Opustoszałe Pola Elizejskie, na placach Vendome i Concorde żywego ducha, wagony metra bez pasażerów. W sobotę w dziewięciu francuskich miastach, w tym w Paryżu, Marsylii i Lyonie, zaczęła obowiązywać godzina policyjna. Między 21:00 a 6:00 rano mieszkańcy mają pozostać w domach.
Francja. Puste Pola Elizejskie w Paryżu po wprowadzeniu godziny policyjnej. Fot. Lewis Joly / AP Photo
Zamknięte są kawiarnie, bary, teatry, kina i sale sportowe. Przemieszczać mogą się tylko ci, którzy tego potrzebują z ważnych względów, jak powrót z lub droga do pracy, pomoc bliskim osobom, powody zdrowotne i wyprowadzanie zwierząt. Francuski rząd zaangażował 12 tysięcy policjantów do pilnowania przestrzegania zasad. Kara za złamanie godziny policyjnej to 135 euro. Zakaz przemieszczania się poza domem w nocy wprowadzono na cztery tygodnie z możliwością przedłużenia do sześciu tygodni.
Francja. Policja w Lille sprawdza, czy przestrzegane są zasady godziny policyjnej. Fot. Michel Spingler / AP Photo
Premier Francji, ogłaszając decyzję w tej sprawie, mówił, że nie będzie wyjątku dla żadnej branży. "Jestem pewien, że wszyscy się dostosują, łącznie z sektorem kultury, pomimo trudnej sytuacji, w której się znajduje - z czego zdaję sobie sprawę" - stwierdził Jean Castex. Według prezydenta Emmanuela Macrona to konieczne kroki, by zapobiec załamaniu systemu opieki szpitalnej. W sobotę liczba nowych przypadków zakażeń wyniosła ponad 32 tysiące - to największy dzienny przyrost od początku epidemii w tym kraju.
Ale obawy o to, jak częściowy lockdown przełoży się na gospodarkę, są. Narzekają na przykład właściciele restauracji, w których uderzył już wcześniejszy, wiosenny lockdown. "Na pewno będą pracownicy, którzy stracą swoje zatrudnienie, niektóre restauracje zbankrutują" - twierdzi, cytowany przez Agencję Reutera, Stefano Anselmo, menedżer jednej z paryskich restauracji.
Rządy europejskich państw stają w ostatnich tygodniach przed trudnym decyzjami, skala drugiej fali koronawirusa w wielu krajach jest znacznie większa niż ta z wiosny. I chociaż nowe obostrzenia nie są tak drastyczne jak te sprzed kilku miesięcy, negatywny wpływ na gospodarkę może się pojawić.
W niektórych niemieckich miastach (tam, gdzie zakażeń jest najwięcej w przeliczeniu na liczbę mieszkańców) zdecydowano o wcześniejszym zamykaniu lokali gastronomicznych - o 23:00. I chociaż wydaje się, że nie jest to drastyczne ograniczenie, z branży nadchodzą głosy przekonanych, że uderzy to w ich finanse. "To katastrofa" - mówi Associated Press Thomas Metzmacher, właściciel restauracji we Frankfurcie nad Menem. Jego zdaniem, oznacza to, że ludzie nie zostaną po posiłku na dodatkowego drinka, a to stąd ma pochodzić istotna część zysków.
Czytaj też: Gorący apel Angeli Merkel. "Pozostańcie, jeśli to możliwe, w domach"
Wprowadzenie na nowo pewnych ograniczeń rozważają Włochy (premier ma je przedstawić w niedzielę), restrykcje pojawiły się również w Holandii, gdzie wszystkie bary i restauracje mogą sprzedawać jedzenie i napoje tylko na wynos, a w domu można przyjmować nie więcej niż trzech gości dziennie. W Belgii bary i restauracje od poniedziałku na miesiąc zostaną zamknięte, pojawi się też godzina policyjna (od północy do 5:00 rano), a rodziny będą mogły utrzymywać bliskie kontakty tylko z jedną i tą samą osobą (to zasada tak zwanej bańki społecznej).
Belgia, Antwerpia. Ostatnie wyjścia do restauracji, od poniedziałku mają one zostać zamknięte na miesiąc. Fot. Virginia Mayo / AP Photo
W Czechach, gdzie w sobotę liczba nowych przypadków zakażeń przekroczyła 11 tysięcy, w spotkaniach może uczestniczyć nie więcej niż sześć osób, we wszystkich szkołach (w tym podstawowych) nauczanie odbywa się zdalnie, zamknięte są bary i restauracje, kina i teatry. W Wielkiej Brytanii Londyn został przeniesiony do "wysokiego poziomu" (w trójstopniowym systemie) ryzyka zakażeń (to oznacza m.in., że mieszkańcy nie mogą spotykać się z nikim spoza ich gospodarstwa domowego).
W Portugalii za kilka dni wejdzie w życie zakaz spotkań w gronie większym niż pięcioosobowe, w hiszpańskiej Katalonii restauracje mogą sprzedawać jedzenie tylko na wynos, wprowadzono też m.in. ograniczenia w sklepach, Słowacja ogłosiła, że zamierza przetestować na koronawirusa wszystkich mieszkańców w wieku powyżej 10 lat.
Restrykcje zwiększono także oczywiście w Polsce, gdzie od soboty blisko połowa kraju, w której mieszka ponad 60 proc. mieszkańców, objęta jest czerwoną strefą, pojawiły się też nowe restrykcje.
>>>Niemal pół Polski w strefie czerwonej. Od soboty nowe obostrzenia [LISTA POWIATÓW]
Europejskie państwa w czasie pierwszej fali pandemii i lockdownów o znacznie szerszym zakresie, przeznaczyły łącznie setki miliardów euro na wsparcie miejsc pracy, teraz część z tych programów pomocowych wygasa, a ekonomiści tną prognozy PKB. Associated Press przytacza opinię głównego ekonomisty firmy Allianz, według którego w czwartym kwartale tego roku skurczą się gospodarki Francji, Hiszpanii i Niemiec, a być może także Włoch i Portugalii. Niemcy - co ważne dla Polski - wydają się być bardziej odporne.
Ale i u nas spadek PKB w ostatnim kwartale roku może być głębszy, niż wcześniej się spodziewano - (ekonomiści Pekao SA szacują go teraz na 4 proc. rok do roku), a odbicie w przyszłym roku mniejsze (mBank obniżył właśnie swoją prognozę wzrostu PKB na 2021 r. do 3,8 proc. z 4,9 proc). Ważny jest nie tylko bezpośredni wpływ ograniczeń na poszczególne biznesy, ale i - a nawet przede wszystkim - zachowania samych konsumentów.