Polski bank centralny mocno zaskoczył. Zdecydował się na podwyżkę stóp procentowych, i to nie "sygnalną", jaką sugerowali wcześniej niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej, czyli organu decyzyjnego NBP, któremu przewodniczy prezes banku, Adam Glapiński. Główna stopa wzrosła o 40 punktów bazowych, z 0,1 do 0,5 proc.
Konsensus ekonomistów i analityków zakładał, że Rada na obecnym posiedzeniu poziomu stóp nie zmieni, najwyżej zasugeruje w komunikacie, że zrobi to w kolejnych miesiącach, część ekspertów obstawiała listopad, inni jako scenariusz bazowy przyjmowali ruch w górę na początku przyszłego roku.
Zaskoczenie jest zatem spore, a dla rynku pozytywne - bo właśnie na to liczyli inwestorzy. Widać to po kursie walutowym - złoty, który już od południa rósł, jeszcze bardziej się umocnił - wobec euro błyskawicznie o cztery grosze. Około 15:30 na rynku za jedno euro trzeba było "płacić" 4,55 zł - a jeszcze rano 4,63 zł.
Notowania euro wobec złotego stooq.pl
Ruch wobec dolara jest mniejszy, bo też dolar dziś ogólnie umacniał się na światowych rynkach (wspierają go obawy związane z kryzysem gazowym, który wywiera gospodarczą presję, m.in. w Europie, ale nie tylko). Ale i przy tej parze walutowej widać umocnienie polskiej waluty - po 15:30 do 3,94 zł - w okolicach 8:00 przebijaliśmy poziom 4 zł.
Notowania dolara wobec złotego Źródło: stooq.pl
Jest i giełdowa reakcja. Indeks zbierający notowane na GPW banki podskoczył błyskawicznie i rośnie o ponad 2 proc.
Rada Polityki Pieniężnej (bo technicznie to ona na posiedzeniach odbywających się co miesiąc decyduje o tym, co zrobić ze stopami, a decyzje te wykonuje NBP) nie zmieniała wysokości stóp od maja 2020. Wtedy zakończyła krótki cykl trzech obniżek, które miały miejsce w marcu, kwietniu i maju tamtego roku. Po tych cięciach główna stopa spadła z 1,5 proc. do rekordowo niskiego poziomu 0,1 proc. RPP zrobiła to (podobnie zresztą jak wiele innych banków centralnych) po to, by wesprzeć gospodarkę pogrążoną w koronakryzysie. W dużym uproszczeniu: im niższe stopy, tym tańsze kredyty, więc tym "tańszy" pieniądz na rynku - to oznacza wsparcie wydatków, co powinno pobudzać gospodarkę.
Niskie stopy mogą też jednak sprzyjać wzrostowi inflacji (skoro jest tyle pieniędzy i rośnie popyt na towary i usługi, dostawcy mogą podnosić ceny), zatem podnoszenie ich poziomu powinno wzrost cen ograniczyć i nie doprowadzić do gospodarczego przegrzania. Inflacja rośnie w ostatnich miesiącach nie tylko w Polsce (we wrześniu wyniosła 5,8 proc. rok do roku) i na świecie widać było reakcje na nią. Podwyżki stóp miały miejsce niedawno w naszym regionie - na Węgrzech, w Czechach i Rumunii.
NBP nieco odstawał od tego regionalnego trendu, ale też prezes polskiego banku wielokrotnie podkreślał, że podwyższona inflacja jest przejściowa, a jej przyczyny zewnętrzne (tzw. szoki podażowe), takie, na które NBP nie ma wpływu. Adam Glapiński ostatnio mówił tak wręcz niespełna dobę przed decyzją RPP, późnym popołudniem 5 października, dodając jednak, że widzi, że konieczność zmiany się zbliża. Pisaliśmy o tym w poniższym tekście:
Teraz polskie stopy na tle regionu wyglądają tak:
Uzasadnienie swojej decyzji RPP opisze w osobnym komunikacie.