Głośny lot testowy rakiety Starship odbił się czkawką należącej do Elona Muska firmie. 20 kwietnia SpaceX wreszcie wystrzeliło potężny zestaw, jednak w początkowej fazie lotu statek wpadł w niekontrolowany obrót i eksplodował ok. 4 minut po starcie, wysoko nad wodami Zatoki Meksykańskiej. SpaceX wszczęło oczywiście śledztwo, aby zbadać dokładne przyczyny niepowodzenia.
Teraz dowiadujemy się, że Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) obejmie nadzór nad prowadzonym dochodzeniem, które nazwano "śledztwem w sprawie nieszczęśliwego wypadku". Urzędnicy chcą mieć pewność, że "jakikolwiek system, proces lub procedura" związana z tym zdarzeniem "nie ma wpływu na bezpieczeństwo publiczne". W oświadczeniu zaznaczono jednak, że jest to standardowe działanie podczas tego typu wypadków.
FAA zaznaczyła, że to od ustaleń dochodzenia będzie zależeć los kolejnych prób rakiety Starship. Do czasu zakończenia śledztwa SpaceX nie może realizować następnych testów w powietrzu. To o tyle istotne, że Elon Musk - który jeszcze na długo przed felernym startem zakładał, iż szanse na powodzenie są stosunkowo małe - planuje już przygotowania do testu nowego egzemplarza Starshipa. Celem miliardera jest też jak najszybsze przeprowadzenie pierwszego w historii lotu orbitalnego tej rakiety, co planowo miało nastąpić jeszcze w tym miesiącu (nieudany start w zeszłym tygodniu oczywiście przekreślił te plany).
Start Starshipa pozostawił po sobie niemałe spustoszenie. Jak opisuje Space.com, w miejscu stanowiska startowego powstał krater, platforma startowa została doszczętnie zniszczona, a cała pobliska infrastruktura prywatnego kosmodromu Starbase uszkodzona. Na dodatek eksplozja rakiety sprawiła, że na budynki położone w Port Isabel, ok. 10 km od obiektu SpaceX spadły mniejsze lub większe szczątki Starshipa, a domy i szkoły zostały pokryte tajemniczym pyłem (przypominającym piasek). Niektórzy mieszkańcy miasteczka strażą się też na wybite okna.
Co więcej, CNBC donosi, że gazy wyrzutowe Starshipa oderwały fragmenty betonu od platformy startowej i uszkodziły pobliskie zbiorniki z paliwem (te na szczęście wytrzymały uderzenia i nie eksplodowały). Część szczątków Starshipa miała też wpaść do oceanu oraz zasypać plaże w pobliżu Boca Chica (gdzie przeprowadzono start), które stanowią obszar lęgowy dla wielu zagrożonych gatunków zwierząt, m.in. żółwi morskich. Stacja dodaje, że zniszczenia w bazie SpaceX są poważniejsze niż przewidywała firma, a szczątki rakiety spadły na zdecydowanie większy od zakładanego obszar.
Oficjalna przyczyna porażki pierwszego testu zintegrowanego Starshipa nie jest znana. Wiadomo jednak, że podczas startu zawiodło 5 lub 6 z 33 silników Raptor zainstalowanych w pierwszym stopniu rakiety nazywanym Super Heavy. Planowana na 3-4 minuty po starcie separacja Super Heavy i głównego członu Starship najpewniej nie doszła do skutku z powodu niekontrolowanego obrotu rakiety. Nieoficjalnie wiadomo, że zespół SpaceX uznał wtedy, że nie ma już szans na ukończenie misji i zdecydował się na uruchomienie procedury autodestrukcji.