Klimat to prawdziwy "słoń w pokoju" w expose Morawieckiego. Ładne słowa bez konkretów

Patryk Strzałkowski
Słowa "kryzys klimatyczny" w expose Mateusza Morawieckiego nie padły. Premier chwalił się programami, które nie do końca działają, zaś co do przyszłych działań mówił bez konkretów. Unikał palącego tematu odejścia od węgla. Obiecywał za to walkę z plastikiem - co i tak wymuszą unijne przepisy.

Ochrona środowiska i katastrofa klimatyczna to sprawy zbyt ważne, aby pisać o nich tylko w piątki. Na Gazeta.pl będziemy o nich pisać codziennie, wszystkie tematy znajdziecie w specjalnym dziale Środowisko.

Mateusz Morawiecki w wątku expose dotyczącym polityki zagranicznej mówił, że kwestia utraty wpływów z podatków w UE to "słoń w pokoju". Tymczasem prawdziwym "słoniem w salonie" (czyli znanym, lecz ignorowanym problemem) w jego wystąpieniu był kryzys klimatyczny. Dziejowe wyzwanie premier potraktował powierzchownie i bez nazywania rzeczy po imieniu.

Powierzchowność można by uznać i tak za pewien postęp - w poprzednim expose Mateusz Morawiecki stwierdził, że "węgiel jest podstawą naszej energetyki, nie możemy i nie chcemy z niego rezygnować". Dziś Morawiecki ocenił, że "tradycyjna energetyka" będzie ważna "długo", lecz trzeba też rozwijać źródła odnawialne. Ominął jednak największe wyzwania, nie podał konkretów i nie nie zdecydował się nazywać rzeczy po imieniu mówiąc, że mamy do czynienia z kryzysem klimatycznym. 

Przed wyborami w cyklu Piątki dla klimatu pisaliśmy, że nie dekady, a kolejne lata będą kluczowe w walce z kryzysem klimatycznym i potrzeba, by nowy rząd - niezależnie od opcji politycznej - potraktował to poważnie. Choć z głównego nurtu polityki PiS znika zaprzeczanie istnieniu globalnego ocieplenia, to wystąpienie Morawieckiego nie dało sygnału, że potraktuje sprawę jako rzeczywisty kryzysy.

Co zatem powiedział, a czego nie powiedział ws. klimatu i środowiska Morawiecki w swoim expose?

Zobacz wideo

"Poszanowanie tradycyjnej energetyki" 

Wątek dotyczący polityki klimatycznej i energetycznej pojawił się dość późno w expose premiera. Wcześniej wspomniał o tym mówiąc o ... edukacji. Nie chodziło jednak wcale o edukowanie młodzieży ws. kryzysu klimatycznego (do czego PiS zobowiązało się przed wyborami). Morawiecki obiecał "wielką modernizację szkół", tak, by co najmniej tysiąc z nich było budynkami "zeroemisyjnymi, samowystarczalnymi energetycznie".

W kilku słowach zapowiedział "potężne inwestycje w energetykę odnawialną i konwencjonalną", w tym Baltic Pipe. Gazociąg ma oznaczać "koniec uzależnienia Polski od dostaw gazu z Rosji". Premier powiedział też, że chce doprowadzić do modernizacji lub budowy 9 tys. km torów kolejowych, co byłoby korzystne z punktu widzenia ekologii - jednak premier nie przedstawił tego w kontekście korzyści dla środowiska. Po 45 minutach przeszedł do wątku klimatyczno-energetycznego. 

Po raz pierwszy w historii jesteśmy w stanie pogodzić trzy zasady naszej polityki energetycznej: bezpieczeństwo energetyczne, konkurencyjność cenową i dbałość o środowisko. Tradycyjna energetyka jeszcze długo będzie ważna w naszym systemie, ale realia się zmieniają. Kiedyś nie było nas stać na rozwijanie źródeł odnawialnych. Teraz nie stać nas na to, żeby ich nie rozwijać 

- powiedział.

