W umowie koalicyjnej KO, Trzeciej Drogi i Lewicy czytamy, że nowy rząd planuje "przeciwdziałać zmianom klimatycznym", a partie są "zdeterminowane do przyspieszenia zielonej transformacji". Tekst umowy - poza kilkoma wyjątkami - dość ogólnie mówi o kwestiach transformacji energetycznej i polityki klimatycznej. Nie wiemy też na razie, kto w nowym rządzie będzie odpowiadał za klimat i energię (choć pojawiają się plotki i spekulacje).
Ponieważ Andrzej Duda desygnował Mateusza Morawieckiego na Prezesa Rady Ministrów, na rząd nowej koalicji - a więc i możliwe poznanie priorytetów w kwestiach klimatycznych - poczekamy jeszcze kilka tygodni. Już teraz wiemy jednak, co eksperci uznają za najważniejsze i najpilniejsze kwestie. Jeszcze przed wyborami swoje rekomendacje opublikowała niezależna Rady ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu. Zaś w tym tygodniu niektórzy jej członkowie dyskutowali o tych priorytetach na konferencji Think Tanku Forum Energii.
Eksperci liczą m.in., że nowa koalicja dotrzyma obietnicy zawartej w umowie i rzeczywiście przeznaczy na transformację całość środków z aukcji systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS). Mowa tu o ogromnych kwotach - w 2022 roku do polskiego budżetu wpłynęło ponad 23 mld zł ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Specjaliści postulują też o opanowanie "chaosu" w planowaniu i zarządzaniu transformacją energetyczną. Jak mówiła szefowa Forum Energii Joanna Pandera, różne kompetencje były dotychczas rozrzucone między co najmniej kilkunastoma resortami i instytucjami, a i tak były ważne obszary - np. ogrzewnictwo - którym nie "opiekował się" w rządzie nikt.
Wśród ekspertów pojawił się pomysł wzmocnienia zaplecza eksperckiego, które pomoże władzy planować transformację. Stworzenie jednego ośrodka - centrum lub agencji ds. transformacji - miałoby zapewnić rzetelne analizy, modeli i plany, na podstawie których powstanie nowe prawo. Widzą też większą rolę samorządów np. w rozdzielaniu środków z programów wspierających np. termomodernizację budynków.
Jednym z pierwszych wyzwań dla nowego rządu będzie kwestia cen energii. W tym roku - gigantycznym kosztem - rachunki dla gospodarstw domowych były "mrożone" rządowym programem. Gdyby tę formę dopłat całkowicie zakończyć, konsumenci zapłaciliby nawet kilkadziesiąt procent więcej. Jednak zdaniem ekspertów nie można "mrozić" cen bez końca.
Grzegorz Onichimowski, ekspert w Instytucie Obywatelskim, ocenił, że na podobnej zasadzie co teraz powinno się zamrozić ceny prądu na pierwsze sześć miesięcy nowego roku (choć na trochę wyższym poziomie). W tym czasie rząd miałby przyjąć inne, bardziej długoterminowe rozwiązania, które spowodują, że po "odmrożeniu" rachunków cena prądu co prawda wzrośnie, ale już nie o kilkadziesiąt procent. Onichimowski podkreślił, że rząd Tuska będzie miał niewiele czasu, by wprowadzić odpowiednie przepisy przed początkiem nowego roku.
Monika Morawiecka, członkini rady i ekspertka Regulatory Assistance Project, podkreślała z kolei, że ważne jest nie tylko pytanie: czy "mrozić" lub "schładzać" ceny prądy, ale też jak to robić. Możliwe jest wprowadzenie innych mechanizmów, które np. obejmą tylko osoby w najtrudniejszej sytuacji. Jedną z koncepcji jest bon energetyczny - zamiast "zamrożonego" rachunku konsumenci płacą rynkową cenę za prąd, ale dostają od rządu bon, którym mogą opłacić część rachunku. - To zupełnie inaczej działa pod kątem efektywności energetycznej niż mrożenie - dodała.
Niektórzy eksperci na konferencji proponowali natomiast, by okres utrzymywania zamrożonych cen był jeszcze krócej - nie pół roku, a jeden kwartał.
Nowa koalicja może skłaniać się właśnie ku rozwiązaniu polegającemu na utrzymaniu mechanizmu mrożenia cen na jakiś czas i późniejszym wprowadzeniu innego rozwiązania. Poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Domański mówił w Polsat News, że zamrożenie cen na "podobnym" poziomie co teraz może być utrzymane na pół roku, a później nastąpi "stopniowe dochodzenie do cen rynkowych".
