To tylko przygrywka. Bezos ma większe plany i wydaje na nie miliardy, ale szczegóły trzyma w tajemnicy

Pojazd New Shepard, którym dzisiaj Jeff Bezos i jego towarzysze na chwilę udają się w kosmos, to tylko rozgrzewka. Opracowanie i sprawdzenie technologii koniecznych do znacznie bardziej ambitnych lotów. Firma Bezosa pracuje nad znaczne większą rakietą i lądownikiem księżycowym, ale robi to powoli i w tajemnicy.

Blue Origin, bo tak nazywa się kosmiczna firma założyciela Amazona, jest przedsięwzięciem nietypowym na tle swojej konkurencji. Stroni od mediów i nie przykłada wielkiej wagi do promocji. Z tego powodu na tle SpaceX Elona Muska, Blue Origin pozostaje niewidoczna. Wydaje się, jakby właściwie nic nie robiła. Poza odsuwaniem w czasie premierowego lotu swojej flagowej dużej rakiety New Glenn.

 

Powoli i z odniesieniami do historii

Wszystko wskazuje na to, że Blue Origin działa według zupełnie innej filozofii niż SpaceX. Zamiast próbować, ponosić spektakularne porażki, poprawiać i próbować ponownie, firma Bezosa hołduje klasycznym metodom. Działa powoli, metodycznie i najwyraźniej pracując na sukces w pierwszym locie. Kiedykolwiek by on był. Na tle rozpędzonej machiny firmy Muska, która regularnie doprowadza do dużych wybuchów przed kamerami, wydaje się to nudne i staromodne. Czas jednak pokaże, kto miał rację.

Dzisiejszy lot pojazdu New Shepard jest przejawem właśnie takiego metodycznego rozwoju. To co widzimy teraz, jest bowiem pokazem działania szeregu technologii kluczowych dla rakiety New Glenn. Wszystko to w symboliczny sposób jest powiązane z pionierskim okresem amerykańskiego programu kosmicznego w latach 60.

Bezos jest znany z fascynacji historią amerykańskiego lotnictwa i astronautyki. Kiedy się o tym pamięta, to nazwy rakiet jego firmy nie dziwią. Dzisiaj uwaga koncentruje się na New Shepard, od nazwiska pierwszego Amerykanina w kosmosie, Alana Sheparda. W 1961 roku odbył on krótki lot suborbitalny. Taki sam, jak teraz Bezos i inni pasażerowie New Sheparda. Czyli skok na granicę kosmosu, ale nie pełnoprawny lot na ziemską orbitę.

Znacznie wyżej i szybciej ma latać rakieta New Glenn. John Glenn był pierwszym Amerykaninem, który osiągnął orbitę okołoziemską. Zrobił to w 1962 roku, korzystając ze szlaku przetartego przez między innymi Sheparda. Analogicznie rakieta New Glenn ma w najbliższych latach sięgnąć orbity z użytecznym ładunkiem. Data premierowego lotu jest jednak odkładana w czasie. Niegdyś miał to być rok 2020. Teraz jest mowa o końcu 2022.

embed

Przez turystykę do ciężkich satelitów

New Glenn ma być znacznie większy niż New Shepard. 98 metrów wysokości względem 18. Zamiast ledwo sięgać kosmosu z niewielką kapsułą, ma móc dostarczyć na pełnoprawną orbitę 45 ton ładunku. Na znacznie odleglejszą i trudniejszą do osiągnięcia orbitę geostacjonarną ma to być 18 ton, co lokuje New Glenn w elitarnej kategorii rakiet ciężkich.

Pomimo takich różnic New Shepard jest wykorzystywany jako istotna platforma testowa. Chodzi zwłaszcza o systemy kontroli umożliwiające ponowne lądowanie rakiety na ziemi. New Shepard po wystrzeleniu kapsuły z turystami w lot na granicę kosmosu, wraca na Ziemię, lądując pionowo przy użyciu swojego silnika rakietowego. Podobnie ma robić pierwszy stopień rakiety New Glenn, po wystrzeleniu w kierunku orbity drugiego stopnia wraz z ładunkiem. Ma lądować na specjalnie przebudowanym statku, który będzie wypływał 100-200 kilometrów od Przylądka Canaveral. New Shepard służy też jako platforma testowa dla silnika BE-3. Po modyfikacjach z myślą o działaniu w górnych partiach atmosfery i kosmosie, oznaczony już jako BE-3U, ma napędzać drugi stopień New Glenn.

W trakcie trwających już od 2015 roku testowych lotów New Shepard na pewno są też testowane różne inne technologie związane z wytwarzaniem i eksploatowaniem rakiet wielokrotnego użytku.

Najnowsze nagranie z fabryki na Przylądku Canaveral, gdzie jest produkowana pierwsza rakieta New Glenn. Widać różnicę w filozofii w porównaniu do SpaceX. Zakład przypomina te klasyczne, a nie prowizorkę pod gołym niebem.

