Ryzyko utrwalenia się inflacji na poziomie przekraczającym cel inflacyjny w średnim okresie wzrosło w ostatnim okresie bardzo mocno ze względu na wystąpienie kolejnych globalnych szoków podażowych. One przesunęły w górę skalę oczekiwań inflacyjnych
- komentował w czwartek Adam Glapiński podczas konferencji prasowej. Dodawał, że chce "starannie" podkreślić, że decyzja RPP nie ma na celu obniżenia bieżącej inflacji.
To jest niemożliwe, nie obniżymy cen ropy naftowej, paliw, energii, gazu. To wszystko nie leży w naszej gestii
- przekonywał prezes NBP. Długo mówił o "wiązce" czynników podażowych podbijających inflację do poziomów nienotowanych w wielu krajach od dziesięcioleci. Wspominał m.in. o drożejących cenach uprawnień do emisji CO2, surowcach energetycznych i rolnych, w tym także o "kartelach manewrujących cenami ropy naftowej" czy tym, że "szef jednego państwa [Władimir Putin - red.] może decydować o cenach gazu w Europie".
Glapiński tłumaczył, że celem decyzji RPP o podwyżce stóp było niedopuszczenie do utrwalenia wysokiej inflacji w średnim okresie. Jak dodawał, "mniej więcej wycofaliśmy się na pozycje sprzed pandemii".
Wycofaliśmy dopalacz, który wprowadziliśmy do gospodarki, aby podtrzymać ją w czasie kryzysu. Doszliśmy do wniosku, że podstawowe elementy kryzysu mamy już za sobą, choć nie lekceważymy pandemii. Zakładamy jednak, że nie będzie miała już takich skutków ekonomicznych
- wskazywał prezes NBP.
Prezes NBP cieszył się z powodu m.in. rosnących wynagrodzeń, liczby pracujących osób czy inwestycji przedsiębiorstw.
Odbiliśmy się od kryzysu, osiągnęliśmy już poziom sprzed kryzysu, wszystko się ładnie rozwija
- mówił Glapiński.
Prezes NBP zwrócił uwagę, że w komunikacie po środowym posiedzeniu RPP nie ma żadnego zdania ani o tym, że podwyżka była jednorazowa ani, że jest początkiem cyklu. - To nie jest przypadkowe działanie, jest przemyślane - mówił Glapiński. Dodawał, że kolejne decyzje RPP będą zależeć od kształtowania się koniunktury i inflacji.
Jednocześnie Glapiński zwrócić jednak uwagę, że podwyżka jest bardzo duża - od razu o 0,40 punktu procentowego, choć rynek przewidywał ewentualną podwyżkę tylko o 0,15 pp.
Ta podwyżka jest duża, żeby coś znaczyć, żeby jakiś wpływ na gospodarkę wywrzeć. Teraz spokojnie będziemy się dłuższy czas przyglądać, jaki jest efekt tej podwyżki
- mówił prezes NBP.
Nie zapowiadamy, że to będzie cykl i nie zapowiadamy, że to nie będzie cykl. Będziemy siedzieć i patrzeć, jaka jest reakcja na naszą decyzję
- dodawał Glapiński.
Im dłużej będzie się utrzymywać podwyższony poziom inflacji wynikający z czynników zewnętrznych, podażowych, szokowych, tym większe jest prawdopodobieństwo, że w następnych kwartałach - w średnim okresie, który nas interesuje - to się utrwali w nawykach, oczekiwaniach, a może nawet jakichś efektach drugiej rundy. Do tego dopuścić nie możemy
- mówił prezes NBP. Tłumaczył jednak, że nie ma na razie w Polsce efektów drugiej rundy i spirali cenowo-płacowej.
Prezes NBP skomentował także apel grupy ekonomistów - w tym trzech byłych prezesów NBP (Leszka Balcerowicza, Marka Belki i Hanny Gronkiewicz-Waltz) - do NBP o tłumienie inflacji.
