W rozmowie z BBC prof. Sahin stwierdził, że już latem 2021 r. będzie można zauważyć pierwsze pozytywne efekty oddziaływania szczepionki BioNTech i Pfizera. Naukowiec dodał również, że życie powinno wrócić do normalności w kolejną zimę.
- Dziś mamy wielki dzień dla nauki i ludzkości. Pierwszy zestaw wyników badań nad szczepionką COVID-19 w fazie trzeciej dostarcza pierwszych dowodów na to, że nasza szczepionka jest w stanie zapobiec zakażeniu koronawirusem - mówił na początku listopada prezes i dyrektor generalny firmy Pfizer dr Albert Bourla. W badaniach tej fazy udział wzięło ponad 43 tys. osób. Firma zapewnia, że wśród ochotników testujących szczepionkę znalazły się także osoby reprezentujące mniejszości etniczne i różne rasy.
Wysoki odsetek osób, u których szczepionka wywołała reakcję immunologiczną, jest sygnałem, że wyniki badań są wiarygodne. Według firm nie ma na razie również żadnych sygnałów dotyczących poważnych skutków ubocznych. - To kamień milowy w naszym programie rozwoju szczepionek i osiągamy go w czasie, gdy świat potrzebuje tego najbardziej. Wskaźniki zakażeń na całym świecie ustanawiają nowe rekordy, szpitale są bliskie przeciążeniu, a gospodarki walczą o ponowne otwarcie - dodał dyrektor Pfizera.
Kluczowym składnikiem szczepionki Biontech-Pfizer jest sekwencja mRNA. Niestety takie struktury są niestabilne. W praktyce oznacza to, że preparat musi być przechowywany w bardzo niskiej temperaturze - najlepiej rzędu -70 stopni Celsjusza. W wyższej - osiągalnej w zwykłej lodówce - wytrzyma, jak mówi Pfizer, najdłużej do pięciu dni. Dodatkowym wyzwaniem jest dawkowanie szczepionki. Potrzebna są dwa zastrzyki - w odstępie trzech tygodni - pacjent nabywa przy tym odporność na koronawirusa w tydzień po drugim szczepieniu.
W związku z powyższym globalna dystrybucja szczepionki Biontech-Pfizer zaczyna wyglądać na kosmicznie trudną do przeprowadzenia operację logistyczną, którą bogate kraje mają jeszcze szanse przeprowadzić w miarę sprawnie. Biedniejsze już niekoniecznie.