Będzie ostateczna decyzja ws. wiatraków. Samorządy apelują do premiera przed głosowaniem

"Z olbrzymim oczekiwaniem patrzymy na ręce polityków, w których znajdują się losy energetyki wiatrowej" - pisze 15 organizacji samorządowych w liście do premiera i Sejmu. Na czwartek zaplanowano ostatecznie głosowanie, które przesądzi o rozwoju energetyki wiatrowej. Kluczowa decyzja dotyczy tego, czy minimalna odległość turbin od domów wyniesie 500 metrów, czy wprowadzone poprawką Marka Suskiego 700 metrów.
Zobacz wideo Prezes PSEW: Dzisiejsze przepisy są najbardziej niekorzystne dla lokalizacji farm wiatrowych w Europie

Apel samorządowców ws. ustawy wiatrakowej opublikowano na dzień przed planowanym głosowaniem Sejmu. Według harmonogramu na stronie parlamentu, ostatnie głosowanie nad ustawą (a konkretnie nad poprawkami Senatu) odbędzie się w czwartek po południu. 

We wtorek poprawkami Senatu zajmowała się komisja sejmowa. Podobnie jak wcześniej, spór dotyczył przede wszystkim kluczowego zapisu o minimalnej odległości turbin wiatrowych od domów.

Przypomnijmy: obecnie, zgodnie z ustawą PiS z 2016 roku, ta odległość to 1500-2000 (metrów zależnie od wysokości wiatraka). Rządowy projekt ustawy dawał możliwość zmniejszenia jej do 500 metrów przez gminy, po konsultacjach społecznych, w ramach planu zagospodarowania. Jednak w trakcie prac Marek Suski zaproponował poprawkę, która 500 metrów zmieniła na 700. Senat zagłosował, by przywrócić odległość 500 metrów, a komisja pod przewodnictwem Suskiego zarekomendowała odrzucenie senackich poprawek. Poseł PiS powtarzał, że to element "kompromisu" i "słuchania wyborców", którzy "nie chcą, by stawiano im wiatraki w ogródkach".

Teraz ostateczna decyzja należy do Sejmu. Może on przyjąć ustawę z poprawką 500 metrów, lub odrzucić ją i wrócić do 700 metrów. Biorąc pod uwagę, że posłowie PiS w komisji głosowali już przeciwko poprawce Senatu, bardziej prawdopodobne wydaje się, że ostatecznie uchwalona zostanie odległość 700 metrów. Co ostro krytykowała opozycja, branża, a także organizacje samorządowe. Ustawa - w takim kształcie, jaki przyjmie w czwartek Sejm - trafi na biurko prezydenta i zacznie obowiązywać po podpisaniu przez Andrzeja Dudę.

"700 metrów wywraca założenia całej regulacji"

W środę 15 organizacji samorządowych, w tym Związek Powiatów Polskich, Związek Miast Polskich oraz Związek Gmin Wiejskich RP opublikowało apel do premiera Mateusza Morawieckiego oraz Sejmu. Argumentują w nim, dlaczego posłowie i posłanki powinni poprzeć ustawę wiatrakową z minimalną odległością 500 metrów.

Jako przedstawiciele lokalnych społeczności, które mają bezpośrednią styczność z inwestycjami wiatrowymi, mając pełną świadomość specyfiki tych instalacji – apelujemy o zachowanie w ustawie wiatrakowej odległości minimalnej 500 metrów, którą przywrócił Senat RP.

Autorzy listu zwracają uwagę, że pierwotny projekt ustawy uwzględniający odległość minimalną 500 metrów "był efektem długotrwałych prac i konsultacji ze stroną samorządową", a "700 metrów wywraca założenia całej regulacji".

Nawet minimalna odległość 700 metrów jest z perspektywy rozwoju energii wiatrowej dużo lepsza, niż obecne 1500-2000 metrów. Jednak jak zwracali uwagę eksperi i branża, zmiana 500 metrów na 700 na ostatnim etapie trwających lata prac nad ustawą nie tylko zmniejsza obszar pod inwestycje, ale też uderza w te już przygotowane. Bo - jak argumentowano - inwestorzy, od dawna słysząc od rządu zapowiedź zmiany minimalnej odległości na 500 metrów, szykowali projekty pod takie przepisy. Teraz część z nich trzeba będzie zmieniać lub wyrzucić do kosza. To kolejne koszty i opóźnienia inwestycji. O tym także piszą samorządowcy.

Ostrzegają, że przyjęcie ustawy z odległością minimalną 700 metrów "zniweczy nakłady poniesione przez nas na obecnie obowiązujące miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego (MPZP)".

W Polsce obecnie jest około 500 gotowych MPZP pod elektrownie wiatrowe wartych ponad 100 mln zł. Pierwsze inwestycje przygotowane w oparciu o te plany mogłyby powstać już w ciągu 3 lat. Jeśli Sejm, nie licząc się z opinią Senatu wróci do odległości 700 metrów, to tą jedną decyzją wyrzuci 84 proc. tych planów do kosza. A samorządy, zamiast rozwijać wiatraki tam, gdzie to już wcześniej było zaplanowane, będą zmuszone planować inwestycje na nowo, a to pochłonie kolejne lata i pieniądze.

"Dlatego z olbrzymim oczekiwaniem patrzymy na ręce polityków, w których znajdują się losy energetyki wiatrowej na lądzie. Bo za tymi inwestycjami stoją solidne wpływy do naszych lokalnych budżetów i rozwój gmin" - piszą samorządowcy. Wiatraki w ich gminach to, jak piszą, miliony złotych wpływów z podatków każdego roku. "To dzięki tym środkom powstają nowe drogi, kanalizacje, ośrodki oświatowe i zdrowotne" - podkreślają.

Więcej o: