Wyrok jest nieprawomocny. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz zapowiedziała, że prokuratura złoży zapowiedź apelacji od decyzji sądu.
Marian O. odpowiadał przed sądem za spowodowanie zniszczeń w świecie roślinnym oraz zwierzęcym w znacznych rozmiarach. - W wyniku wskazanych działań doszło do wyrządzenia istotnej szkody oraz istotnego zmniejszenia wartości przyrodniczej przedmiotowego terenu - wyjaśniła Aleksandra Skrzyniarz w rozmowie z PAP, cytowana przez "Dziennik Gazetę Prawną".
Inwestor przekonywał, że buduje osiedle zgodnie z przepisami wprowadzonymi z uwagi na epidemię COVID-19. Marian O. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień w sprawie.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak pisaliśmy na Next.gazeta.pl, o jego inwestycji zrobiło się głośno jesienią 2020 r. Kilka miesięcy wcześniej rząd zmienił prawo, ułatwiając budowę nieruchomości przeznaczonych na potrzeby związane z pandemią COVID-19. W domyśle miały przyspieszyć formalności np. dla samorządów, chcących stawiać zespoły kontenerów czy innych budynków przeznaczonych do izolacji osób chorych lub ich leczenia.
Spółka, którą kierował O., rozpoczęła budowę 15 domków, które, jak przekonywała firma, miały być przeznaczone "dla osób przebywających na kwarantannie". Przeciwnicy budowy twierdzili jednak, że deweloper chciał jedynie wykorzystać lukę prawną, która umożliwiała szybką realizację inwestycji.
Jan Żychliński, Starosta Warszawski Zachodni, działania inwestora określił jako "wielką ściemę". - [Deweloper - przyp. red.] wielokrotnie próbował zabudować tę działkę. Wszelkie próby były niweczone - wyjaśniał.
W sprawę zaangażowali się przedstawiciele rządu. Michał Woś, ówczesny minister środowiska, mówił, że działanie inwestora jest próbą ominięcia przepisów. Jak wyjaśniał, ustawa o przeciwdziałaniu COVID-19 miała na celu ułatwienie podejmowania działań dla ratowania zdrowia i życia ludzkiego, a nie działalności deweloperskiej.
Minister podkreślał też, że parki narodowe, a zwłaszcza rezerwaty, podlegają rygorystycznym przepisom ochronnym, które wykluczają inwestycje mieszkaniowe. W wyniku przeprowadzonej kontroli stwierdzono, że doszło do wycinki kilkudziesięciu drzew, a także budowy ogrodzenia, które uniemożliwiało migrację zwierząt.