Budżet UE. Viktor Orban w "Die Zeit": Dyskusja o praworządności może poczekać

Dajmy potrzebującym krajom UE pieniądze, a z dyskusją o praworządności poczekajmy kilka miesięcy - proponuje premier Węgier Viktor Orban w wywiadzie dla "Die Zeit".
Zobacz wideo Prof. Pisarska: Tolerancja UE jest duża. Na niej premier opiera założenie, że można grać va banque

W opublikowanej w czwartek (26.11.2020) obszernej rozmowie z niemieckim tygodnikiem węgierski premier zasugerował rozwiązanie kryzysu w UE, związanego z blokowaniem przez Polskę i Węgry decyzji w sprawie nowego budżetu UE i Funduszu Odbudowy po pandemii koronawirusa. Oba kraje sprzeciwiają się będącemu częścią porozumienia mechanizmowi powiązania wypłat unijnych środków z przestrzeganiem zasad rządów prawa.

Viktor Orban o budżecie UE

Viktor Orban zarzucił Niemcom, które przewodniczą obecnie pracom UE, że odeszły od uzgodnień lipcowego szczytu UE na życzenie Parlamentu Europejskiego, który uzależnił swoją zgodę na nowy budżet i koronafundusz od wprowadzenia "nowego, jeszcze niezdefiniowanego mechanizmu praworządności", dla którego "nie ma obiektywnych, opartych na wiedzy i weryfikowalnych kryteriów". Przyznał, że między nim a Berlinem są różnice co do interpretacji postanowień szczytu UE z lipca br.

"Pełzająca zmiana traktatu"

"Tak, dyskutujemy o interpretacji. Można stworzyć nowy mechanizm praworządności, ale wtedy traktat musi zostać uzupełniony. To, co dzieje się teraz, określamy pełzającą zmianą traktatu, renegocjacją bez pytania o zdanie tych, których może to dotyczyć. To nieładnie i jest sprzeczne z ideą praworządności. Ale gdy Niemcy tego chcą, to tak się stanie. Mój mały granat ręczny tu nie wystarczy, ale Niemcy mogą oddzielić zarządzanie kryzysem od dyskusji o praworządności" - powiedział Orban.

Jego zdaniem istnieje rozwiązanie tej skomplikowanej sytuacji. Opowiedział się za powrotem do wyjściowych celów. "Trzeba wyjaśnić, kto czego chce. Kraje w potrzebie chcą szybko dostać pieniądze - dajmy im pieniądze. Inne kraje chcą nowych reguł praworządności - w porządku, dyskutujmy o tym. Pierwszą rzecz musimy zrobić natychmiast, a druga sprawa jest mniej pilna" - powiedział Orban. I dodał, że nowe reguły dotyczące praworządności "mogą poczekać kilka miesięcy".

Odpowiedzialni są ci, którzy chcą zmian

Zdaniem węgierskiego premiera, moralną odpowiedzialność w aktualnej sytuacji ponoszą nie ci, którzy chronią status quo, jak Węgry, ale ci „którzy w takich okolicznościach chcą wprowadzić dodatkowa zmianę i wiążą z tym decyzje budżetowe oraz pomoc w koronakryzysie. W sprawie praworządności Europa ma już podstawę prawną, która funkcjonowała w ostatnich 20 latach. Dlatego uważam, że właściwie nie trzeba tu nic zmieniać" - powiedział Orban, wyjaśniając, że chodzi o artykuł 7 unijnego traktatu.

Jak dodał, Węgry chcą, by prowadzone przeciw nim postępowanie na podstawie artykułu 7 o naruszenie zasad rządów prawa "zostało zakończone możliwie najszybciej" i zwracają się o dyskusję Rady na ten temat. "Na posiedzeniu Rady mogę każdego przekonać o tym, że węgierska praworządność ma się dobrze. Ale zamiast tego zaczyna się tworzyć nowy instrument prawy. Jak to?" - mówił szef węgierskiego rządu.

"UE to nasze życie"

Zarzucił Niemcom, że stracili wyczucie historycznego znaczenia niektórych decyzji. "Chcą nam narzucić regulację, w której chodzi o praworządność, chociaż nie ma tu żadnych obiektywnych kryteriów, a tylko subiektywne. Dlatego mówię, że jeżeli zaakceptujemy tę regulację, to z Unii Europejskiej zrobimy Związek Sowiecki. Niemcy powinni to rozumieć, ale ich to nie obchodzi. Państwo prawa tym różni się od państwa bezprawia, że istnieją obiektywne, oparte na wiedzy kryteria oceny a wyroki zapadać mogą tylko na podstawie dowodów. 31 lat temu Węgry zrobiły bardzo dużo, by po wschodniej stronie dawnej żelaznej kurtyny trzymano się zasad praworządności" - przekonywał Orban.

Podkreślił też, że nigdy nie rozważał wystąpienia Węgier z UE. Jak mówił, on i jego towarzysze poświęcili lata swojego życia, by obalić komunizm i zastąpić rządy człowieka rządami prawa. "Jesteśmy streetfighterami, rewolucjonistami praworządności" - powiedział. "I myśleliśmy, że gdy obalimy komunistów, to wejdziemy w sojusz z zachodnimi krajami, zrzeszonymi w UE. To nie jest program polityczny, to nasze życie. Jak mógłbym wystąpić z mojego własnego życia?" - powiedział węgierski premier.

Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle. 

 
Więcej o: