"Wyciął kilkanaście drzew, a ich pnie dla niepoznaki przykrył mchem". "Piłą motorową ściął kilka drzew, a wycięte pakował do swojego volkswagena". "Mężczyźni zostali przyłapani, gdy ładowali na wóz podpięty do ciągnika pocięte na kawałki sosny". To kilka z dziesiątek takich doniesień w ostatnich tygodniach ze stron policji.
Obawy o to, że kryzys energetyczny przyniesie plagę kradzieży opału, były już od dawna. Już w czerwcu pisaliśmy, że Polski Alarm Smogowy dostawał zgłoszenia na temat kradzieży drewna, które pozyskiwano, wycinając drzewa przy drogach lub z innych terenów gminnych.
Im chłodniej się robi, tym więcej takich informacji można znaleźć na stronach policji oraz w lokalnych mediach. Na przykład w Nadleśnictwie Włocławek było już kilkanaście przypadków kradzieży, z czego najpoważniejsza dotyczyła drewna wartego 15 tys. zł.
Nasilenia się tego typu przestępstw spodziewano się w związku z kryzysem energetycznym i rosnącymi cenami opału. Węgiel jest trudno dostępny i kosztuje nawet trzy razy więcej niż w poprzednim sezonie grzewczym. Ceny drewna od prywatnych dostawców wzrosły o ok. 100 proc. Za metr trzeba płacić 250 zł lub więcej. Czy rzeczywiście powoduje to, że kradzieży jet więcej?
O wzmożonych kradzieżach drewna informowali na początku listopada wielkopolscy leśnicy. Nadleśnictwo Grodzisk Lasy Państwowe na Facebooku pokazało nagranie z fotopułapki, dzięki któremu złapano złodziei drewna.
Poinformowano też, że choć od 2016 roku kradzież drewna spadała w skali całego kraju, to w tym roku ten "trend się odwrócił i odnotowaliśmy 150 kradzieży drewna z lasów na terenie RDLP (Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych) w Poznaniu. To dwukrotnie więcej niż w roku ubiegłym".
Jednak wielkopolska Regionalna Dyrekcja LP okazuje się tu wyjątkiem. W dyrekcjach Toruniu, Łodzi i Warszawie usłyszeliśmy, że problem nie jest większy niż w ubiegłych latach.
- Podobnie jak w poprzednich latach, na początku jesieni, kiedy ludzie zaczynają potrzebować opału, częściej dochodzi do kradzieży drewna. W tym roku na terenach Lasów Państwowych nie ma tych sytuacji więcej niż poprzednio - powiedział nam Maciej Pawłowski, rzecznik prasowy RDLP w Warszawie.
Rafał Zubkowicz z zespołu prasowego Dyrekcji Generalnej LP mówi, że tak jest też w skali ogólnopolskiej: kradzież drewna nie jest bardzo dużym problemem. I choć jesienią przypadków jest więcej, to ten rok nie jest gorszy od poprzednich. - Mamy 1000-osobową straż leśną, korzystamy z kamer-fotopułapek. To skutecznie zniechęca do tego procederu - stwierdził i dodał: - To nie jest prosta sprawa ukraść drewno z lasu.
Problem może być większy w lasach prywatnych - tak jest na przykład na Mazowszu, mówił Maciej Pawłowski. To samo przyznał Zubkowicz. - Zdecydowanie problem jest większy w lasach należących do osób prywatnych - powiedział. Dodał, że czasem LP pośrednio także chronią takie obszary, nawet przez samą obecność - odstraszając złodziei lub informując inne służby o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Jednak to za mało - szczególnie że złodzieje często wiedzą, które miejsce daje szansę na bezkarną kradzież. - Często dawni mieszkańcy mieli gospodarstwa rolne z kawałkiem lasu, korzystali z niego. A teraz ich nie ma, potomkowie mieszkają w innych miejscach. I ludzie na miejscu świetnie wiedzą, gdzie są lasy, których nikt nie dogląda - stwierdził Zubkowicz. Sytuacja różni się w przypadku poszczególnych regionów, bo choć w skali kraju działki prywatne to 1/5 wszystkich lasów, to np. na Mazowszu czy na Podhalu są okolice, gdzie dominują lasy prywatne.
Także w komunikatach policyjnych widać, że przypadki kradzieży częściej dotyczą prywatnych działek. Poprosiliśmy policję o konkretne dane dotyczące tego typu wykroczeń i czekamy na odpowiedź.
Wcześniej Lasy Państwowe przypomniały też, że również zakup drewna pochodzącego z kradzieży jest złamaniem prawa. Kupujący powinni prosić o możliwość sprawdzenia dokumentów sprzedaży. Należy też pamiętać, że zarówno wycięcie, jak i zabranie leżącego drewna bez zgody zarządcy terenu jest złamaniem prawa. Także samodzielne wybieranie chrustu z Lasów Państwowych może odbywać się tylko po uzyskaniu zgody leśniczego (i późniejszym uiszczeniu opłaty).
Drewno można uzyskać z Lasów Państwowych zupełnie legalnie i to taniej niż z innych źródeł - ceny drewna na potrzeby bytowe zostały zamrożone.
- Jest w tym roku bardzo duże zainteresowanie zakupem drewna, zdecydowanie większe niż w poprzednich latach. Można zakładać, że ma to związek z tym, że inne surowce są dość drogie. Te osoby, które od lat korzystają z drewna, zazwyczaj są zabezpieczone na zimę. Podejrzewam, że częściej kupują teraz ci, którzy potrzebują alternatywnego opału - powiedział Maciej Pawłowski.
Jak wyjaśnił, konkretne ceny różnią się w poszczególnych nadleśnictwach, w zależności od gatunku, terenu. Jak kształtują się przeciętnie? Średniowymiarowe drewno iglaste kosztuje koło 110-130 zł za metr, liściaste 140-170 zł za metr. Takie drewno jest przygotowane w postaci wałków, odbiorca musi je rozdrobnić.
- Tańszy jest surowiec małowymiarowy, który sam zainteresowany wybiera - tzw. chrust czy gałęziówka. Metr kosztuje ok. 50 zł - dodał przedstawiciel LP.
Niezależnie czy chodzi o drewno z legalnego źródła, czy z kradzieży, jest jeszcze jeden problem z drewnem kupowanym teraz - nie powinno się go w ogóle używać jako opału.
- Trzeba podkreślić, że drewno kupione w listopadzie nie nadaje się do palenia tej zimy. Drewno musi się wysezonować - powiedział Maciej Pawłowski. I dodał: - Ale mimo tego zainteresowanie jest duże. A ilość drewna jest taka, jak była wcześniej, bo zależy to nie od popytu, a od planów, możliwości drzewostanu.
Palenie wilgotnym drewnem nie tylko jest nieefektywne - daje mniej energii, więc trzeba spalić go więcej - ale również emituje więcej szkodliwych substancji. Przez obecność wody temperatura spalania jest mniejsza, wytwarza się więcej dymu i sadzy. To może zapychać komin i zwiększać zanieczyszczenie powietrza.
Jak mówił w rozmowie z Gazeta.pl Piotr Siergiej, rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego, drewno ścięte dziś jeszcze przez długi czas będzie zbyt wilgotne, by nim palić. - Palenie wilgotnym drewnem - o wilgotności powyżej 20 proc. - jest zakazane w 13 województwach - powiedział i dodał, że aby osiągnąć ten poziom, drewno musi leżeć i schnąć 1,5-2 lata. Dotyczy to zarówno ściętych drzew, jak i zebranych gałęzi i odpadów pozrębowych.