Pandemia koronawirusa oraz kilkumiesięczne zamrożenie gospodarki, które dotknęło właściwie cały świat miało być swego rodzaju oddechem dla Ziemi. Klimatolodzy spodziewali się, że na skutek uziemiania samolotów czy czasowego zamknięcia zakładów przemysłowych spadnie emisja gazów cieplarnianych.
Jak podaje Agencja Reutera, najnowszy raport WMO wskazuje na to, że tegoroczny spadek emisji to niewielka zmiana, porównywalna do naturalnych wahań, a jej wpływ na stężenie CO2 w atmosferze będzie nieznaczny. Na razie nieznane są szczegółowe dane za 2020 roku, ale z odczytów stacji na Tasmanii i Hawajach wynika, że trend wzrostu stężeń CO2 się utrzymuje - Cała nasza gospodarka i wzorce konsumpcji prowadzą nas do ekstremalnie wysokich emisji, nawet jeśli wszyscy jesteśmy zablokowani - skomentowała dr Oksana Tarasowa, kierownik WMO ds. badań atmosfery
Podobnie jak inne organizacje, WMO szacowało, że z powodu pandemii koronawirusa emisja dwutlenku węgla może spaść w tym roku o 4,2 do 7,5 proc. Redukcja na tym poziomie byłaby korzystna, gdyż zahamowałaby tempo wzrostu dwutlenku węgla w atmosferze. To on w największym stopniu przyczynia się do globalnego ocieplenia. W 2019 roku dwutlenku węglach w atmosferze było najwięcej w historii (410,5 ppm - parts per milion, czyli części na milion).
- Pandemia COVID-19 nie jest rozwiązaniem dla zmian klimatycznych. Zapewnia nam jednak platformę do bardziej zrównoważonych i ambitnych działań w dziedzinie klimatu w celu zmniejszenia emisji do zera poprzez całkowitą transformację naszych systemów przemysłowych, energetycznych i transportowych - podsumował sekretarz generalny WMO prof. Petteri Taalas.