Same dane o wzroście PKB są pozytywnym zaskoczeniem. Już szybki szacunek sprzed dwóch tygodni okazał się być niespodziewanie dobry, a teraz jeszcze go podwyższono. To także przyspieszenie w porównaniu z czwartym kwartałem 2017 r., kiedy wzrost PKB wyniósł 4,9 proc.
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, głównym czynnikiem wzrostu gospodarczego w Polsce w pierwszym kwartale pozostawał popyt krajowy, który wzrósł o 6,8 proc., wobec wzrostu o 5,1 proc. w czwartym kwartale.
Rozczarowała nieco konsumpcja prywatna, czyli spożycie gospodarstw domowych, które zwiększyło się o 4,8 proc. rok do roku - kwartał wcześniej wzrost wyniósł 5,0 proc., a część ekspertów spodziewała się, że teraz będzie jeszcze szybszy. Inwestycje wzrosły o 8,1 proc. – to solidne tempo wzrostu, najwyższe od trzech lat, ale i tutaj eksperci liczyli na więcej, spodziewając się dwucyfrowej dynamiki. Tak uważa m.in. bank PKO BP.
- Wzrost inwestycji o 8,1%r/r oznacza, że Polska jest nadal w ogonie regionu. A bez inwestycji nie będziemy mieli na czym budować wzrostu w przyszłości - komentują z kolei ekonomiści ING BSK.
Według danych GUS, konsumpcja dodała do PKB trzy punkty procentowe, a inwestycje 0,9 pkt. proc. Wzrost zapasów dodał 1,9 punktu procentowego.
Eksport wzrósł o 1,1 proc. rok do roku, ale na wzrost PKB wpłynął negatywnie, ujmując 1,2 pkt proc. To, w zestawieniu z rosnącymi zapasami może oznaczać, że polskie firmy wytworzyły więcej, niż były w stanie sprzedać za granicą. Zresztą na ryzyko spadku popytu z zewnątrz, a szczególnie z Niemiec, od pewnego czasu wskazują odczyty różnych danych i wskaźników.
To według ekspertów oznacza, że szybkie tempo wzrostu gospodarczego z początku roku trudno będzie utrzymać.