Czytamy wszystko, ale korzystamy tylko z racjonalnych i inteligentnych uwag, a nie politycznych. Niezależnie, ilu byłych funkcjonariuszy jakichś instytucji publicznych się zbierze i przedstawi podpisy. Można się pośmiać, coś tam pożartować, ale to wszystko
- mówił Glapiński. Dodawał, że apel ten był "w złym guście" i "niekulturalny".
Poza tym jaskrawo łamie podstawową zasadę państwa demokratycznego, że bank centralny jest niezależną instytucją. Tym ludziom myli się polityka z ekonomią, oni się gubią w tych dwóch rolach
- dodawał prezes NBP.
Jednocześnie Glapiński odniósł się do słów Hanny Gronkiewicz-Waltz z czwartkowego wywiadu w Radiu Zet, w którym była prezes NBP i była prezydent Warszawy stwierdziła, że presja ze strony sygnatariuszy apelu miała wpływ na decyzję RPP o podwyżce stóp.
Mogę zapewnić w imieniu członków RPP, że to nie miało znaczenia. Jeśli coś miało znaczenie, to raczej porady Ducha Świętego w zakresie polityki pieniężnej
- stwierdził Glapiński.
Prezes NBP ustosunkował się także do dyskusji, która pojawiła się po jego wypowiedzi podczas Kongresu 590, że Polska "bez środków unijnych, którymi teraz się nas szantażuje, jest w stanie sobie zapewnić dynamiczny rozwój".
Nasze korzyści z UE głównie dotyczą uczestnictwa we wspólnym rynku. Transfery mają mniejsze znaczenie. Zerwał się chór oburzenia, że bez nowych środków unijnych [z Funduszu Odbudowy - red.] wspaniale sobie damy radę. Oczywiście, że tak! Cały program rozwoju możemy zrealizować bez tych środków. I to nie jest obrazoburstwo ani występowanie z UE. Te środki są ważne, każdy miliard dla gospodarki jest ważny. Ale i tak sobie damy radę. A to członkostwo w UE jest korzystne. Ale trzeba walczyć każdego dnia, żeby to członkostwo było na dobrych warunkach, a nie żebyśmy byli spychani w kąt
- mówił podczas czwartkowej konferencji prasowej Glapiński. Dodawał, że "bliski jest dzień, że z Niemcami, Francuzami, Hiszpanami czy Włochami będziemy rozmawiać na forum europejskim jak równy z równym. - Za dwadzieścia lat tak będzie, jak się nic nie zmieni - mówił prezes NBP.
Na środowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej bardzo niespodziewanie zdecydowała o podwyżce stóp procentowych w Polsce. Stawka referencyjna poszła w górę z 0,10 proc. do 0,50 proc. Dotychczas RPP nie reagowała na bardzo podwyższoną inflację, a prezes NBP i przewodniczący RPP Adam Glapiński przekonywał, że wpływają na nią wyłącznie czynniki, na które NBP nie ma wpływu (np. podwyżki cen wywozu śmieci, drożejące surowce, nowe daniny itd.). Ba, osoby sugerujące podwyżki stóp jeszcze we wrześniu odsądzał od czci i wiary, mówiąc o "złej woli", "braku rozumu" czy "szkolnym błędzie".
Ci, co zachęcają do podwyżki stóp, namawiają, żebyśmy mieli stagflację. Nie wiem, skąd się biorą takie pomysły
- mówił jeszcze miesiąc temu Glapiński.
Nie wiadomo, czy sam Glapiński głosował za podwyżką stóp (tego dowiemy się za ponad miesiąc), ale na pewno mocno zmienił retorykę. Zresztą już w komunikacie RPP po posiedzeniu można było przeczytać, że wprawdzie nadal inflację może podbijać m.in. wzrost cen surowców, w tym energetycznych i rolnych, to jednak "w sytuacji prawdopodobnego dalszego ożywienia aktywności gospodarczej i korzystnej sytuacji na rynku pracy inflacja może utrzymać się na podwyższonym poziomie dłużej niż dotychczas oczekiwano".