Białoruś doczekała się reakcji ze strony UE. Kto dokładnie zostanie wpisany na czarną listę, okaże się wraz z publikacją decyzji w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej, co ma nastąpić na początku przyszłego tygodnia. Osoby objęte sankcjami będą miały zakaz wjazdu do Wspólnoty i zamrożone majątki w Europie.
Unia zagroziła Białorusi restrykcjami zaraz po porwaniu pod koniec maja samolotu relacji Ateny - Wilno i aresztowaniu w Mińsku Ramana Pratasiewicza, białoruskiego opozycjonisty.
Najpierw - dość szybko, jak na standardy unijne - kraje członkowskie podjęły decyzję o wprowadzeniu zakazu lotów nad terytorium Wspólnoty dla wszystkich białoruskich linii lotniczych i zamknęły dla nich lotniska zakazując lądowań i startów. Teraz sfinalizowano prace nad sankcjami dyplomatycznymi. A ponieważ wcześniej toczyły się negocjacje w sprawie rozszerzenia restrykcji za represje wobec obywateli, te dwie decyzje połączono i na czarną listę trafią zarówno osoby, które brały udział w uprowadzeniu samolotu, jak i funkcjonariusze odpowiedzialni za represje wobec obywateli.
Rozpoczęły się też konsultacje między krajami członkowskimi w sprawie nałożenia na Białoruś sankcji gospodarczych, uderzających w kluczowe sektory gospodarki i w firmy współpracujące z reżimem w Mińsku.
Roman Protasewicz to współtwórca i były redaktor naczelny kanału NEXTA, który m.in. prezentuje w mediach społecznościowych dowody na łamanie prawa przez białoruskie władze. Wyjechał z Białorusi w 2019 roku. Azylu politycznego udzieliła mu Litwa.
Opozycjonista został zatrzymany w maju. Był na pokładzie samolotu, który zmierzał z Grecji na Litwę. Władze Białorusi zmusiły pilotów do zmiany trasy i lądowania w Mińsku. Ryanair Sun, linia do której należy maszyna, otrzymała informacje o rzekomej bombie. Po wylądowaniu pokład został przeszukany, jednak ładunku nie znaleziono. Protasiewicz znajduje się w areszcie.