Ostatni dwaj aktywiści w Lutzerath ukrywali się w tunelu. W poniedziałek niemiecka policja wyprowadziła ich z wsi, w której trwa wyburzanie budynków.
Malutka osada na zachodzie Niemiec stała się symbolem dla tamtejszego ruchu klimatycznego. Leży ona na skraju kopalni odkrywkowej węgla. Pod nią leżą pokłady surowca i żeby je wydobyć, wieś zostanie wyburzona. Mieszkańcy wyprowadzili się - choć niektórzy walczyli w sądach z decyzją o eksmisjach - a na ich miejsce przyjechali aktywiści.
Na początek stycznia władze i spółka RWE zapowiedziały usunięcie działaczy, a ci - największe dotąd protesty. Do Lutzerath przyjechały tysiące ludzi z Niemiec i nie tylko. W połowie tygodnia policja zaczęła ich usuwać. W weekend, po największej manifestacji dotąd, policjanci siłą zabrali aktywistów okupujących domy, domki na drzewie i teren wsi.
Doszło do starć z policją. Niektórzy protestujący rzucali w funkcjonariuszy przedmiotami. Jednak aktywiści zarzucają, że to służby pokazały "niespotykany" poziom przemocy. Aktywiści byli przewracani, bici pałkami. Przewracali się też sami policjanci, którzy nie mogli ustać w błocie. Według policji dziewięcioro aktywistów zabrano do szpitala i "nikt nie został poważnie ranny", jednak zdaniem protestujących dziesiątki osób odniosły obrażenia.
W niedzielę usunięto wszystkich protestujących - w tym słynną szwedzką aktywistkę Gretę Thunberg - poza dwoma, którzy schowali się w tunelu. Zrobili tak, by - jak mówili - policji było jak najtrudniej ich usunąć. Na tym opierała się taktyka aktywistów - służby nie powinny narażać życia protestujących, a trudno w bezpieczny sposób siłowo zabrać ludzi wiszących na drzewach, czy siedzących pod ziemią. Jednak ostatecznie także dwaj działacze z tunelu opuścili go.
Aktywiści protestowali zarówno przeciwko niszczeniu miejscowości, jak i wydobyciu węgla. Przekonywali, że wbrew słowom polityków wcale nie jest on konieczny dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego.
- Niemiecki ruch klimatyczny jest największy w Europie i zawsze wskazywał, że w tym miejscu leży granica ocieplenia klimatu o 1,5 stopnia - że dalsze wydobycie i spalanie leżącego tam węgla oddali nas od szans na zatrzymanie wzrostu temperatury na poziomie 1,5 stopnia - mówi Gazecie.pl polska aktywistka klimatyczna Wiktoria Jędroszkowiak.
- Nie chodzi tylko o symbol. Jeśli ten węgiel będzie wydobywany i spalany, to Niemcy nie będą mieli szansy pozostać w budżecie węglowym, jaki wynika z porozumienia paryskiego. To uderza też z politykę klimatyczną Unii Europejskiej - podkreśla.
Jędroszkowiak zwraca uwagę, że wyburzenie Lutzerath i bronienie przez policję kopalni węgla ma bardzo ważny wymiar polityczny.
Niemiecki ruch klimatyczny wywalczył przesunięcie daty odejścia kraju od węgla z 2038 roku na 2030. Przyczynił się też do dojścia do władzy obecnego rządu. A teraz ten "zielony" rząd dogaduje się z gigantem węglowym RWE, a Robert Habeck - minister gospodarki i ochrony klimatu - podpisuje to porozumienie, lub jak określiła to znajoma aktywistka: akt zgonu.
- mówi. Jej zdaniem to "szok" dla aktywistów w Europie. - Ostatnie wybory w Niemczech były przykładem tego, jak po rządach konserwatystów do władzy mogą dojść m.in. Zieloni. A teraz to oni podejmują takie decyzje - podkreśliła.
Według aktywistki to lekcja dla osób działających ws. klimatu w Polsce. - Po pierwsze pokazuje, że opozycja może teraz odmieniać klimat i OZE przez wszystkie przypadki, ale to, czy się z tego wywiążą, to inna historia. I trzeba dopilnować, żeby nie powtórzyło się to, co w Niemczech. Po drugie to pokazuje, że wyzwanie sprawiedliwej transformacji nie skończy się z jednymi wyborami czy jedną decyzją dot. wydobycia węgla - mówi.
Zwraca też uwagę na brutalność policji wobec działaczy: - Jeśli nawet Greta Thunberg, najbardziej rozpoznawalna aktywistka klimatyczna na świecie, przy włączonych kamerach jest szarpana przez policję, to co dzieje się z innymi?
Niemieckie media często opisywały obrońców Lutzerath jako "klimaterrorystów". Ale kto jest "terrorystą" - te osoby, które własnymi ciałami nie dopuszczają do wydobycia węgla, żeby nie przekroczyć poziomu 1,5 stopnia ocieplenia, żeby zachować warunki zdatne do życia na naszej planecie; czy ci, którzy piastując wysokie stanowiska, wydają te fatalne decyzje? Wydaje mi się, że odpowiedź jest prosta
- mówi i dodaje: - Jesteśmy w momencie, w którym trzeba opowiedzieć się po którejś ze stron. Albo stoi się po stronie zysków wielkich koncernów i wąskiej grupy osób, po stronie kłamstwa o rzekomym bezpieczeństwie energetycznym z paliw kopalnych, albo po stronie sprawiedliwej transformacji.
Na wtorek na godzinę 10:30 Jędroszkowiak i inne osoby z ruchu klimatycznego zapowiedziały konferencję przed ambasadą Niemiec w Warszawie.