 

Księżyc na celowniku

Nad New Glenn firma Bezosa oficjalnie pracuje już od 2012 roku. Równocześnie zaczęto prace nad jej nowymi głównymi silnikami BE-4, napędzanymi między innymi skroplonym gazem ziemnym. Mają być bardzo nowoczesne i wydajne. Blue Origin od początku oferowała je innym firmom, nawet potencjalnej konkurencji. W 2015 roku ku dużemu zaskoczeniu środowiska, silniki BE-4 zostały wybrane jako napęd przyszłej podstawowej rakiety konsorcjum United Launch Alliance o nazwie Vulcan. ULA to obecnie najbardziej doświadczona amerykańska firma na rynku wynoszenia satelitów, która dostarcza w kosmos większość ładunków rządu USA. Stworzyły ją wspólnie koncerny Boeing i Lockheed Martin. Wybranie przez takiego gracza silnika BE-4 oznacza dużą wiarę w Blue Origin. Pierwszy lot nowej rakiety Vulcan jest planowany na rok 2022. Prawdopodobnie będzie to pierwsze praktyczne użycie silnika BE-4, ponieważ New Glenn prawie na pewno nie poleci wcześniej.

Silnik BF-4 podczas testuSilnik BF-4 podczas testu Fot. Blue Origin

Blue Origin pracuje też nad zupełnie innym silnikiem rakietowym BE-7. Jest on związany z kolejnym potencjalnie istotnym przedsięwzięciem firmy Bezosa, czyli lądownikiem księżycowym o nazwie Blue Moon. Blue Origin oferował go NASA w ramach programu powrotu na Księżyc, czyli Artemis. Chcąc zwiększyć swoje szanse Bezos zawiązał nawet współpracę z gigantami amerykańskiego przemysłu, czyli Lockheed Martin i Northrop Grumman. Wspólna propozycja tych firm, oparta o koncepcję Blue Origin, została jednak odrzucona przez NASA na rzecz propozycji SpaceX, choć początkowo wydawało się, że wybrane zostaną obie. Kongres miał jednak nie dać na ten cel dość pieniędzy i w efekcie NASA było stać tylko na ofertę SpaceX. Blue Origin oprotestował to rozstrzygnięcie. Na razie nie wiadomo jednak, czy to coś da.

Bezos podczas prezentacji makiety lądownika Blue MoonBezos podczas prezentacji makiety lądownika Blue Moon Fot. Blue Origin

Bezos deklarował jednak wcześniej, że nawet jeśli nie dostanie kontraktu od NASA, to i tak ma zamiar samodzielnie finansować prace nad lądownikiem Blue Moon. Po prostu zajmie to więcej czasu. Z Księżycem może być też związana kolejna, jeszcze większa, rakieta Blue Origin. Nie wiadomo na jej temat wiele ponad to, że ma być wyraźnie większa od New Glenn i nazywać się New Armstrong. Czyli od Neila Armstronga, pierwszego człowieka na Księżycu. Biorąc pod uwagę to, jak nazwy innych rakiet Blue Origin są związane z ich przeznaczeniem, to być może New Armstrong ma być w jakiś sposób związany z programem lotów księżycowych.

Wizja kosmicznej cywilizacji

Konkretne cele Bezosa i Blue Origin pozostają niesprecyzowane. Firma działa bardzo skrycie. Nie jest notowana na giełdzie, więc nie musi ujawniać publicznie żadnych informacji o swoich planach. Finansowanie ma pochodzić wyłącznie z wielomiliardowego majątku Bezosa. Nie wiadomo jednak, ile konkretnie miliarder wydał na ten cel. W 2014 roku wspomniał o 250 milionach dolarów. Jednak już w 2016 roku mówił, że w celu finansowania Blue Origins sprzedaje w ciągu roku udziały w Amazonie warte około miliarda dolarów. Samo opracowanie rakiety New Glenn ma kosztować około 2,5 miliarda dolarów. Dodatkowe 150 milionów dolarów dosypali do kiesy Blue Origin amerykańscy podatnicy w ramach szeregu relatywnie niewielkich kontraktów od NASA i jednego większego od Pentagonu. Wojskowi zlecili kilku firmom przygotowanie propozycji na wynoszenie satelitów wojskowych w kosmos. Firma Bezosa nie została w końcu wybrana, ale za wstępne prace zainkasowała ponad sto milionów dolarów.

Pieniądze ze skarbu państwa to jednak drobniaki przy osobistej fortunie twórcy Amazona. Majątek Bezosa jest już szacowany na ponad 200 miliardów dolarów. Amerykanin może więc swobodnie finansować Blue Origin jeszcze wiele lat. Zwłaszcza że rozpoczynające się właśnie loty turystyczne mogą zacząć przynosić niemały dochód. Podobnie New Glenn, kiedy już zacznie latać. Blue Origin chwali się, że ma już kilku klientów na wyniesienie rakietą satelitów.

Docelową wizję dla swojej firmy Bezos ma jednak znacznie większą. Wielokrotnie mówił o chęci stworzenia całej gospodarki poza Ziemią. Fabrykach na orbicie, które nie będą zatruwać samej planety. Milionach ludzi, którzy będą pracowali w kosmosie i regularnie podróżowali w przestrzeni pomiędzy Ziemią a Księżycem. Jego zdaniem to ma być rozwiązaniem, które uchroni naszą planetę przed zdewastowaniem, a ludzkość przed stagnacją. Nadmiar naszej aktywności może znaleźć swoje ujście w kosmosie. Kluczem do uczynienia ludzkości cywilizacją kosmiczną ma być możliwość taniego podróżowania w kosmos. Do tego mają być niezbędne rakiety wielokrotnego użytku. I to jest na razie kluczowym celem Blue Origin. Turystyczne loty New Shepard to tylko jeden z pierwszych kroczków.

Zobacz wideo
Więcej o: