Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podało wstępne szacunki, wedle których bezrobocie w sierpniu wyniosło 6,1 proc. Taki wynik oznaczałby, że diametralnej zmiany na rynku pracy nie ma, bo identyczny poziom wskaźnika był w czerwcu i lipcu.
- Szacunkowa stopa bezrobocia wskazuje na to, że nastroje wśród firm się uspokoiły - stwierdziła Marlena Maląg, szefowa resortu.
Szacunki MRPiPS nie pozwalają jednak przesądzić, czy zmienił się ważny dla rynku pracy trend. Lipiec był czwartym z kolei miesiącem, w którym bezrobocie rosło. W marcu 2020 r. wyniosło 5,4 proc., w kwietniu 5,7 proc. w maju 6 proc. W czerwcu wzrosło do 6,1 proc., w lipcu też poszło w górę, ale już tylko o setne proc. Dopóki jednak Główny Urząd Statystyczny nie opublikuje pełnych danych, nie wiemy, czy wzrost bezrobocia mamy już za sobą.
Swoją analizę dotyczącą rynku pracy w lipcu i sierpniu opublikował "Puls Biznesu". Z ankiet przeprowadzonych w urzędach pracy ma wyłaniać się obraz nieco bardziej negatywny.
"Zebrane dane, choć nie zaskakują, mogą niepokoić. Okazuje się bowiem, że skala zwolnień grupowych w najbliższych miesiącach może być dwa razy większa niż rok wcześniej" - czytamy w dzienniku.
W czerwcu zwolnienia grupowe objęły 2,2 tys. osób, czyli mniej więcej tyle, ile rok wcześniej. W lipcu i sierpniu do urzędów pracy zgłosiło się 6 tys. osób. Rok wcześniej wskaźnik był niemal dwukrotnie mniejszy - wyniósł 3,5 tys. osób - wylicza "PB".
Minister pracy twierdzi, że nastroje w firmach się uspokoiły, ale część z nich zwolnienia jednak zapowiada. Wśród największych wymienić trzeba Tesco, chociaż w tym wypadku epidemia koronawirusa była jedynie gwoździem do przysłowiowej trumny (firma wycofuje się z Polski). Zwolnienia zapowiadają też inni giganci handlu - m.in. Eurocash i Carrefour.
Czytaj też: Rząd zaskoczył planami. Tysiące urzędników na bruk. Worek z pieniędzmi jednak ma dno
Szeregi bezrobotnych może zasilić też część urzędników administracji rządowej. Rząd przyjął bowiem dokument potwierdzający redukcję etatów w KPRM i ministerstwach. Jedyne, czego nie wiemy, to skala cięć - nieoficjalne dane są bardzo niejednoznaczne, raz mówią o kilku, innym razem o kilkunastu tysiącach osób do zwolnienia.
Tadeusz Kościński, minister finansów konieczność zwolnień wśród urzędników tłumaczył względami gospodarczymi. - Urzędnicy dostają pieniądze od podatników. Jesteśmy kosztem. Im niższy będzie ten koszt, tym lepiej dla gospodarki - stwierdził szef resortu finansów. Trzeba mieć nadzieję, że podobnego podejścia do kosztów nie wykaże zbyt wielu przedsiębiorców.