Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zdecydował w poniedziałek o karze dla Polski za utrzymanie wydobycia w kopalni Turów. "Ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów, Polska zostaje zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 000 euro dziennie" - napisano w decyzji.
Tymczasem Polska od miesięcy prowadzi negocjacje ze stroną czeską, które jak dotąd nie doprowadziły do przełomu. Co dalej?
- Sprawa jest złożona. Ja nie o wszystkim mogę mówić, bo mam taką wiedzę, której ujawnienie jeszcze bardziej skomplikowałoby sytuację procesową Polski - powiedział w "Studiu Biznes" Jarosław Gowin, szef Porozumienia. W jego opinii kara finansowa za Turów jest "nieproporcjonalna" i "idąca zdecydowanie za daleko".
- Uważam, że rząd nie może zamknąć tej elektrowni. To byłby cios w bilans energetyczny Polski - podkreślił rozmówca Łukasza Kijka, po czym dodał, że Polska będzie musiała zapłacić kary za Turów. - Bo nawet jeżeli rząd odmówi, to te środki zapewne będą odciągane z funduszy należnych Polsce - wyjaśnił.
Były wicepremier w rządzie Zjednoczonej Prawicy przyznał, że negocjacje z Czechami zostały "spartaczone". - Trzeba te negocjacje zintensyfikować i podejść z większą dozą dobrej woli do argumentów strony czeskiej, nawet jeżeli ona taką dobrą wolę dozuje ze względu na toczącą się kampanię wyborczą - mówił Jarosław Gowin.
Zapytany o kulisy negocjacji i ogłoszony w maju przez premiera Mateusza Morawieckiego sukces negocjacyjny ze stroną czeską w sprawie Turowa, szef Porozumienia odpowiedział: "Znam kulisy, ale to jest właśnie ta część wiedzy, o której nie chciałbym publicznie mówić". Dopytywany o kwestię ogłoszonego sukcesu, Gowin nazwał to "nieporozumieniem". - Panowie się nie zrozumieli. Nie zmienia to faktu, że od tamtego faktu upłynęło parę miesięcy. Nasi negocjatorzy mogli w tym czasie przedstawić propozycje, które zapewne ułatwiłyby znalezienie porozumienia ze stroną czeską - dodał.