Ruszył sezon grzewczy, a Polska w większości regionów przestała być "zielona". Co więcej, niektóre miasta pod względem zanieczyszczenia powietrza stały się "czerwone", a nawet "bordowe".
Czerwone punkty, czyli miejsca, w których panuje zła jakość powietrza, widzimy m.in. w powiecie chrzanowskim - wynika z danych przedstawionych na mapie serwisu Airly. Natomiast w Myszkowie zanieczyszczenie jest bardzo duże - skażenie pyłem PM2.5 wynosi 157 µg/m3 (1043 proc. normy), natomiast skażenie PM10 - 187 µg/m3 (415 proc. normy).
Kolor bordowy jest także w Ludźmierzu przy Nowym Targu (woj. małopolskie). Tutaj stężenie pyłu PM2.5 wynosi 121 µg/m3 (807 proc. normy), a pyłu PM10 - 173 µg/m3 (4384 proc. normy).
W wielu punktach Krakowa jakość powietrza jest dobra lub średnia, ale są też lokalizacje, w których zanieczyszczenie powietrza jest na wyższym poziomie, a normy przekroczone są o kilkaset procent. Podobna sytuacja ma miejsce w Warszawie i okolicach.
Bardzo duże zanieczyszczenie powietrza (bordowe kropki) odnotowano także: we wsi Kamiona (woj. dolnośląskie), w mieście Opoczno (woj. łódzkie), Mrozy (woj. mazowieckie), Golub-Dobrzyń (woj. kujawsko-pomorskie), Lidzbark i Działdowo (woj. warmińsko-mazurskie).
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Część mieszkańców Krakowa decyduje się palić węglem, mimo obowiązującego zakazu. Co więcej, osoby te nie tylko zgłaszają wnioski do radnych o uruchomienie punktów dystrybucji węgla, ale też wysyłają dokumenty o przyznanie dopłat do jego zakupu - podaje "Gazeta Krakowska".
- Niektórzy przyznają, że z narażeniem na mandat będą palić, czym się da, żeby nie zamarznąć. Nie da się przejść obok tego obojętnie, nie zauważać, że jest problem - powiedział Stanisław Zięba (PiS), przewodniczący Komisji Rodziny, Polityki Społecznej i Mieszkalnictwa Rady Miasta Krakowa, cytowany przez gazetę.
W Krakowie od 1 września 2019 r. obowiązuje zakaz stosowania paliw stałych - dotyczy to zarówno węgla, jak i drewna. Uchwała w tej sprawie nie przewiduje wyjątków. To oznacza, że nawet jeśli mieszkańcy składają wnioski o dodatek węglowy, to w każdym przypadku taki wniosek spotka się z odmową.
Tymczasem Sejm pod koniec września br. przyjął poprawkę o czasowym zniesieniu zakazu sprzedaży węgla brunatnego, aby złagodzić problem niedoboru innych paliw przeznaczonych do ogrzewania, a także ich wysokich cen. Wcześniej przepisy zabraniały palenia węglem brunatnym ze względu na negatywny wpływ na środowisko naturalne i na ludzkie zdrowie.
Jak pisał w piątek serwis OKO.press, mieszkańcy województwa łódzkiego, a nawet z innych części Polski przyjeżdżają do kopalni Bełchatów, aby kupić węgiel brunatny. Surowiec, w zależności od rozmiaru bryły, kosztuje od około 150 zł do blisko 500 zł.
- To katastrofa. Naprawdę nie bez powodu palenie węglem brunatnym było do tej pory zakazane. Domowe kominy nie mają filtrów. W powietrze trafia trzykrotnie więcej siarki i pięciokrotnie więcej rtęci niż w przypadku węgla kamiennego. To wszystko będzie się unosić nad Polską. To będzie gęsty, wilgotny dym. Założenie maski z filtrem antysmogowym będzie w tym roku szczególnie zalecane, zwłaszcza w okresie, gdy będzie bezwietrznie - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Pod koniec września Sejmik Województwa Małopolskiego zagłosował za zmianą uchwały antysmogowej - mimo apeli mieszkańców i ekologów. Termin wymiany starych pieców węglowych został wydłużony do kwietnia 2024 roku.
Zgodnie z poprzednimi zapisami, mieszkańcy województwa musieli wymienić kopciuchy do końca 2022 roku. 26 września radni sejmiku małopolskiego opóźnili wejście w życie uchwały antysmogowej o ponad rok. Zakaz używania starych, bezklasowych kotłów grzewczych zacznie obowiązywać od maja 2024 roku, czyli o dwa sezony grzewcze później.