Branża hotelarska bardzo mocno ucierpiała na skutek obostrzeń wprowadzonych podczas jesienno-zimowej fali koronawirusa. Najbardziej poszkodowani są hotelarze prowadzący działalność w górach, bo stracili możliwość zarobkowania w sezonie. Wielu z nich jest w coraz gorszej sytuacji finansowej.
Problemy finansowe podhalańskich przedsiębiorców chcą wykorzystać zewnętrzni inwestorzy. Jak informuje dziennikzachodni.pl, przedsiębiorcy prowadzący pensjonaty oraz hotele na Podhalu coraz częściej otrzymują oferty kupna ich firm za bezcen.
- Docierają do nas sygnały, że zaczęli się pojawiać inwestorzy, którzy są zainteresowani odkupieniem nie działających firm. Oferują 25-30 proc. wartości nieruchomości sprzed czasów pandemii - mówi Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. - Zainteresowani najczęściej rozpytują, czy dana nieruchomość nie jest na sprzedaż. Ale zdarzył się też przypadek, że inwestor przyszedł dosłownie z walizką z gotówką, by w ten sposób zachęcić do podjęcia decyzji i podpisania aktu notarialnego - dodaje.
Oferty kupna dotyczą zarówno dużych pensjonatów, jak i pojedynczych kwater. Do górali zgłaszają się nie tylko osoby związane z branżą hotelarską, ale także przedsiębiorcy niemający z nią wcześniej styczności. Okazję na rynku chcą podobno wykorzystać także międzynarodowe fundusze inwestycyjne.
W ubiegłym tygodniu rząd podjął decyzję o luzowaniu obostrzeń, co może okazać się ratunkiem dla podhalańskich hotelarzy. Od 12 lutego w ścisłym reżimie sanitarnym funkcjonować będą mogły hotele i miejsca noclegowe. Będzie w nich obowiązywać limit do 50 proc. obłożenia miejsc noclegowych. Restauracje hotelowe będą nadal zamknięte, ale posiłki będą mogły być przynoszone do pokoi.