Informowaliśmy już, że Polski Związek Łowiecki zobowiązał koła łowieckie do zorganizowania masowych polowań na dziki. Wszystko na wniosek Ministerstwa Środowiska, które podjęło tę decyzję pod koniec grudnia. Chodzi o walkę z chorobą afrykańskiego pomoru świń (ASF). W ramach prowadzonych polowań odstrzelonych może zostać nawet 210 tys. dzików (łącznie, w ramach całorocznego planu obejmującego polowania w zeszłym i tym roku).
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski uważa, że odstrzał to słuszna strategia walki z chorobą ASF. Nasi czytelnicy nie podzielają jednak tego zdania.
Odstrzał dzików nie ma najmniejszego sensu. To nieetyczny, niehumanitarny i bezsensowny pomysł. Nie ma podstaw z punktu widzenia epidemiologii ASF. W dodatku ministerstwo znalazło sobie sposób na obarczenie problemem myśliwych.
Nieudolny rząd nie potrafi walczyć z ASF, tylko stosuje metody plutonów egzekucyjnych
Zwalczano kornika wycinając puszczę. Teraz z ASF walczą wybijając dziki. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o metodę to są konsekwentni. Strach pomyśleć, co zrobią, gdy wybuchnie jakaś epidemia. Ospy na przykład.
Ciekawe kiedy ktoś w końcu wpadnie na pomysł ograniczania populacji największego szkodnika na ziemi - człowieka.
Ludzie zwracają również uwagę na to, że odstrzał dzików na tak dużą skalę może doprowadzić do poważnych konsekwencji.
Ani słowa o uroczym skutku ubocznym, jakim będzie skokowy wzrost populacji kleszczy w lasach? Zoolodzy mówią, że to może przełożyć się na zwiększenie liczebności gryzoni, a w efekcie większą liczbę kleszczy. Skończy się tak jak w Chinach, gdy wybijali wróble. Głupota ludzka nie zna granic
- pisze jeden z naszych czytelników.
Inni uważają wręcz, że próba opanowania choroby ASF to tylko pretekst.
Chodzi o to, że niektórych myśliwych świerzbią palce i chcą sobie postrzelać.
Myślę ze te decyzję podejmują ci co chcą sobie postrzelać
- piszą nasi czytelnicy.