Rekordowe temperatury w czerwcu poskutkowały ponownym wybuchem olbrzymich pożarów na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Najmocniej płoną Kalifornia i Oregon. Skutki odczuwa jednak cały kraj.
Silne wiatry poniosły dym z pożarów aż na wschodnie wybrzeże. Stan powietrza pogorszył się Filadelfii, Waszyngtonie, Pittsburghu i Nowym Jorku, a także w kanadyjskim Toronto. Podobnie sytuacja wyglądała podczas zeszłorocznych pożarów.
W Nowym Jorku powietrze przez te wydarzenia stało się najgorszym na świecie - podaje The Guardian. Wskaźnik jego jakości podskoczył do 157, znacznie powyżej bezpiecznego progu 100. Przebywanie na zewnątrz może być groźne dla zdrowia. Osobom chorym przewlekle m.in. astmatykom i z problemami sercowymi zaleca się zostanie w domu, lub unikanie wymagających aktywności na zewnątrz. Narażone są także kobiety w ciąży i osoby starsze. Problemy mogą mieć jednak nawet zdrowi ludzie, dym prowadzi do podrażnienia gardła i oczu.
Duże ilości dymu wpływają też na krajobraz wschodniego wybrzeża. We wtorkowy poranek wschód Słońca był ognistoczerwony. Również Księżyc wieczorem był skąpany w czerwonej poświacie.
W całych Stanach w 2021 roku spłonęło już 10,6 tys. km kwadratowych lasów, w Kanadzie kolejne 12,5 tys. - podaje AP. To powyżej 10-letniej średniej dla tego okresu roku w obu krajach. Ponadto warunki pogodowe będą się jeszcze pogarszać wraz z nasilaniem się suszy, która dotyka 85 proc. zachodniego wybrzeża.
W całych Stanach Zjednoczonych jest obecnie około 80 dużych pożarów. Największy - nazwany Bootleg Fire - we wschodnim Oregonie rozniósł się na obszar 1600 km kwadratowych. Uszkodzone zostało jednak mniej niż 200 budynków, ponieważ płoną głównie obszary słabo zaludnione. W Manitobie i Ontario jest ponad 200 pożarów.