Największa wyspa na świecie na naszych oczach staje się jednym z koronnych przykładów tego, jak zmiany klimatu spowodowane działalnością człowieka mogą być zgubne dla całych ekosystemów.
Tegoroczne rekordowe temperatury sprawiają, że Grenlandia dosłownie topnieje. Tylko w tym roku na przełomie lipca i sierpnia lądolód Grenlandii tracił nawet 8,4-8,5 mld ton masy dziennie. Wody z rozpuszczonego w ten sposób lodu wystarczyłoby, by przykryć całą Florydę pięciocentymetrową warstwą.
Naukowcy obserwują, że od lat bilans masy lądolodu staje się ujemny - czyli więcej go latem ubywa, niż zimą przybywa. Intensywne okresy topnienia działy się latem 2019 roku i budziły zainteresowanie nie tylko ekspertów, lecz także mediów, ich czytelników i polityków na całym świecie.
Pod koniec ubiegłego roku w czasopiśmie "Nature" opublikowano raport, który opiera się na modelach rdzeni lodowych, obejmujących holocen - epokę trwającą od zakończenia ostatniego zlodowacenia po dzień dzisiejszy. Z artykułu wynika, że lód na Grenlandii topi się dziś szybciej niż kiedykolwiek wcześniej na przestrzeni ostatnich 12 tysięcy lat.
Jeśli emisja gazów cieplarnianych utrzyma się na obecnym poziomie, to według naukowócw do 2100 roku Grenlandia straci około 36 bilionów ton pokrywy lodowej. To może skutkować podniesieniem globalnego poziomu wód o nawet 10 centymetrów.
Pewną wiarę w to, że los Grenlandii nie jest jeszcze przesądzony, wlały wybory parlamentarne, które odbyły się w kwietniu 2021 roku. Zwyciężyła w nich lewicowo-ekologiczna partia Inuit Ataqatigiit, która od lat sprzeciwia się drenowaniu Grenlandii przez wielki biznes. Chodzi m.in. o planowaną budowę kopalni metali ziem rzadkich Kvanefjeld, która miała powstać na południu wyspy.
Jeszcze przed wyborami ekolodzy alarmowali, że budowa Kvanefjeld rodzi ryzyko zanieczyszczenia radioaktywnego. Wskazywano też na ryzyko skażenia terenów uprawnych otaczających teren kopalni przez toksyczne opady. W protest włączyło się 140 organizacji pozarządowych.
Niestety wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie władze wyspy będą musiały zmierzyć się z kolejnym problemem - grupą miliarderów. Na początku tygodnia wspierana m.in. przez Billa Gatesa oraz Jeffa Bezosa firma KoBold Metals podpisała umowę z brytyjskim przedsiębiorstwem BluejayMining, na mocy której zacznie poszukiwać na Grenlandii metali ziem rzadkich.
Poszukiwania mają odbywać się w regionie Disko Nuussuaq na zachodnim wybrzeżu wyspy. KoBold skupi się na poszukiwaniu takich surowców jak nikiel, miedź, kobalt oraz platyna. Mają być one wykorzystane do produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych.
W regionie Disko zaobserwowano rzadką zbieżność wydarzeń w historii Ziemi, które mogły doprowadzić do powstania światowej klasy złoża metalu akumulatorowego
- tłumaczy Kurt House, szef firmy KoBold.
Jak tłumaczy firma, w pierwszej fazie chce ona przygotować lokalizację próbnych odwiertów, na co do 2022 roku przeznaczy 3,4 mln dolarów. Później KoBold planuje wykonać 15 odwiertów. W sumie cała inwestycja pochłonie około 15 mln dolarów. Poza Gatesem i Bezosem finansowanie inwestycji ma zapewnić również m.in. założyciel Michael Bloomberg oraz inwestor Ray Dalio.
Na razie rząd Grenlandii nie odniósł się do planowanej przez miliarderów inwestycji. Istnieje jednak szansa, że zostanie ona zablokowana. W lipcu tamtejszy rząd poinformowało zawieszeniu wszelkich projektów związanych z wydobyciem ropy naftowej, a wcześniej wstrzymano też poszukiwanie uranu.
Cena wydobycia ropy jest zbyt wysoka, zarówno od strony ekonomicznej, jak i ekologicznej. To decyzja dobra dla środowiska, dla naszych łowisk, a nawet dla przemysłu turystycznego. [...] Konsekwencje zmian klimatu widoczne są w naszym kraju na każdym kroku
- tłumaczyli rządowi eksperci podczas konferencji prasowej.