Elon Musk od razu po przejęciu Twittera wprowadził na platformie nowe porządki. Najpierw zwolnił szereg kluczowych managerów, a później pozbył się ok. połowy wszystkich pracowników. Zwiększył też opłatę za subskrybcję Twitter Blue do 8 dolarów i namieszał ze znaczkiem zweryfikowanego konta.
Od przejęcia serwisu minęły niemal trzy tygodnie, ale krytyka skierowana w stronę Muska nie słabnie. Teraz miliarder obrywa za pozbywanie się pracowników, którzy odważyli się nieprzychylnie napisać o platformie. I to pomimo że - jak zapewnia Musk - na Twitterze ma panować prawdziwa wolność słowa.
Jak wyliczają amerykańskie media, miliarder zwolnił już kilku (co najmniej trzech) pracowników, którzy publicznie skrytykowali nowy ład Muska lub działanie platformy. Punktem zapalnym okazał się tweet, w którym nowy właściciel Twittera przeprasza za powolne działanie platformy. Musk stwierdził tam, że "aplikacja wykonuje ponad 1000 źle dobranych pakietów RPC tylko po to, by wyrenderować oś czasu".
Ben Leib, były już kierownik techniczny ds. infrastruktury osi czasu stwierdził, że "że ten człowiek (Musk - red.) nie ma pojęcia, o czym mówi". Jak przekazał Bloomberg, Leib został zwolniony w niedzielę po 10 latach pracy dla Twittera.
Jeszcze bardziej kontrowersyjne jest zwolnienie Erica Frohnhoefera, który po 6 latach pracy w zespole zajmującym się aplikacją na smartfony z Androidem, został wyrzucony z Twittera... na Twitterze.
Nowy własciciel platformy publicznie ogłosił jego zwolnienie, po tym gdy Frohnhoefer w odpowiedział na wspomniany tweet Muska. Były już pracownik firmy stwierdził, że to, co miliarder napisał w temacie Twittera i pakietów RPC, jest nieprawdą.
Gdy Musk dopytał, co Frohnhoefer zrobił, by ulepszyć działanie platformy, inżynier wyjaśnił, że poświęcono mnóstwo pracy, aby znaleźć przyczynę i to nie liczba zapytań spowalnia aplikację. Dodał, że głównym powodem jest przeładowanie jej mało użytecznymi funkcjami i dodatkami.
Potem doszło jeszcze do krótkiej wymiany zdań na temat Twittera. Gdy jeden z Twitterowiczów napisał do Muska, że "przy takim zachowaniu, prawdopodobnie nie chcesz tego faceta w zespole", miliarder odpisał krótko - "Jest zwolniony". Co ciekawe, po kilkunastu godzinach (już we wtorek) usunął swój post, zostawiając jednak pozostałe tweety.
Sam Eric Frohnhoefer nocą z poniedziałku na wtorek wrzucił jednak zdjęcie pokazujące, że utracił dostęp do swojego konta pracownika. "Zgaduje, że to już oficjalne" - dodał, mając na myśli swoje zwolnienie. Zmienił też miejsce pracy w opisie ze "wciąż Twitter" na "dawniej Twitter".
Zwolnienia to niejedyne kontrowersyjne zachowanie Muska. W piątek Ed Markey, amerykański senator ze stanu Massachusetts, który zasiada w komisjach ds. komunikacji, mediów, kosmosu i nauki wystosował do miliardera oficjalne pismo. Zapytał w nim jak to możliwe, że dziennikarz "The Washington Post" mógł stworzyć konto podszywające się pod niego (Markey'a) i zostało ono zweryfikowane jako prawdziwe.
Wrzucił też na platformę skan dokumentu i dodał, że "Twitter musi wyjaśnić, jak to się stało, i jak temu zapobiegać":
Reakcja Elona Muska była nie tylko niepoważna, ale i obraźliwa. Miliarder stwierdził, że "może to dlatego, że twoje prawdziwe konto wygląda jak parodia". Gdy organizacja "People for Bernie" odpowiedziała na Twitterze, że "trollowanie wysoko postawionego senatora (...) to nie najlepszy pomysł", Musk zapytał: "Sugerujecie, że senator nadużyje swojej władzy, żeby mnie zaatakować?".
Nie wiadomo, czy miliarder odpowiedział w jakikolwiek inny sposób na pismo polityka (ma na to czas do 25 listopada). Wiadomo jednak, że sam w ostatnich dniach też spotkał się z problemem kont podszywających się pod niego. Nie jest chyba zaskoczeniem, że były one natychmiast blokowane przez Twittera.
Więcej o Elonie Musku i Twitterze przeczytasz na Gazeta.pl