Bez węgla, bez kryzysu, bez konkretów

Morawiecki zwracał uwagę na korzyści z ich rozwoju i energetykę prosumencką, dzięki której "nasza energetyka się zazielenia".  - Fotowoltaika, program budowy farm wiatrowych na morzu, elektromobilność, elektrownie jądrowe to nie tylko program energetyczny. To także program gospodarczy - powiedział i zapewnił, że wiele gałęzi przemysłu na tym skorzysta. Zapowiedział powołanie rządowego pełnomocnika ds. energetyki odnawialnej.

Później premier mówił o problemie tzw. "Carbon leakage, czyli sytuacji, w której z powodu "regulacji klimatycznych" z Polski i UE "miejsca pracy uciekają do ościennych państw". Jednak wg badania ze stycznia tego roku europejski system handlu emisjami wcale nie powoduje takiego zjawiska w produkcji. Morawiecki podkreślał, że w kwestii transformacji UE musi uwzględniać "punkt wyjścia" Polski. - Nasza transformacja proklimatyczna musi być bezpieczna i korzystna dla Polski - mówił.

Na tym skończyła się część dotycząca stricte klimatu i transformacji energetycznej. Czego Morawiecki nie powiedział?

Premier jak ognia unikał wyzwania numer jeden polskiej polityki klimatyczno-energetycznej, czyli odejścia od węgla. To słowo w ogóle nie padło, przykryte eufemizmem "tradycyjnej energetyki". Nie było więc daty, czy nawet deklaracji odejścia od energetyki węglowej. Wiemy jedynie, że będzie ona "ważna jeszcze długo". Premier wspomniał o rozwoju źródeł odnawialnych, jednak dużo bardziej skupiał się na energetyce prosumeckiej, niż na dużych projektach. Na temat farm wiatrowych na morzu i elektrowni atomowej mówił bez konkretnych dat, pominął też to, jak PiS w pierwszej kadencji zaszkodziło wiatrakom na lądzie i doprowadziło do tego, że Polska nie spełni krajowych celów dot. odnawialnych źródeł energii. 

Zabrakło nie tylko konkretów, ale też choćby nazywania rzeczy po imieniu. Morawiecki mówił o opłacalności transformacji energetycznej, ale nie wspomniał słowem, że jest to konieczne, by ocalić świat przed katastrofą. Słowa "kryzysy klimatyczny" czy "globalne ocieplenie" w expose nie padły.

Ekologiczne programy, które nie działają

Poza powierzchowną, dwuminutową częścią dot. energetyki i klimatu, premier mówił też o innych wyzwaniach środowiskowych. 

- Wprowadzimy system kaucyjny na jednorazowe butelki plastikowe i szereg programów redukujących zużycie plastiku - powiedział premier. Takie zapowiedzi są pozytywne z punktu widzenia ograniczenia zanieczyszczenia plastikiem. Jednak prawda jest taka, że rząd i tak musiałby je wprowadzać - od 2021 roku wejdą w życie unijne przepisy dot. zakazu plastikowych jednorazówek, recyklingu butelek itd.

Morawiecki zapowiedział także ulgi dla osób korzystających z przyjaznych dla środowiska środków transportu. Padło słowo "ekektromobilność", ale bez konkretów. Nie wspomniał o obietnicy "miliona aut elektrycznych" z poprzedniej kadencji - i chyba trudno się dziwić, bo na razie takich pojazdów jest ok. pięć tysięcy i rząd już ograniczył swoją obietnicę

Premier poruszył też kwestię smogu i zapewnił o "dalszym rozwoju" programu Czyste powietrze. Polega on na dofinansowaniu termomodernizacji i wymiany pieców. Teraz - jak pisał serwis branżowy Wysokienapiecie.pl - program "nie działa jak należy - urzędnicy miesiącami przetrzymują wnioski, zniechęcają petentów, proponują niekorzystne zapisy w umowach". Jak informuje Konkret24.pl, w pierwszym roku działania spodziewano się 300-400 tys. wniosków, a spłynęło ich ok. 80 tys. 

Więcej o: