Według najnowszych analiz już 14 mln mieszkańców Afganistanu jest na skraju głodu.
To co trzecia osoba. Dwa miliony dzieci są zagrożone niedożywieniem. Sytuacja jest katastrofalna
- ocenia Mary-Ellen McGroarty, dyrektorka oenzetowskiego Światowego Programu Żywnościowego w Afganistanie. Powodem niedostatku żywności są z jednej strony zmiany klimatyczne, a z drugiej konflikt z radykalnymi islamskimi talibami, tłumaczy McGroarty.
Dodatkowo do negatywnych skutków gospodarczych spowodowanych pandemią koronawirusa dochodzi teraz druga ciężka susza w przeciągu trzech lat. Zbiory pszenicy spadły przez to o 40 proc., a jej ceny są już o 24 proc. powyżej średniej z ostatnich pięciu lat. Deficyt wody ma też bardzo negatywny wpływ na pogłowie bydła, wyjaśnia McGroarty.
Przez wkroczenie talibów wielu rolników nie mogło zebrać swoich plonów, część z nich uciekła, a wiele sadów zostało zniszczonych. Zniszczone mosty, wały i ulice dodatkowo utrudniają mieszkańcom dotarcie do żywności.
Mimo przejęcia władzy przez talibów McGroarty i jej 480 współpracowników (440 z nich to Afgańczycy) chcą pozostać w kraju.
Jesteśmy zdeterminowani, żeby zostać i udzielić najpotrzebniejszej pomocy humanitarnej
- podkreśla McGroarty. Do końca roku chcą pomóc 9 mln Afgańczyków. Światowy Program Żywnościowy szacuje, że na ten projekt potrzebnych będzie około 200 mln dolarów (ok. 170 mln euro).
W nadchodzących miesiącach sytuacja może się pogorszyć. W Afganistanie zimy często są surowe. Śnieg może odciąć wiele regionów od świata.
Dlatego musimy dostarczyć zapasy żywności do tych regionów, zanim nadejdzie zima
- alarmuje McGroarty.
(AFP/moc)