Ochrona środowiska i katastrofa klimatyczna to sprawy zbyt ważne, aby pisać o nich tylko w piątki. Na Gazeta.pl będziemy o nich pisać codziennie, wszystkie tematy znajdziecie w specjalnym dziale Środowisko.
Mateusz Morawiecki w wątku expose dotyczącym polityki zagranicznej mówił, że kwestia utraty wpływów z podatków w UE to "słoń w pokoju". Tymczasem prawdziwym "słoniem w salonie" (czyli znanym, lecz ignorowanym problemem) w jego wystąpieniu był kryzys klimatyczny. Dziejowe wyzwanie premier potraktował powierzchownie i bez nazywania rzeczy po imieniu.
Powierzchowność można by uznać i tak za pewien postęp - w poprzednim expose Mateusz Morawiecki stwierdził, że "węgiel jest podstawą naszej energetyki, nie możemy i nie chcemy z niego rezygnować". Dziś Morawiecki ocenił, że "tradycyjna energetyka" będzie ważna "długo", lecz trzeba też rozwijać źródła odnawialne. Ominął jednak największe wyzwania, nie podał konkretów i nie nie zdecydował się nazywać rzeczy po imieniu mówiąc, że mamy do czynienia z kryzysem klimatycznym.
Przed wyborami w cyklu Piątki dla klimatu pisaliśmy, że nie dekady, a kolejne lata będą kluczowe w walce z kryzysem klimatycznym i potrzeba, by nowy rząd - niezależnie od opcji politycznej - potraktował to poważnie. Choć z głównego nurtu polityki PiS znika zaprzeczanie istnieniu globalnego ocieplenia, to wystąpienie Morawieckiego nie dało sygnału, że potraktuje sprawę jako rzeczywisty kryzysy.
Co zatem powiedział, a czego nie powiedział ws. klimatu i środowiska Morawiecki w swoim expose?
Wątek dotyczący polityki klimatycznej i energetycznej pojawił się dość późno w expose premiera. Wcześniej wspomniał o tym mówiąc o ... edukacji. Nie chodziło jednak wcale o edukowanie młodzieży ws. kryzysu klimatycznego (do czego PiS zobowiązało się przed wyborami). Morawiecki obiecał "wielką modernizację szkół", tak, by co najmniej tysiąc z nich było budynkami "zeroemisyjnymi, samowystarczalnymi energetycznie".
W kilku słowach zapowiedział "potężne inwestycje w energetykę odnawialną i konwencjonalną", w tym Baltic Pipe. Gazociąg ma oznaczać "koniec uzależnienia Polski od dostaw gazu z Rosji". Premier powiedział też, że chce doprowadzić do modernizacji lub budowy 9 tys. km torów kolejowych, co byłoby korzystne z punktu widzenia ekologii - jednak premier nie przedstawił tego w kontekście korzyści dla środowiska. Po 45 minutach przeszedł do wątku klimatyczno-energetycznego.
Po raz pierwszy w historii jesteśmy w stanie pogodzić trzy zasady naszej polityki energetycznej: bezpieczeństwo energetyczne, konkurencyjność cenową i dbałość o środowisko. Tradycyjna energetyka jeszcze długo będzie ważna w naszym systemie, ale realia się zmieniają. Kiedyś nie było nas stać na rozwijanie źródeł odnawialnych. Teraz nie stać nas na to, żeby ich nie rozwijać
- powiedział.
Morawiecki zwracał uwagę na korzyści z ich rozwoju i energetykę prosumencką, dzięki której "nasza energetyka się zazielenia". - Fotowoltaika, program budowy farm wiatrowych na morzu, elektromobilność, elektrownie jądrowe to nie tylko program energetyczny. To także program gospodarczy - powiedział i zapewnił, że wiele gałęzi przemysłu na tym skorzysta. Zapowiedział powołanie rządowego pełnomocnika ds. energetyki odnawialnej.
Później premier mówił o problemie tzw. "Carbon leakage, czyli sytuacji, w której z powodu "regulacji klimatycznych" z Polski i UE "miejsca pracy uciekają do ościennych państw". Jednak wg badania ze stycznia tego roku europejski system handlu emisjami wcale nie powoduje takiego zjawiska w produkcji. Morawiecki podkreślał, że w kwestii transformacji UE musi uwzględniać "punkt wyjścia" Polski. - Nasza transformacja proklimatyczna musi być bezpieczna i korzystna dla Polski - mówił.
Na tym skończyła się część dotycząca stricte klimatu i transformacji energetycznej. Czego Morawiecki nie powiedział?
Premier jak ognia unikał wyzwania numer jeden polskiej polityki klimatyczno-energetycznej, czyli odejścia od węgla. To słowo w ogóle nie padło, przykryte eufemizmem "tradycyjnej energetyki". Nie było więc daty, czy nawet deklaracji odejścia od energetyki węglowej. Wiemy jedynie, że będzie ona "ważna jeszcze długo". Premier wspomniał o rozwoju źródeł odnawialnych, jednak dużo bardziej skupiał się na energetyce prosumeckiej, niż na dużych projektach. Na temat farm wiatrowych na morzu i elektrowni atomowej mówił bez konkretnych dat, pominął też to, jak PiS w pierwszej kadencji zaszkodziło wiatrakom na lądzie i doprowadziło do tego, że Polska nie spełni krajowych celów dot. odnawialnych źródeł energii.
Zabrakło nie tylko konkretów, ale też choćby nazywania rzeczy po imieniu. Morawiecki mówił o opłacalności transformacji energetycznej, ale nie wspomniał słowem, że jest to konieczne, by ocalić świat przed katastrofą. Słowa "kryzysy klimatyczny" czy "globalne ocieplenie" w expose nie padły.
Poza powierzchowną, dwuminutową częścią dot. energetyki i klimatu, premier mówił też o innych wyzwaniach środowiskowych.
- Wprowadzimy system kaucyjny na jednorazowe butelki plastikowe i szereg programów redukujących zużycie plastiku - powiedział premier. Takie zapowiedzi są pozytywne z punktu widzenia ograniczenia zanieczyszczenia plastikiem. Jednak prawda jest taka, że rząd i tak musiałby je wprowadzać - od 2021 roku wejdą w życie unijne przepisy dot. zakazu plastikowych jednorazówek, recyklingu butelek itd.
Morawiecki zapowiedział także ulgi dla osób korzystających z przyjaznych dla środowiska środków transportu. Padło słowo "ekektromobilność", ale bez konkretów. Nie wspomniał o obietnicy "miliona aut elektrycznych" z poprzedniej kadencji - i chyba trudno się dziwić, bo na razie takich pojazdów jest ok. pięć tysięcy i rząd już ograniczył swoją obietnicę.
Premier poruszył też kwestię smogu i zapewnił o "dalszym rozwoju" programu Czyste powietrze. Polega on na dofinansowaniu termomodernizacji i wymiany pieców. Teraz - jak pisał serwis branżowy Wysokienapiecie.pl - program "nie działa jak należy - urzędnicy miesiącami przetrzymują wnioski, zniechęcają petentów, proponują niekorzystne zapisy w umowach". Jak informuje Konkret24.pl, w pierwszym roku działania spodziewano się 300-400 tys. wniosków, a spłynęło ich ok. 80 tys.