Jak podała "DGP", służby mają zastrzeżenia w stosunku do kwestii majątkowych Mariana Banasia. Majątek prezesa NIK sprawdzała CBA. Wyniki kontroli są niejawne. Według "DGP", Banaś nie potrafił się na przykład dostatecznie wytłumaczyć z 200 tys. zł w gotówce >>>
Prezes NIK nie odniósł się do kwestii poruszonych w artykule. Ograniczył się do przesłania oświadczenia do PAP, w którym napisał, że powaga NIK i funkcji, którą w niej piastuje "nie pozwala mu na polemikę w mediach".
Prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie, a ja swoimi wypowiedziami nie powinienem utrudniać jej pracy
- dodał Marian Banaś w przesłanym oświadczeniu.
Atmosfera wokół Mariana Banasia i jego ewentualnej rezygnacji z funkcji prezesa NIK jest nadal gęsta. Co więcej, Jakub Banaś, syn prezesa NIK Mariana Banasia, został zwolniony z Banku Pekao, gdzie był menedżerem i pełnomocnikiem zarządu od kwietnia 2019 r., co - jak donosił Onet - mogło mieć związek z aferą wokół Mariana Banasia. "Usłyszał propozycję nie do odrzucenia. Albo się zwolni sam, albo zostanie wyrzucony. Wybrał to pierwsze. Odszedł ze skutkiem natychmiastowym" - podał serwis, powołując się na swojego informatora w Banku Pekao. Sam Jakub Banaś w krótkim oświadczeniu podkreślał, że jego decyzja o odejściu z pracy miała "charakter w pełni suwerenny".
Wokół Mariana Banasia zrobiło się głośniej we wrześniu po reportażu "Superwizjera" TVN pt. "Pancerny Marian i pokoje na godziny". Poruszono w nim m.in. kwestię oświadczeń majątkowych szefa NIK oraz kamienicy, która do niego należała, a w której osoby trzecie miały prowadzić pokoje na godziny. Marian Banaś jak dotąd zaprzeczał zarzutom i nie ustąpił ze stanowiska prezesa NIK, mimo że tego oczekiwało od niego PiS. Zgodnie z aktualnymi przepisami nie może być z niego usunięty. Musi odejść sam.