To pytanie padło co najmniej dwukrotnie, i dwukrotnie Mark Zucrkeberg odpowiedź poprzedził wymownym przełknięciem śliny. Otóż, Zuckerberg został spytany, czy Facebook gromadzi dane osób, które nie mają na nim konta. - Dane o tych, którzy konta nie posiadają są zbierane ze względów bezpieczeństwa - odpowiedział prezes Facebooka. Przy czym wyraźnie zaznaczył, że nie chodzi tu o osoby, które opuściły serwis.
Ben Lujan, kongresmen z Nowego Meksyku skrytykował takie działanie serwisu. "Powiedział pan, że każdy ma prawo mieć kontrolę nad swoimi danymi. Jednocześnie zbiera pan dane na temat osób, które nawet nie korzystają z Facebooka, które nigdy nie podpisały żadnego zobowiązania, nie zaakceptowały żadnej polityki dotyczącej prywatności" - stwierdził.
Zuckerberg miał jednak swoje wytłumaczenie. Stwierdził, że takie działanie jest potrzebne, bo, "Facebook musi wiedzieć, kiedy ktoś wielokrotnie próbuje uzyskać dostęp do naszego serwisu". Nie rozwinął jednak tej myśli i nie wyjaśnił w jaki sposób miałoby to naruszać zasady bezpieczeństwa.
Natomiast na pytane, czy wie o istnieniu profilu-cieni (shadow profiles), czyli profili osób niekorzystających z Facebooka, odpowiedział, że nic o tym nie wie.
Jeden z najpoważniejszych zarzutów, z którymi musiał zetknąć się Mark Zuckerberg, to tolerowanie reklam nielegalnych aptek. Niektórzy kongresmeni sugerowali, że szef Facebooka nie robi dostatecznie wiele, by uniemożliwić handel nielegalnymi lekami, w tym opioidami, które można uznać za rodzaj narkotyków.
Szef Facebooka tłumaczył, że reklamy nieodpowiednich produktów są usuwane, kiedy użytkownicy odpowiednio je oznaczą. W odpowiedzi na to wyjaśnienie usłyszał, że takie działanie jest niewystarczające.
Mark Zuckerberg został również zapytany o dwie ważne kwestie związane z zakresem informacji, które zdobywa o użytkownikach. Po pierwsze spytano go, czy serwis byłby w stanie funkcjonować bez danych osób, które z niego korzystają. Pytanie wydaje się proste, jednak Zuckerberg nieco kluczył. Nie odpowiedział wprost, wyjaśnił, że sednem serwisu jest to, że użytkownicy dzielą się istotnymi momentami życia z bliskimi.
Szef Facebooka zapewnił też, że nie sprzedaje danych użytkowników. W jaki sposób na nich zarabia? Używa ich, by umożliwić reklamodawcom dotarcie do ściśle określonej grupy odbiorców. Im więcej zatem Facebook wie o tobie, tym większa szansa, że reklamy, które ci pokazuje idealnie trafią w twoje potrzeby.
Zuckerberg został spytany, czy byłby skłonny wprowadzić funkcję, która ograniczałaby do absolutnego minimum ilość danych zbieranych o użytkowniku. Propozycja trochę szefa Facebooka zaskoczyła, zaczął mówić, że wymaga to szczegółowych analiz, co nieco zirytowało kongresmena zadającego pytanie.
W ocenie wielu kongresmenów Facebook robił zbyt mało, by chronić prywatność użytkowników.
Jeden z kongresmenów ostrzegł nawet Zuckerberga stwierdzając, że amerykański kongres jest dobry w dwóch rzeczach: nicnierobieniu i robieniu za wiele. Jeśli Mark Zuckerberg nie zmieni polityki swojego serwisu może spotkać się z przesadną reakcją władz, które dokonają regulacji samodzielnie.
Zuckerberg był też pytany o to, czy byłby skłonny wprowadzić zasady dotyczące ochrony prywatności takie, jak niedługo zaczną obowiązywać w Unii. Chodzi głównie o możliwość kasowania swoich danych czy rejestrowanie wszystkich czynności związanych z przetwarzaniem danych. Zuckerberg nie wydawał się przekonany do tego pomysłu.
Stwierdził jednak, że "wprowadzenie nowych regulacji dotyczących internetu jest nieuniknione, ponieważ internet odgrywa olbrzymią rolę w życiu zwykłych ludzi".
Jednym z największych problemów, z jakim zmaga się Facebook, jest powolna i nieodpowiednia moderacja treści. Kilku kongresmenów spytało Marka Zuckeberga o bardzo konkretne przypadki usunięcia lub niepublikowania pewnych treści, bo miałyby one naruszać politykę serwisu. We wszystkich tych przypadkach Facebook zmieniał swoją decyzję po interwencji mediów lub polityków. Zuckerberg był pytany dlaczego moderacja tak często się myli.
W odpowiedzi na to zapewnił, że pracownicy odpowiedzialni za ocenianie oflagowanych treści "robią co mogą". Zapewnił też, że Facebook opracuje nowe mechanizmy, które będą chronić użytkowników przed fałszywymi wiadomościami czy kontami. Najbardziej pomocna ma być sztuczna inteligencja, która oceni "prawdziwość" profilu, wpisu czy reklamy.
Kongresmeni twierdzili, że w tej chwili Facebook nie radzi sobie nawet z banalnymi aktami kradzieży tożsamości - pozwala, by te same zdjęcia profilowe były używane przez różne osoby, w tym te, które się pod kogoś podszywają.
Najlepszą konkluzją dla środowego przesłuchania jest opinia jednego z kongresmenów, który stwierdził, że Facebook nie jest już projektem założonym w akademiku, tylko wielką firmą, która musi zmienić swoje podejście do kwestii prywatności użytkowników.
***