Wenecja o zbyt dużym ruchu turystycznym mówi od lat. Od dawna zapowiada też ograniczenia, które mają dotknąć turystów przede wszystkim finansowo. I choć problem miasta na początku pandemii całkowicie zniknął, ruch turystyczny w tym roku się odradza.
Jak donosi Reuters, niekontrolowany napływ turystów do Wenecji ma skończyć się w przyszłym roku. Władze chcą, aby do historycznego centrum nie można było wjechać, tak jak do każdego innego miasta. Wprowadzone zostaną bilety wstępu. Zależnie od pory roku, za postawienie stopy na jednej z weneckich wysp trzeba będzie zapłacić 3 lub 10 euro. Wyższa stawka będzie oczywiście obowiązywać w sezonie.
Od zasady będą rzecz jasna wyjątki. Za wjazd do miasta ani centa nie zapłacą mieszkańcy Wenecji, osoby pracujące tam oraz turyści, którzy zdecydują się na rezerwację noclegu w hotelu w historycznym centrum. Co więcej, władze w łatwy sposób wyeliminują spontaniczne, jednodniowe wycieczki. Bilety trzeba będzie kupić przez internet z wyprzedzeniem (na razie nie wiadomo, jak dużym).
Takie decyzje nie powinny dziwić. Wenecji od lat zależy przede wszystkim na pozbyciu się turystów jednodniowych. Tych, którzy do historycznego centrum wjeżdżają tylko na kilka lub kilkanaście godzin, a na noc wracają na stały ląd. Z perspektywy miasta to najgorsi przyjezdni, bo na miejscu zostawiają najmniej pieniędzy wzmagając jednocześnie zatłoczenie.
Aby przepisy - które władze chcą wprowadzić w drugiej połowie przyszłego roku - nie były martwe, Wenecja już teraz przygotowuje się na sprawne zarządzenie ruchem turystycznym. Pomóc ma w tym 468 kamer monitoringu, sieć czujników oraz system śledzenia telefonów komórkowych.
Władze zamierzają w ten sposób monitorować przepływ osób w mieście. System ma przetwarzać dane na bieżąco i co 15 min zdawać raport z zatłoczenia miasta. Co więcej, - zdaniem władz - nie zagrozi prywatności mieszkańców i turystów, bo dane, które zobaczą operatorzy, mają być anonimowe.
Wenecja zamierza też postawić bramki na wejściu do historycznego centrum, przez które wchodzić mają turyści. Gdy w środku znajdzie się maksymalna liczba osób, bramki zostaną zamknięte, a kolejne osoby będą musiały poczekać na swoją kolej. Władze - jak deklarują - nie chcą zabraniać nikomu wstępu do miasta, a jedynie sprawić, że stanie się ono miejscem bardziej przyjaznym przede wszystkim dla mieszkańców, ale i turystów.
Wenecję każdego roku odwiedza ok. 25 mln osób. To ogromna liczba w porównaniu do wielkości miasta. W jego granicach administracyjnych mieszka 260 tys. osób, z czego zaledwie 60 tys. w historycznym, położonym na wyspach centrum.