Bartosz Fiałek to reumatolog i - jak można przeczytać na jego profilu twitterowym - popularyzator wiedzy medycznej. W mediach społecznościowych, gdzie obserwuje go kilka tysięcy osób, wypowiedział się ostatnio jednak nie w swojej dziedzinie, a w temacie bardziej ekonomicznym.
Uważam, że w dobie ogromnej tragedii gospodarczej oraz ekonomicznej, pieniądze ze świadczenia "500+" powinny zostać czasowo przekazywane na fundusz wsparcia polskich przedsiębiorców, którzy cierpią z powodu COVID-19.
PS Sam otrzymuję 500 złotych na moją wspaniałą córkę, Julię. Chętnie dołożę się dla upadających polskich przedsiębiorstw, do puli ponad 2 miliardów złotych miesięcznie
- napisał Fiałek na Facebooku.
Wydatki na 500 plus w 2021 roku mają sięgnąć 41,1 mld zł. ZUS ostatnio poinformował, że na zwolnienia ze składek i postojowe poszło od początku pandemii 18,5 mld zł. Z kolei rząd przekazał, że tarcze PFR i inne formy wsparcia przedsiębiorców to koszt 144 mld zł. Dodatkowe 41,1 mld zł wydatnie wsparłoby więc system, gdy myślimy o bezpośrednim transferze. Nie można jednak zapominać, że 500 plus pozytywnie wpływa na wzrost konsumpcji, a więc pieniądze te trafiają do przedsiębiorców oraz pośrednio, w formie np. podatku VAT, znów do budżetu.
Pomysł Fiałka redakcja money.pl skonfrontowała z rządem oraz ekonomistami.
Money.pl o realizację pomysłu lekarza zapytało Ministerstwo Rozwoju, resort rodziny oraz Ministerstwo Zdrowia. Jedynie ostatni organ odpowiedział redakcji.
Z całym szacunkiem, ale myślę, że ostatnią rzeczą, jaką teraz należy czynić, to stawiać propozycje, które będą skłócały różne grupy społeczne, a tak odbieram tę sugestię. Prosiłbym o rozwagę w tej kwestii. Nakłady na służbę zdrowia w ostatnich latach rosną bardzo szybko, a w dobie epidemii nikt nie stawia granicy w transferach do służby zdrowia
- powiedział money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Serwis o ocenę pomysłu poprosił też ekspertów. Tylko jeden, ekonomista prof. Witold Orłowski, uważa, że wydatki konsumpcyjne, które nie są niezbędne, można zawiesić. - Bez 500 plus przetrwamy - uważa Orłowski. Ale nie widzi szans, by rząd się na to zdecydował, gdyż program ma zbyt duże znaczenie dla poparcia wśród obywateli.
Inaczej uważają dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, wykładowca na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Marcin Kędzierski, główny ekonomista Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Zdaniem Kędzierskiego zawieszanie 500 plus to bardzo zły pomysł, ponieważ dla niektórych gospodarstw domowych to pozycja niezbędna w budżecie, szczególnie w małych miejscowościach. Starczewska-Krzysztoszek dodaje, że odebranie świadczenia, sprawi, że znajdą się one w bardzo trudnej sytuacji.
Starczewska-Krzysztofek proponuje też by, zamiast zawieszać 500 plus, przywrócić kryterium dochodowe przy wypłacie świadczenia na drugie i każde kolejne dziecko, gdyż nie widzi podstaw, by w kryzysie świadczenie dostawali wszyscy. Dzięki temu rozwiązaniu pieniądze trafiałyby tylko do najbardziej potrzebujących.
Głosy ekspertów wpisują się w trwającą rewolucję myślenia części ekonomistów o wydatkach państwa, które powinno zwiększać konsumpcję w kryzysie, a oszczędności szukać w czasie hossy. Mówił o tym w ostatnim wywiadzie Grzegorza Sroczyńskiego dla next.gazeta.pl dr. Wojciech Paczos, wykładowca w Cardiff University oraz członek Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN.