejszym serwisem społecznościowym na świecie, ale jeśli przejrzenie przemyśleń posła Adriana Zandberga będzie wymagać ode mnie dwóch dodatkowych kliknięć, to po jakimś czasie wrócę na prostszego Twittera. 

Niestety w ostatnich latach żadnemu nowemu serwisowi społecznemu (poza chińskim TikTokiem) nie udało się zaistnieć na dłużej w świadomości użytkowników internetu. Pamiętacie jeszcze Vine? Google Plus? A może Clubhouse? Na temat tego ostatniego serwisu, który był prawdziwym "pandemicznym hitem" napisałem w ubiegłym roku kilka tekstów, a przygotowując niniejszy materiał przez dobre 10 minut próbowałem przypomnieć sobie jego nazwę.

Choć Mastodonowi również nie wróżę wielkiego sukcesu (obawiam się, że zapomnę o nim szybciej niż o Clubhouse), to jednak po cichu będę kibicować tej platformie. A nuż się zaskoczę.

A wraz ze mną Elon Musk.

Posłuchaj podcastu
Więcej o: