Odkąd Jolanta Sitarz-Wójcicka założyła Podhalański Alarm Smogowy, zakopiańczycy się zmienili. To, co siedem lat temu uważali za donosicielstwo, dziś coraz częściej staje się dla nich przejawem bohaterstwa. - Przekonywałam ich, że jeśli wykażą się odwagą i zareagują, to być może sąsiadka nie zachoruje na astmę, a sąsiad na raka płuc. Jeśli ktoś pali śmieciami, to zgłoszenie tego jest walką o wspólne dobro. Ludzie coraz częściej to rozumieją - uważa Sitarz-Wójcicka.
- Od kiedy rozumieją? - pytam.
- W styczniu 2017 r. mieliśmy taki epizod dramatyczny. Zjechały się telewizje z całego świata, nawet chińskie, bo w podkrakowskiej Skale były gorsze odczyty niż u nich - przypomina sobie Sitarz-Wójcicka, która na co dzień pracuje w Krakowskim Alarmie Smogowym i w Europejskim Centrum Czystego Powietrza, gdzie zajmuje się projektami dotyczącymi powietrza i klimatu.
Początek swojego aktywizmu miała ciężki. Kiedy gmina naprawiała drogę i nowy asfalt skończył się akurat na wysokości jej furtki, to sąsiedzi szeptali, że sobie to załatwiła. Oskarżano ją, że szuka popularności przed wyborami, albo że za chwilę wyciągnie ulotkę zaprzyjaźnionej firmy montującej fotowoltaikę i pompy ciepła. Dziś ludzie witają ją uprzejmie i nazywają "panią od smogu". - Realna zmiana rozpoczęła się pięć lat temu. Skąd przyszła? WHO bije na alarm, a Komisja Europejska próbuje nas rozliczać. Temat stał się medialny, zaistniał w świadomości. Dziś, gdy ludzie widzą smog, nie myślą już, że to brzydka chmura, tylko coś, co wpływa na zdrowie ich dzieci - mówi Sitarz-Wójcicka.
Maria jest przed czterdziestką, z Zakopanego wyprowadziła się do Kościeliska, ale smród czuje dalej. Gdy była dzieckiem, nawet nie wiedziała, że tak pachnie zanieczyszczone powietrze.
Myśleliśmy, że to zapach zimy, a to był koks. Jeszcze pięć lat temu nikt się tym nie przejmował - mówi Maria.
Sama nie wie, skąd w Zakopanem tyle smogu. Czy to ludzie palą byle czym? Czy to przez korki, bo miasto jest słabo skomunikowane? Przez dwudziestoletnie busy, za którymi unoszą się kłęby brudnego dymu? Dlaczego nie może być jak w Szwajcarii, gdzie do niektórych kurortów nie da się wjechać samochodem?
Z okien widzi Tatrzański Park Narodowy. Obok stoją tylko dwa domy, ale gdy któryś z nich puści zadymę, to Maria czuje smród mimo zamkniętych okien. Co by było, gdyby tych domów było 30? - Mogłabym to zgłosić, ale donosić na sąsiada? Średnio. A nawet jeśli zgłoszę, to zanim przyjedzie straż, dymu już nie będzie. Więc nie zgłaszam - mówi.
W Kościelisku 59 proc. źródeł ciepła to kotły na węgiel i biomasę. W latach 2017-2021 rokrocznie dochodziło tam do przekroczeń poziomu benzo(a)pirenu, w latach 2018, 2020, 2021 przekroczone zostały poziomy dopuszczalne dla pyłu PM10 (stężenie dobowe).
Natomiast w latach 2020 i 2021 przekraczany był dopuszczalny poziom pyłu PM2.5, który ma zdolność głębokiego wnikania w organy człowieka. Podobna sytuacja miała również miejsce w Poroninie i Gródku nad Dunajcem.
To nie znaczy, że gdzie indziej jest lepiej - po prostu nie ma tam stacji pomiarowych. Regularne odczyty w latach 2017-2021 były prowadzone jedynie w Zakopanem.
- Kiedyś świeciliśmy się na fioletowo, a dziś w najgorszych dniach już tylko na czerwono. Zmiana więc następuje, ale wciąż zbyt wolno - mówi Sitarz-Wójcicka.
Poziom rakotwórczego benzo(a)pirenu był w Zakopanem przekraczany rokrocznie w okresie 2017-2021. W czterech z tych pięciu lat dochodziło do dobowych przekroczeń stężeń pyłów PM10, a w trzech latach do przekroczeń średniorocznych stężeń pyłów PM2.5 (dane z raportu ClientEarth Prawnicy dla Ziemi).
Prawie 28 tysięcy mieszkańców Zakopanego wciąż korzysta z ponad dwóch tysięcy starych pieców. Kto nie wymienia kopciuchów? - Z miłości nikt przy węglu nie zostaje, zwłaszcza po tym, co się działo jesienią, kiedy mówiło się, że go zabraknie. Kto może, wymienia piec, żeby nie fundować sobie stresów na następny sezon. Zostają ci najbiedniejsi. Albo najstarsi - mówi Sitarz-Wójcicka.
Starszy pan opowiedział jej kiedyś o swoim rytuale: wstaje o szóstej, przygotowuje sobie piec i węgiel, siada, dorzuca, dmucha. I tak dwa razy dziennie. Nie wyobraża sobie, że tego nie robił.
Ale Sitarz-Wójcicka często też słyszy: "dla bezpieczeństwa zostawię sobie kopciucha, w którym mogę spalić wszystko".
Przypomina sobie sytuację, która zdarzyła się jej w trackie prowadzenia warsztatów w szkole podstawowej w jednej z podhalańskich wsi.
Jeden z chłopców powiedział, że w domu mają dwa piece i jeden z nich jest do śmieci. Długo się wykłócał, że to w porządku, bo ojciec mu tak tłumaczył - wspomina Sitarz-Wójcicka.
Liczymy razem. Skoro na prawie 28 tysięcy mieszkańców jest trochę ponad dwa tysiące kotłów na paliwa stałe, to dlaczego ze statystyk wynika, że tylko co drugie gospodarstwo w Zakopanem korzysta z czystej energii? - To przez drewno - mówi Sitarz-Wójcicka.
Na Podhalu nie ma prawa, które ograniczałoby spalanie drewna. - I takie prawo nie ma tu racji bytu. Wiele osób ma swoje lasy, a jak nie ma, to zna kogoś, kto ma. Biomasa jest w tym roku surowcem awaryjnym. Na jesieni piły wyły całymi dniami, ciągle jeździły traktory. Cięcie takie, jakby węgla miało zabraknąć jutro - opowiada Sitarz-Wójcicka.
Piszę maile do kilkunastu ekodoradców pracujących w urzędach miast i gmin na Podhalu i Spiszu, prosząc o rozmowę. Taki doradca udziela mieszkańcom wsparcia w zakresie pozyskiwania dotacji do wymiany źródeł ciepła, podniesienia efektywności energetycznej budynku, pomaga w prawidłowym wypełnianiu wniosków o dotacje. Zdarza się też, że prowadzi kontrole palenisk.
Na zapytanie odpisuje kilku ekodoradców. Proszą o oficjalne pytania, żeby mogli przygotować odpowiedzi, a jeśli chciałbym porozmawiać mniej oficjalnie, to anonimowo.
Z tych rozmów wynika, że wielu mieszkańców Podhala i Spisza nie chce korzystać z dofinansowania na wymianę pieca w programie "Czyste Powietrze", bo program ma zasady, które im nie odpowiadają. Przede wszystkim chodzi o to, że aby skorzystać z dotacji, trzeba zlikwidować wszystkie źródła ogrzewania, które mogą powodować emisję - trzon kuchenny, piec kaflowy, kominek. I otrzymać na to zaświadczenie od kominiarza.
- Gdy zaczyna brakować paliwa, to można się zaspokoić drewnem. U nas to normalne. Ludzie są właścicielami prywatnych lasów. Drewno jest ogólnodostępne, każdy ma coś odłożone, taka specyfika terenu - mówi nam jeden z ekodoradców ze Spiszu.
Widać to w statystykach, które zebrali ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, twórcy raportu o smogu w polskich kurortach. Odsetek źródeł ciepła na paliwa stałe (węgiel, biomasa): Bukowina Tatrzańska 78 proc., Poronin 77 proc., Łapsze Niżne 75 proc., Krościeńko nad Dunajcem 67 proc, Czorsztyn, 64 proc.
- Romantyzm przy kominku trzyma się u nas mocno - dodaje Sitarz-Wójcicka. I dodaje: - Chciałbym pokazać wszystkim palącym w kominkach wyniki pomiarów, które robiliśmy w pomieszczeniach. To ze spalania drewna pochodzą emisje pyłu PM 2.5, tego mniejszego, który przedostaje się do krwioobiegu.
Razem z Polskim Alarmem Smogowym jeździ po Podhalu z przenośnymi pyłomierzami, sprawdzając jakość powietrza w miejscach, gdzie nie ma stacji pomiarowych. - Można złapać się za głowę i to nie dlatego, że kopcą wszyscy. Wystarczy kilka starych urządzeń, na ogół przewymiarowanych, bo kiedyś w starych domach budowano za duże piece - opowiada Sitarz-Wójcicka.
