Niemieckie władze działają naprawdę szybko. W poniedziałek upadł Thomas Cook, brytyjski gigant przemysłu turystycznego. We wtorek władze niemieckiego kraju związkowego Hesja oraz rząd w Berlinie przyznały ogromny kredyt pomostowy wysokości 380 mln euro (ponad 1,6 mld zł) liniom lotniczym Condor. To największy niemiecki lotniczy wakacyjny przewoźnik z centralą we Frankfurcie nad Menem i od 2009 roku należący do Thomasa Cooka.
Niemcy nie chcieli, by upadły linie zatrudniające niemal 5 tys. osób, a ich majątek poszedł na spłatę zobowiązań brytyjskiego bankruta. Mają nadzieję, że ogromna pożyczka pozwoli przetrwać przewoźnikowi do czasu znalezienia nowego inwestora. Poza tym skorzystają z zapisów niemieckiego prawa dotyczącego upadłości, które pozwala odłączyć od majątku bankrutującej firmy działające dobrze spółki i sprzedać je nowemu właścicielowi. A tak duży kredyt ratunkowy dla spółki-córki Thomasa Cooka, to kolejny już dowód na to, że bankructwo brytyjskiego biura podróży oznacza gigantyczne straty w wielu miejscach Europy.
>>> Upadek Neckermanna. Co dalej z polskimi turystami? Eksperci Studio Biznes odpowiadają:
Stracą niemieccy turyści
Jest bardzo prawdopodobne, że sporo stracą również niemieccy turyści, którzy kupili wyjazdy w biurze Neckermann Reisen, kolejna spółka-córka Thomas Cooka, a już nigdzie nie polecą z jego pomocą. Pieniądze mają otrzymać z powrotem ze specjalnego funduszu ubezpieczeniowego – podobne rozwiązanie funkcjonuje również w Polsce. Problem niestety w tym, że wydane z niego na odszkodowania dla klientów Thoma Cooka i jego spółek zależnych może być nie więcej niż 110 mln euro. A szacuje się, że na akcje powrotu turystów do Niemiec i zwrot pieniędzy tym, którzy już nie zdążyli nigdzie polecieć, potrzeba 300-400 mln euro.
W konsekwencji niemiecki turysta dostanie z powrotem np. tysiąc euro, chociaż wcześniej kupił wyjazd dla całej rodziny za 3 tys. euro.
Za chwilę nadejdzie tsunami
Na południu Europy problemy wydają się jeszcze większe. Grecy zostali niezwykle boleśnie ugodzeni upadkiem Thomasa Cooka. W ubiegłym roku aż 8,5 proc. turystów w tym kraju zostało tam przywiezionych przez brytyjskie biuro. Aż do bankructwa biura w tym roku ten udział wyglądał podobnie. Dlatego Greków zmroziła informacja o tym, że Thomas Cook nie płacił większości greckich hoteli od 15 lipca, a więc w rzeczywistości sfinansowały one w całości letni wypoczynek dziesiątek tysięcy brytyjskich, niemieckich i polskich turystów.
- To trzęsienie ziemi o sile 7 stopni w skali Richtera. Teraz czekamy na tsunami – mówił kilka dni temu o sytuacji greckich hotelarzy dla Ateńskiej Agencji Prasowej Michalis Vlatakis, szef stowarzyszenia greckich agentów turystycznych.
Wstępnie szacował przy tym ich straty na 300 mln euro, ale mogą być większe. Zamykane teraz jest właśnie 48 hoteli w Grecji i 26 na Krecie, które w całości były kontrolowane przez Thomasa Cooka.
Dziennikarze Deutsche Welle dotarli np. do Nikosa Chalkiadakisa, właściciela pięciu hoteli na Krecie. Powiedział im, że brytyjskie biuro jest mu winne około 650 tys. euro i nie wierzy, by kiedykolwiek zobaczył te pieniądze. W związku z tym nie wie, czy przetrwa taką stratę i podobnie może być z dziesiątkami innych greckich hotelarzy.
Dramat na Wyspach Kanaryjskich
Ponure wieści związane z bankructwem Thomasa Cooka docierają również z Hiszpanii i należących do niej wysp. O tym, że ten upadek wyrwał wielką dziurę w hiszpańskim przemyśle turystycznym pisze między innymi El Pais. Dziennik przypomina np., że brytyjskie biuro przywoziło co roku do Hiszpanii około 3,6 mln turystów, w tym szczególnie chętnie na Wyspy Kanaryjskie i Baleary.
Thomas Cook był w Hiszpanii jednym z największych operatorów sieci hoteli – zarządzał 63 obiektami, które zatrudniały 2,5 tys. pracowników. Do tego 15 proc. turystów na Balearach docierało tam właśnie z brytyjskim biurem, a na Wyspach Kanaryjskich operator zapewniał 25 proc. ruchu turystycznego.
Upadek Thomas Cooka grozi zatem, jak ostrzega hiszpański związek zawodowy CGT, stabilności pracy 10 proc. personelu hotelowego na Wyspach Kanaryjskich, a więc ponad 13 tys. osób.
Mówi się też, że problemy hoteli to nie wszystko – na nie przypada około 60 proc. wszystkich strat związanych z upadkiem Thomasa Cooka. W plecy są też wypożyczalnie samochodów, przewodnicy, restauratorzy oraz organizatorzy wielu atrakcji dla turystów.
Jedno jest pewne – usłyszymy jeszcze nie raz o bankructwie Thomasa Cooka i jego konsekwencjach.