Skonstruował prototyp gogli VR, które "mogą zabić gracza". Prowokacja czy żart Palmera Luckeya?

Jeśli to nie jest żart, prowokacja albo niezbyt mądra kampania reklamowa, to nie chcemy żyć w świecie takich wynalazków. Twórca Oculusa, gogli VR od Facebooka, poinformował, że pracuje nad headsetem, który przy śmierci w grze... zabija również gracza. Twórca Palmer Luckey na razie przedstawia urządzenie jako pewną formę sztuki, ale jednocześnie podkreśla, że to pierwsze takie gogle VR na świecie.

Palmer Luckey "mordercze gogle VR" opisał na swoim blogu 6 listopada 2022 roku. Data jest nieprzypadkowa, ponieważ to tego dnia analogiczny sprzęt o nazwie NerveGear pojawił się w popularnym anime "Sword Art Online". Jego bohaterowie zostali uwięzieni w wirtualnym świecie. Jak wynika z fabuły wspomnianej anime, NerveGear zapewnia doświadczenie tak bardzo realistyczne, że jeśli ktoś umrze, nosząc go, to samo staje się w rzeczywistości. A teraz - twierdzi twórca - miałoby się to powtórzyć w rzeczywistości. 

Zobacz wideo VR-em można leczyć, ale też wykorzystać do tortur. A wirtualna rzeczywistość wchodzi do mainstreamu

Skonstruował mordercze gogle VR, ale sam się boi je założyć

Pracę nadtworzeniem "morderczych gogli" - jak deklaruje - już zaczął, ale świat musi na nie jeszcze trochę poczekać. 

Dobra wiadomość jest taka, że jesteśmy w połowie drogi do stworzenia prawdziwego NerveGeara. Zła wiadomość: ta połowa dotyczy zabijania. Do stworzenia idealnego VR zostało jeszcze trochę lat

- napisał Palmer. Druga połowa, którą trzeba jeszcze stworzyć to właśnie idealnie odwzorowana wirtualna rzeczywistość. Do jej osiągnięcia zdaniem Palmera potrzebujemy jeszcze wielu lat. 

Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl  

W oryginalnym anime NerveGear zabijał, emitując mikrofale, które były śmiertelne dla mózgu. Palmer stwierdził, że choć jest dość mądry, to nie jest w stanie odtworzyć tego mechanizmu bez masy dodatkowego sprzętu.

Zamiast tego użył trzech ładunków wybuchowych. Połączył je z czujnikami światła, które rzekomo wykrywają, w jakim tempie miga ekran, gdy zalewa go czerwień w grze oznaczająca bliską śmierć. Gdy na ekranie pojawi się napis "Game Over" ładunki miałyby natychmiastowo wybuchać i zabijać użytkownika gogli.

Palmer zaznaczył, że sprzęt, który tworzy, nie jest idealny. Pracuje więc nad mechanizmem, który jak w "Sword Art Online" uniemożliwi zdjęcie headsetu. Nie wiemy, czy Palmer mówi poważnie, prowadzi dziwną kampanię marketingową, czy postradał zmysły, ale twierdzi, że oprogramowanie ma wciąż wiele błędów, które mogą zabić użytkownika urządzenia w nieodpowiednim momencie. Dlatego też wciąż go nie przetestował na sobie i uważa, że tego rodzaju sprzęt powinien być sprzężony z podmiotem (najpewniej algorytmem SI) o wysokiej inteligencji, by mógł poprawnie zdefiniować moment śmierci w grze i w konsekwencji detonacji ładunków. 

To żart, performens czy reklama?

Palmer, co warte podkreślenia, nie jest anonimowym majsterkowiczem. To on stworzył firmę Oculus, którą w 2014 roku kupił i do dziś rozwija Facebook (obecnie Meta).

Trudno jednak powiedzieć, co kierowało Palmerem. Jego wpis jest enigmatyczny i trudno traktować go w pełni poważnie. Na koniec swojej blognotki pisze bowiem, że w tym momencie jego projekt to tylko "dzieło sztuki biurowej", prowokujące do refleksji ws. niezbadanych ścieżek wśród twórców gier. W kolejnym zdaniu dodaje jednak, że zgodnie z jego wiedzą, to pierwszy niefikcyjny przykład urządzenia VR, które naprawdę może zabić użytkownika. "I nie będzie ostatnim. Widzimy się w metawersum" - skończył swój wpis. 

W poprzednich akapitach Palmer pisał też, że od zawsze fascynowało go powiązanie wirtualnego awatara z prawdziwym użytkownikiem. Jego zdaniem to natychmiastowo zwiększa do maksimum stawkę gry i zmusza ludzi do przemyślenia, w jaki sposób oddziałują z wirtualnym światem i jego użytkownikami.

Podrasowana grafika może sprawić, że gra wygląda realistycznie, ale jednym sposobem sprawienia, że będziemy tak odczuwać grę, jest groźba prawdziwych konsekwencji. To obszar mechanik gier wideo, który nie został nigdy zgłębiony, mimo długiej historii sportów w prawdziwym świecie, gdzie stawka jest podobna

- stwierdził Palmer. Nie wymienił jednak nawet jednej dyscypliny, o jaką mogło mu chodzić. 

Jest też szansa, że to akcja marketingowa. Palmer sam bowiem stwierdził, że sprzedaż Oculusa w Japonii wzrosła dzięki "Sword Art Online" i stała się ich drugim najważniejszym rynkiem zbytu.

Możliwe więc, że na fali popularności chce wykorzystać moment i nawiązując do gry, przejąć tamtejszy rynek VR. Palmer bowiem odszedł z Oculusa w 2017 roku. I jak sam twierdzi, o stworzenie prawdziwego NerveGeara pytało go wiele osób. VR natomiast to przyszłość świata rozrywki, a w nim przywiązanie do marki jest stosunkowo istotne, co można zaobserwować na przykładzie "wojen konsolowych" i sporów, jakie toczą między sobą od prawie dwóch dekad użytkownicy Xboxów i PlayStation

Jeśli jednak Palmer myśli o takich wynalazkach w jakimkolwiek zakresie poważnie, to memiczny obrazek "Mózg r*******y" nabiera nowego znaczenia.

Więcej o: