Chiński gigant ZTE na kolanach. Ale wkrótce z nich wstanie. ZTE skazane na sukces z kilku powodów

W środę, po dwumiesięcznej przerwie, znowu zaczęto handlować akcjami ZTE, czwartego na świecie i największego, po Huawei, producenta sprzętu telekomunikacyjnego w Chinach. Jego akcje w Hongkongu potaniały aż o 40 proc. Jednak nie wydaje się, by był to początek końca chińskiej spółki.

W kwietniu Amerykanie nałożyli sankcje na ZTE za łamanie zakazu eksportu zaawansowanego sprzętu komputerowego do Korei Północnej i Iranu. Rozpoczął się wyjątkowo trudny okres dla chińskiego giganta.

Sankcje spowodowały, że ZTE nie mogło kupować żadnych produktów i usług od amerykańskich dostawców, a więc np. procesorów Intela i Qualcomma, kluczowych do produkcji sprzętu telekomunikacyjnego i smartfonów. Firma z Chin nie mogła też współpracować z Googlem. A to oznaczało np. brak możliwości instalacji w smartfonach ZTE Androida i aplikacji ze sklepu Google’a.

W efekcie firma, która tylko w samych Chinach zatrudnia około 80 tys. pracowników musiała wstrzymać działalność operacyjną. Stało się to nieco ponad miesiąc temu.

Od kwietnia też jej negocjatorzy, wspierani przez chiński rząd, czynili nadludzkie wysiłki, by dogadać z administracją Donalda Trumpa odnośnie zniesienia sankcji.

Czytaj więcej: USA znowu górą nad Chinami. Summit – tak nazywa się teraz najszybszy komputer na świecie. Zbudowali go Amerykanie. 

Bardzo kosztowny układ

Porozumienie z Amerykanami w końcu zostało osiągnięte i okazało się, że jest dla ZTE wyjątkowo bolesne. Chińczycy musieli zapłacić miliard dolarów kary i wpłacić na specjalny rachunek dodatkowe 400 mln dol. Amerykanie zabiorą te pieniądze, jeżeli ZTE znowu naruszy amerykańskie prawo.

Ponadto z zarządu chińskiej spółki i rady nadzorczej musi odejść około 40 proc. menedżerów – wszyscy, którzy ignorowali zakaz eksportu do Iranu i Korei Północnej.

ZTE musiało też zgodzić się na powołanie w swoich strukturach korporacyjnych na okres 10 lat specjalnego komitetu przez Departament Handlu USA, który będzie pilnował, czy nadal nie jest łamane amerykańskie prawo. Smaczku dodaje fakt, że sześcioosobowy personel tego komitetu ma być opłacany przez ZTE i ma on mieć uprawnienia kontrolne takie jak szef firmy.

Czytaj więcej: Xiaomi z potężną miliardową stratą. Co się dzieje? Smartfony Xiaomi biją przecież rekordy sprzedaży. 

ZTE może wstać z kolan

Kiedy inwestorzy dowiedzieli się o tym, że taki układ podpisano, akcje na giełdach runęły. Ale możliwe, że reakcja inwestorów  jest jednak przesadzona. ZTE ma spore szanse odbudować dość szybko swoją pozycję.

Po pierwsze dlatego, że firmie nie brakuje pieniędzy. W marcu na jej rachunkach znajdowało się ponad 4 mld dol. gotówki. Wysoka kara nie wyzerowała kont firmowych.

Spółka ma też potężnych akcjonariuszy – w 30 proc. to wielkie, kontrolowane przez państwo chińskie przedsiębiorstwa. W każdej chwili mogą pomóc.

ZTE bardzo trudno ponadto zastąpić na światowym rynku – zwłaszcza w roli dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego. To, przypomnijmy, gracz numer 4 na świecie. Sprzedaje wiele produktów operatorom, którzy właśnie ścigają się w budowie szybkich sieci 5G. Im absolutnie nie zależy na tym, by ZTE zniknęło z rynku – to oznaczałoby bowiem spadek konkurencji, wzrost cen sprzętu telekomunikacyjnego i być może jego dostępności.

Tak więc jest bardzo prawdopodobne, że o ZTE – w tym smartfonach tej marki – usłyszymy jeszcze nie raz.

Tekst pochodzi z blogu „PortalTechnologiczny.pl”.

Dominika Nowak: Czasem tylko dzięki szalonej odwadze, można zacząć działać [NEXT TIME]

Więcej o: