Unia Europejska rozważa istotną zmianę dotyczącą handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Dzisiaj regulacje dotyczą głównie przemysłu. To dlatego m.in. elektrownie, również polskie, od każdej tony wygenerowanego gazu muszą płacić ok. 55 euro.
Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) może jednak wkrótce objąć zarówno transport jak i budynki mieszkalne. Polski Instytut Ekonomiczny twierdzi w swoim raporcie, że przez to ceny uprawnień do emisji mogłyby wzrosnąć do poziomu 180 euro za tonę. "Jak wynika z raportu, koszty dla gospodarstw domowych mogłyby sięgnąć nawet 1,1 bln euro w latach 2025-2040" - czytamy w raporcie publikowanym przez "Rzeczpospolitą".
Ile ta zmiana mogłaby kosztować Kowalskiego? "Potencjalne roczne koszty wynikające z konieczności płacenia za możliwość emisji CO2 w przeliczeniu na gospodarstwo domowe w UE wyniosłyby 373 euro w przypadku transportu i 429 euro w przypadku budynków mieszkalnych" - czytamy w dokumencie ekonomistów. Łącznie daje to kwotę nieco ponad 800 euro, co stanowi równowartość 3600 zł (rocznie, w przeliczeniu na gospodarstwo domowe).
Poniesienia kosztów bezpośrednich można by uniknąć, wprowadzając odpowiednie dopłaty czy zachęty do zakupu aut niskoemisyjnych. PIE twierdzi jednak, że wzrost cen mógłby uderzyć w osoby najmniej zamożne. Średnioroczny wzrost kosztów zużycia energii mógłby wzrosnąć o 44 proc. w przypadku transportu i 55 proc. w mieszkalnictwie.
Eksperci PIE zwracają też uwagę, że rosnące ceny praw do emisji CO2 mogą zwiększyć koszty prowadzenia firmy, a konsekwencji skutkować podniesieniem cen. Unia Europejska zaostrzyła bowiem cel klimatyczny - emisja dwutlenku węgla do roku 2030 ma być zredukowana o 55 proc.
Zdaniem Polskiego Instytutu Ekonomicznego rosnące koszty środowiskowe stają się coraz większym obciążeniem dla gospodarki. Warto podkreślić, że już dziś koszty uprawnień do emisji CO2 rosną - w 2018 roku kosztowały 25 euro za tonę, dziś są ponad dwukrotnie droższe.