2020 rok nie przynosi najlepszych informacji jeśli chodzi o środowisko. Katastrofa klimatyczna przyśpiesza, o czym świadczą liczne doniesienia dotyczące coraz gwałtowniejszego topnienia lodowców. W najmroźniejszych regionach świata notowane są rekordowo wysokie temperatury, m.in. na Syberii i archipelagu Svalbard. Wszystko to piętrzy kolejne problemy.
Jak informuje CNN, 21 września opublikowano badanie w Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America, które wykazało niszczenie fundamentów dwóch ważnych lodowców Antarktydy. Pine Island oraz Thwaites znajdują się obok siebie na Antarktydzie Zachodniej nad Morzem Amundsena, a proces ich degradacji postępuje od kilku dziesięcioleci.
Pękanie szczelin i szelfów udokumentował zespół Stefa Lhermitte'a z holenderskiego Delft University of Technology. Na materiałach widać uszkodzenia z powstałe w latach 1997-2019. Od dawna było wiadomo, że lodowce te to tykająca bomba, niejasne było jednak w jakim tempie niszczeją. Zdaniem naukowców rozpoczął się już wczesny etap ich rozpadu, który niebawem doprowadzi do uszkodzenia szelfów, przybrzeżnej części lądolodu.
Proces rozpadu lodowców przyspieszyła ludzka ingerencja w naturę. Ocieplenie oceanów i atmosfery doprowadziło do pękania lądolodów. Proces ten przyspiesza podnoszenie globalnego poziomu wód. Samo lodowce z regionu Zachodniej Antarktydy odpowiadają za 5 proc. wzrostu poziomu mórz. Jak podaje NASA obszar ten posiada tak dużą ilość lodu, że jego topnienie może podnieść globalny poziom wód o 1,2 m. Dlatego też naukowcy apelują, by w modelach obliczeniowych dot. tej materii uwzględnić rozpad lodowców Pine Island oraz Thwaites.