Takie piece są mało wydajne, nie dopalają paliw, pracują na 20-30 procent swoich możliwości. Ocieplają zwykle nieocielone domy. - Wampiry energetyczne. Do pieców trzeba tam ładować pięć razy więcej, niż gdyby były były ocieplone.
We wrześniu 2022 zeszłego roku sejmik województwa małopolskiego zmienił ostateczny termin wymiany kotłów bezklasowych z grudnia 2022 r. na kwiecień 2024 r. - Gdy to się stało, ludzie przestali wymieniać kotły. Uznali, że skoro nie muszą robić tego szybko, to poczekają - mówi nam ekodoradca z niewielkiej gminy na Podhalu.
Słyszę od naszych mieszkańców: 'skoro Kaczyński powiedział, żeby można palić wszystkim, to po co teraz wymieniać piec' - dodaje ekodoradca.
Powodów zwlekania z wymianą pieca jest więcej. Ekodoradcy słyszą, że jest wojna, niepewna sytuacja, nie wiadomo, czy dotrze do nas gaz. Nie pomógł też dodatek na węgiel. - Ludzie chcą mieć alternatywne źródło ciepła. Starsi raz na jakiś czas sobie tam podrzucą i mają w miarę ciepło. Wymiana to koszty. Czekają więc do ostatniej chwili, aż ich ktoś przymusi - mówi jeden z ekodoradców.
Ekodoradca z innej gminy. - Dodałbym jeszcze COVID, u nas żyje się z turystyki, pandemia skurczyła portfele. No i ta likwidacja kotłów z rusztem awaryjnym - ludzie chcą mieć takie zabezpieczenie.
Starsi mówią, że jak przyszedł Rusek albo Niemiec to można było się tym ogrzać i na tym ugotować. A sytuacja w Ukrainie dała do myślenia - mówi ekodoradca.
- O tym Rusku i Niemcy mówią ci, których nie stać na wymianę? - pytam.
- Najczęściej
- Nikt nie może im pomóc?
- Dla najbiedniejszych nie ma rozwiązań.
Wyjściem z sytuacji mógłby być program "Stop Smog", dzięki któremu za wymianę źródła ciepła najbardziej potrzebujący nie musieliby płacić wcale. Ale przystępująca do programu gmina musi posiadać wkład własny w wysokości 30 proc. - Brakuje na modernizację publicznych budynków, a co dopiero prywatnych - tłumaczą ekodoradcy.
- A ci, którzy wymieniają, nie boją się wojny? - pytam.
- Bardzo dużo ludzi nie korzysta z dofinansowań. Wymieniają za swoje, wychodzi dużo drożej, ale kupują sobie kotły z rusztem awaryjnym. Wrzucą tam, co chcą, a i kominków nie trzeba plombować.
- Co będzie w kwietniu 2024 r., kiedy skończy się wam czas na wymianę kotłów?
- Dobrze, że termin przesunięto, bo nie wiem, co byśmy zrobili. U nas mnóstwo jest jeszcze kopciuchów. Musielibyśmy wlepić dużo mandatów.
Jeżeli użytkownik instalacji nie przestrzega przepisów uchwały antysmogowej, może zostać ukarany mandatem do 500 zł. Kontrolujący może również skierować wniosek do sądu o ukaranie grzywną do 5 tys. zł. Karę można nałożyć ponownie przy każdym przypadku eksploatacji instalacji niezgodnie z uchwałą antysmogową
- To co będzie za półtora roku? - dopytuję.
- Nie poradzimy sobie i będą mandaty. Ale czy to pomoże?
Pytam, jak ludzie reagują na kontrole źródeł ciepła, które przeprowadzają ekodoradcy.
Czasem spotykamy się oporem. Słyszałem historie z naszego regionu, że jednego ekodoradcę psem poszczuli. Ludzie czasami są niemili. Sytuacje, w których pukamy do drzwi, widzimy, że światło się świeci, firanka rusza, ale nikt nie otwiera, są na porządku dziennym.
- Ludzie zgłaszają, że z kominów kopci?
- Sąsiad na sąsiada miałby zgłaszać?
***
Z raportu Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi wynika, że żaden z 35 małopolskich i dolnośląskich kurortów górskich nie spełnia prawnych standardów jakości powietrza. Mimo to gminy te pobierają tzw. opłaty klimatyczne, często niezgodnie z prawem. W Gazeta.pl opisywaliśmy przypadek Bohdana Achimescu, który oskarżył Zakopane i wygrał.