Zdjęcia pochodzą z sondy Solar Orbiter, którą Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) z pomocą NASA wysłała na orbitę naszej gwiazdy w lutym 2020 roku. Misja jest wyjątkowa, ponieważ pozwala nam obserwować Słońce ze znaczenie mniejszej odległości i z perspektywy niemożliwej do uzyskania z Ziemi.
Statek początkowo obiegał Słońce w płaszczyźnie ekliptyki (czyli w płaszczyźnie, w której porusza się Ziemia i pozostałe planety Układu Słonecznego), jednak z kolejnymi manewrami coraz bardziej się od niej odchyla. To umożliwia badaczom obserwację biegunów słonecznych, które z Ziemi są co prawda widoczne, ale pod bardzo małym kątem.
Teraz naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej pochwalili się niezwykłymi efektami przelotu Solar Orbitera blisko naszej gwiazdy. Sonda znalazła się w peryhelium swojej orbity (czyli punkcie najbliżej Słońca) w marcu 2022 roku i to właśnie wtedy zebrała materiał, który obecnie możemy oglądać.
Na pierwszym z filmów instrumentom badawczym sondy udało się uchwycić tzw. deszcz koronalny, czyli charakterystyczny rodzaj protuberancji słonecznych (to jasne struktury składające się z plazmy widocznej ponad "powierzchnią" Słońca, czyli jej fotosferą). Deszcz koronalny występuje, gdy rozgrzana plazma wznosi się w silnym polu magnetycznym naszej gwiazdy, a następnie ochładza, w wyniku czego powrotnie opada w kierunku fotosfery. Co prawda zjawisko jest znane od dawna, ale nie mogliśmy go dotąd obserwować na tak szczegółowych materiałach.
Na poniższym filmie deszcz koronalny widoczny jest pod postacią wyjątkowo gorących i jasnych "smug" plazmy opadających w kierunku fotosfery. Zjawisko uchwycono w jednym z aktywnych rejonów Słońca, czyli miejsc, gdzie pole magnetyczne tworzy charakterystyczne "łuki" w koronie słonecznej (najbardziej zewnętrznej części atmosfery Słońca). Świetnie widać je zresztą na poniższym filmie.
Jak tłumaczy na swojej stronie ESA, zdjęcia pokazują Słońce widziane przez sondę 17 marca br. z odległości 0,378 jednostki astronomicznej, czyli ok. 56,5 mln km (ok. 1/3 odległości Ziemia-Słońce). Fotografie wykonano przy długości fali równej 17 nanometrów, czyli w skrajnym (bardzo dalekim) ultrafiolecie (niewidocznym dla ludzkiego oka). Z tego powodu Słońce jest przedstawione w fałszywych kolorach (zostały dodane sztucznie).
Na drugim filmie zarejestrowanym 30 marca (cztery dni po tym, jak sonda minęła swoje peryhelium) badaczom udało się uchwycić w niezwykłych szczegółach południowy biegun Słońca. Na nagraniu widzimy "powierzchnię" (fotosferę) gwiazdy oraz jej atmosferę wraz z koroną słoneczną, choć na pierwszy rzut oka zdjęcia mogą kojarzyć się z widokiem chmur w ziemskiej atmosferze.
Na trzecim nagraniu naukowcom udało się zaobserwować kolejne zjawisko, które nazwali "słonecznym jeżem". To nieduży (w skali kosmicznej) obszar Słońca o średnicy ok. 25 tys. km, czyli ok. dwukrotnie większy od średnicy Ziemi. Nazwa wzięła się od wyrzucanych na wszystkie strony "strug" plazmy, które badaczom najwyraźniej skojarzyły się z jeżem. Wciąż nie wiadomo jeszcze, w jaki sposób powstaje takie zjawisko.
Naukowcy sądzą jednak, że bieguny Słońca mogą kryć przed nimi zdecydowanie więcej tajemnic. Wiążą zatem ogromne nadzieje z kolejnymi przelotami sondy Solar Orbiter, które powinny dostarczyć ogromnych ilości nowych danych do badań. Do końca misji w 2030 roku sonda ma zbliżyć się do naszej gwiazdy jeszcze 14 razy.