Jeszcze krótko przed wyborami rząd PiS próbował przeforsować stworzenie Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Nowa jednostka miała przejąć od spółek takich jak PGE aktywa węglowe i zarządzać tymi elektrowniami tak długo, jak będą potrzebne. Dotychczasowa opozycja krytykowała ten pomysł. Jednak eksperci widzą potrzebę zmian w spółkach energetycznych, a część popiera utworzenie NABE lub podobnego organu.
Monika Morawiecka oceniła, że "wydzielenie aktywów węglowych to krok niezbędny i pilny". Choć wśród ekspertów na debacie nie było zgody co do tego, czy NABE jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, pojawiła się też taka opinia: lepiej wprowadzić to, co da się zrobić szybko, niż czekać zbyt długo na "idealne" rozwiązanie. - Czasem decyzja suboptymalna, ale podjęta szybko, jest dużo lepsza, niż wybór idealny, ale dopiero za parę lat - stwierdziła Morawiecka. Z kolei Dorota Dębińska-Pokorska, liderka Grupy Energetycznej z PwC, przyznała, że rozwiązałaby kwestię aktywów węglowych w inny sposób, jednak - jak podkreśliła - w tym momencie trzeba skupić się na pilnych remontach bloków węglowych, które będą nam potrzebne.
Kluczowe przy powstawaniu - w jakimś kształcie - NABE jest według ekspertów stworzenie planu wygaszania elektrowni węglowych.
Morawiecka podkreślała, że odnawialne źródła energii są priorytetem dla transformacji i to one będą podstawą polskiej energetyki, a "wszystko inne będzie je uzupełniać".
Choć rząd PiS dużo mówił o ochronie węgla, ostatnie lata były czasem stałego spadku wydobycia oraz wykorzystania tego paliwa do produkcji energii, przy jednoczesnym wzroście OZE. Nawet plany PiS-u - choć partia nie mówiła tego wprost - doprowadziłyby do zamykania kopalń i elektrowni dużo szybciej niż w latach 40. Teraz nowy rząd stanie przed wyzwaniem zaplanowania wygaszania sektora. Jednocześnie trzeba mieć świadomość - mówili eksperci - że niektóre elektrownie węglowe będą potrzebne jeszcze w kolejnej dekadzie, by uzupełniać system energetyczny oparty o źródła odnawialne.
Konrad Świrski, ekspert ds. energetyki z Politechniki Warszawskie, mówił, że trzeba "zaplanować dokładnie, które bloki węglowe będą pracować 5 lat, które 10, a które 15". Tym bardziej że te elektrownie, które będą musiały uzupełniać zależne od pogody wiatraki i panele słoneczne, wymagają remontów i dostosowania do nowego systemy energetycznego. - Do tej pory z jednej strony mówiliśmy, że zrobimy transformację energetyczną, a z drugiej mrugaliśmy do sektora węglowego. Rząd musi się z tym zmierzyć i powiedzieć: uzgadniamy sposób łagodnego, sensownego wycofania się z węgla - stwierdził Świrski.
Choć chodzi o zaplanowanie transformacji na kolejnych kilkanaście lat, niektóre decyzje (np. dotyczące remontów elektrowni, ich finansowania, działalności kopalń) są pilne. Jak wskazał Grzegorz Onichimowski, bez stworzenia i wdrożenia planu, górnictwo węgla kamiennego czekać może w ciągu kilkunastu miesięcy "katastrofa".
Jednym z tematów, który od dawna był pomijany, jest według ekspertów ciepłownictwo. Większe i mniejsze elektrociepłownie na węgiel zmagają się z rosnącymi kosztami i starzejącymi instalacjami. Dorota Dębińska-Pokorska stwierdziła, że zajęcie się sytuacją elektrociepłowni powinno być priorytetem dla nowego rządu. W czasie dyskusji podkreślono też, że mogą one mieć swoje dodatkowe funkcje w transformacji. Jednostki produkujące i ciepło, i energię elektryczną, mogą w efektywny sposób wspierać system oparty o odnawialne źródła energii.
W umowie koalicyjnej dotychczasowa opozycja deklaruje, że będzie chciała budować elektrownię jądrową. W tekście czytamy: "opracujemy założenia dla spójnego programu energetyki jądrowej oraz precyzyjnie określimy sposób jego finansowania". To deklaracja spójna z tym, co rekomendują eksperci Rady ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu. Choć za rządów PiS program jądrowy zaczął posuwać się do przodu, to finansowanie pozostaje jednym z największych znaków zapytania. Eksperci piszą, że "konieczne jest pilne wypracowanie oraz przedstawienie modelu biznesowego rozwoju energetyki jądrowej, oraz transparentnej analizy kosztów i korzyści". Uznają, że "kwestią priorytetową dla nowego rządu będzie też wypracowanie modelu wsparcia rozwoju energetyki jądrowej w Polsce i skuteczna jego notyfikacja Komisji Europejskiej".