Polska Agencja Prasowa nieoficjalnie ustaliła, że rząd zdecydował już, jak będą wyglądały dopłaty do rachunków na prąd w roku 2022. Z informacji PAP wynika, że pod uwagę brane będzie kryterium dochodowe.
Doniesienia potwierdził w Programie 1 Polskiego Radia Michał Kurtyka, minister klimatu i środowiska. - Rozwiązania, które proponujemy to 1 mld 500 mln zł. Obejmą prawie co 5 gospodarstwo w Polsce. Bardzo zależy nam na tym, aby szczególną troską objąć te gospodarstwa, które znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji dochodowej - stwierdził.
I tak do programu kwalifikować mają się osoby, których miesięcznie dochody nie przekraczają 1563 zł (dla gospodarstw jednoosobowych) i 1115 zł - dla gospodarstw wieloosobowych.
Środki przewidziane w budżecie na dopłaty mają sięgać półtora mld zł - ustaliła agencja. Zostaną skierowane głównie do emerytów i rencistów, szczególnie tych uzyskujących świadczenia na najniższym poziomie.
To, że rząd chce dopłacać do prądu, wiadomo już od miesięcy, do tej pory nie zdradzono jednak żadnych konkretów. Wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio we wtorek informował, że wkrótce powinien pojawić się projekt ustawy o wsparciu najuboższych odbiorców prądu.
W gestii Ministerstwa Klimatu i Środowiska jest wprowadzanie rozwiązań, które mogłyby chronić najuboższych odbiorców. Nad taką ustawą intensywnie pracujemy. Myślę, że w najbliższych kilku dniach ujrzy ona światło dzienne. Jest jeszcze w pewnych konsultacjach wewnętrznych
- powiedział na antenie TVN 24.
Na jak duże kwoty będą mogli liczyć beneficjenci nowego programu? Tego jeszcze nie wiadomo. Wciąż nie jest też jasne, jak duża będzie skala podwyżek cen energii elektrycznej.
Zarówno branżowi eksperci, jak i sam Urząd Regulacji Energetyki, który zatwierdza taryfy dla odbiorców indywidualnych, nie ukrywają, że ceny wzrosną. Ich skala może sięgnąć nawet kilkudziesięciu procent.
Nie ma też szans, że energia elektryczna zacznie w najbliższym czasie tanieć.
Najbliższe lata to będzie czas drogiej energii wszędzie, nie tylko w Polsce. Uprawnienia do emisji CO2 mogłyby w tym czasie teoretycznie wzrosnąć aż do 170 czy nawet 200 euro za tonę - teraz to okolice 60 euro, w sierpniu było jeszcze 50 euro, a rok temu mniej niż 30. Oczywiście, wydaje mi się, że nikt z decydentów politycznych w Europie do takiego wzrostu cen energii nie dopuści, ale do tego będzie potrzebne porozumienie ponad wieloma podziałami, czy to w Radzie Europejskiej, czy w samej Komisji
- stwierdził w rozmowie z next.gazeta.pl Piotr Arak, Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, autor książki "Pandenomia. Czy koronawirus zakończył erę neoliberalizmu?".