Na początku stycznia wszystko wyglądało świetnie, a 23 stycznia indeks WIG wspiął się na poziom najwyższy w historii – pobił rekord z lipca 2007 roku. Kto wtedy w ramach celebrowania nowego rekordu sprzedał akcje, ten trafił w dziesiątkę. Dwa miesiące później indeks WIG20 jest aż o 15 procent niżej.
Notowania indeksu WIG20 wykres: mDM
Nastroje na wszystkich giełdach dość gwałtownie zmieniły się pod koniec stycznia. Głównie przez obawy przed wzrostem inflacji i stóp procentowych w USA i przez pomysły Donalda Trumpa na nowe cła. Ale indeks giełdy w USA spadł od styczniowego szczytu tylko o niecałe 6 procent, a nasz o 15 procent.
Co gorsze, po pierwszej fali przeceny, która trwała do połowy lutego przyszło odbicie. Na fali tego odbicia amerykański indeks S&P500 urósł o 7 procent, a MSCI Emerging Markets, czyli indeks wszystkich rynków wschodzących (Polska się do tego indeksu zalicza) od lutowego dołka wzrósł o 8 procent. My za to pogłębiamy dołki – spadliśmy w tym czasie o ponad 5 procent. Różnica jest widoczna gołym okiem. Do listopada nasz rynek dotrzymywał kroku innym, ale od grudnia widać, że stopniowo słabnie.
Notowania indeksów WIG20, S&P500 i MSCI Emerging Markets wykres: stooq.pl
Tak więc ogólnoświatowa przecena akcji to jedno, a to, że coś nam dodatkowo psuje atmosferę lokalnie, to drugie. Co ? Bardziej pasuje tu pytanie „kto?”. Widzę dwie odpowiedzi. Pierwsza to Krzysztof Tchórzewski czyli minister energii, druga to Adam Glapiński czyli prezes NBP.
Minister energii uparcie i ostatnio nawet coraz bardziej zapamiętale lansuje pomysł budowy elektrowni atomowej za wszelką cenę. A dokładniej za cenę ponad 70 miliardów złotych – sam w ten sposób oszacował koszty jej budowy. Rynek obawia się, że część tej kwoty minister zdobędzie wyciągając ją ze spółek kontrolowanych przez państwo. Dlatego spora ich część mocno w tym roku traci na giełdzie zaniżając przy okazji notowania giełdowych indeksów
Ale obok firm energetycznych mocno tracą na wartości także banki. W piątce najgorszych spółek z WIG20, licząc od lutowego dołka koniunktury na giełdach światowych, obok Energi i Tauronu są też mBank, BZ WBK i Alior Bank. Niedaleko za nimi jest też PKO BP.
Zachowanie spółek z WIG20 w okresie od dołka z lutego do 19 marca dane: GPW, obliczenia własne
Banki mogą tracić na wartości, bo inwestorzy stracili ostatnio nadzieje na większe zyski, które mogłyby przyjść gdyby stopy procentowe w Polsce zaczęły rosnąć. Aby to się stało powinna jednak wyraźniej rosnąć inflacja, a ta ostatnio spada zamiast rosnąć. A na dodatek prezes NBP Adam Glapiński wyraźnie daje do zrozumienia, że podwyżki stóp w 2018 są wykluczone, w 2019 bardzo mało prawdopodobne, a możliwe, że nie będzie ich też w 2020.
W takiej sytuacji banki są skazane na działanie w warunkach dość niskiej rentowności. Dodatkowo zaostrzone wymogi dotyczące bezpieczeństwa sprawiają, że KNF nie pozwala większości z nich wypłaca wysokich dywidend akcjonariuszom. Nic więc dziwnego, że niektórzy z nich te akcje sprzedają.
Efekt jest taki, że w 2018 jesteśmy jedną z najsłabszych giełd na świecie. Indeks MSCI Poland mierzący wyniki naszego rynku po przeliczeniu na dolary spadł od początku roku o 6,4 procent.
Gorzej na świecie radzą sobie tylko Filipiny (-8,5%), Indie (-7,3%), Kanada (-7,9%), Argentyna (-6,5%), Oman (-9,2%) i Mauritius (-19,4%). Jesteśmy więc siódmi od końca wśród ponad 70 giełd monitorowanych przez indeksy MSCI.
Najlepiej na świecie radzą sobie: Rumunia (+21,5%), Kazachstan (+20,9%) i Kenia (+18,7%)
Gdybyśmy byli w USA moglibyśmy się obawiać szybkiego przełożenia na wzrost gospodarczy poprzez tak zwany wealth effect. Tam za pośrednictwem najróżniejszych funduszy i mechanizmów odkładnia na emeryturę swoje środki na giełdzie ma zaangażowane spora część społeczeństwa. Znaczne spadki na giełdzie mają więc wpływ na ich zachowanie jako konsumentów – czując, że sporo stracili na giełdzie ograniczają swoje wydatki, a to w dłuższym okresie może psuć koniunkturę dla przedsiębiorstw i spowalniać wzrost gospodarczy.
Ale w Polsce na giełdę nie zwraca uwagi prawie nikt poza niewielką grupą aktywnych inwestorów. Tylko, że to ma się zmienić. Rząd chce wprowadzić PPE, dzięki którym część naszego wynagrodzenia ma pracować na naszą emeryturę właśnie na giełdzie. Jeśli ktoś planował większą akcje promocyjną zachęcającą Polaków do uczestnictwa w tym dobrowolnym systemie, to może być pewien problem, bo nie da się w takiej narracji pokazać wspaniałych wyników, które przynosi inwestowanie na giełdzie. Bo akurat tak się złożyło, że teraz nie przynosi. Pech.
No i poza tym chyba warto bardziej popracować nad przekonywaniem rynku do tego, że elektrownia atomowa w Polsce ma sens i że nie będzie to oznaczać utopienia pieniędzy akcjonariuszy w nierentownym, ale za to słusznym politycznie projekcie (albo najlepiej znaleźć inne źródła finansowania dla tego projektu).