Choć np. robiąc zakupy w niektórych sklepach, wydaje się, że coraz więcej osób o tym zapomniało, epidemia koronawirusa wciąż jeszcze trwa. Dzienny przyrost zachorowań oscyluje na poziomie 250-300 przypadków. Na rozluźnienie norm sanitarnych reaguje Ministerstwo Zdrowia, ale także służby porządku publicznego.
W ubiegłym tygodniu rzecznik MZ apelował do właścicieli sklepów, aby ci nie wpuszczali osoby bez zakrycia twarzy i nosa. Podobne apele zostały skierowane bezpośrednio do obywateli. Wojciech Andrusiewicz zauważył, że wchodzenie do sklepu bez maseczki, to "nasz egoizm, który naraża na możliwość zakażenia inne osoby".
Zakrycia twarzy obowiązkowe pozostają w miejscach, gdzie gromadzą się duże skupiska ludzi, przez co zwiększa się ewentualność zakażenia się koronawirusem. Do takich miejsc możemy zaliczyć:
Jak podaje "Rzeczpospolita", w wielu polskich miastach rozpoczęły się właśnie masowe kontrole pod kątem noszenia maseczek w wyżej wymienionych miejscach. W kontrolach biorą udział funkcjonariusze policji, straży miejskiej, ale także kontrolerzy w komunikacji miejskiej.
Mandat za brak maseczki to 500 zł. Wysokość kary może być znacznie wyższa, jeśli sprawa zostanie skierowana do sanepidu. Ten może wlepić grzywnę nawet do 30 tys. zł.