Rząd Borisa Johnsona zapowiedział, że pracuje nad ustawą dot. Irlandii i Irlandii Północnej. Pierwotna wersja miała gwarantować, że po brexicie Szmaragdowej Wyspy nie przetnie granica rozdzielająca republikę ze stolicą w Dublinie oraz północ znajdującą się pod kontrolą Londynu. Zmiana tych ustaleń to nie tylko złamanie umowy rozwodowej, ale także praw międzynarodowych, twierdzi szefowa Komisji Europejskiej. W sprawę zaangażowały się także Stany Zjednoczone, które zapowiedziały, że złamanie umowy z UE, sprawi, że Wlk. Brytania nie zawrze żadnej nowej umowy z USA. Jak donosi "The Guardian" UE przygotował już stanowisko w sprawie nowej ustawy brytyjskiego rządu.
Do końca miesiąca Boris Johnson ma czas na wycofanie się z ustawy, która może złamać prawo międzynarodowe. W innym przypadku Unia nałoży sankcję finansowe lub gospodarcze na Wielką Brytanię. Komisja Europejska nie tylko nie akceptuje argumentacji Brytyjczyków, że nowa ustawa ma chronić porozumienie wielkopiątkowe, ale uważa, że przepisy zadziałają dokładnie odwrotnie. Złamanie postanowień umowy rozwodowej nie tylko złamie prawo międzynarodowe, ale także podważy zaufanie do Wielkiej Brytanii i może narazić przyszłe negocjacje między stronami. Wiceszef Komisji Europejskiej Maroš Šefcovic zapowiada, że Unia Europejska jest gotowa iść z tą sprawą do sądu i dodaje, że to po stronie brytyjskiej leży teraz inicjatywa, by odbudować dobre relacje.
UE uważa, że premier Wlk. Brytanii sabotuje rozmowy. Premier Irlandii Micheál Martin twierdzi, że obecnie istnieją "uzasadnione wątpliwości", czy Wielka Brytania w ogóle chce zakończyć negocjacje handlowe. W niedzielę Johnson powiedział, że jeśli negocjacje nie zakończą się do wyznaczonego 15 października, to obie strony powinny to zaakceptować i ruszyć dalej.