Państwowa Inspekcja Pracy chce mieć prawo zmieniania umów cywilnoprawnych na umowy o pracę. Oznacza to, że spora rzesza Polaków może przejść z automatu na etat. A to może oznaczać dla nich np. niższe pensje dziś i wyższe emerytury w przeszłości. O projektowane przepisy zapytaliśmy u źródła - Dariusza Mińkowskiego, zastępcę Głównego Inspektora Pracy. Posłuchaj fragmentu programu "Studio Biznes".
Państwowa Inspekcja Pracy pracuje nad projektem ustawy, który dałby jej znacznie większe kompetencje. Najważniejszą zmianą zakładaną w dokumencie ma być uprawnienie do zamiany umowy cywilnoprawnej (o dzieło, zlecenia) lub umowy B2B (pomiędzy samozatrudnionym o daną firmą) w umowę o pracę. Dziś praktyka jest odwrotna - jeżeli PIP uważa, że np. pracownik zatrudniony na umowę zlecenia wykonuje pracę charakterystyczną dla etatu, może zainterweniować u pracodawcy albo oddać sprawę do sądu. Osoby niezgadzające się z tą decyzją mogłyby odwołać się do sądu. Projekt gotowej ustawy ma niebawem trafić do Sejmu. Czy zyska poparcie większości? Według gościa "Studia Biznes" jest zainteresowanie zarówno w rządzie, jak i w parlamencie tym projektem.
Zmiany, które rozważa Inspekcja, to nie jedyna zmiana, która czekać może pracujących. W Polskim Ładzie znajduje się bowiem przepis, który umożliwi "ozusowanie" umów zleceń. W praktyce może to oznaczać, że miesięczne wynagrodzenie "na rękę" spadnie o ok. 400-500 zł. — Pracodawcom przestanie się to opłacać, więc zaczną przechodzić na etat lub spróbują wykorzystać umowy o dzieło — twierdzi Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego. Obniżka wynagrodzenia przełoży się jednak na wyższe świadczenia. — Dziś zleceniobiorcy mogą się denerwować, że zarobią mniej. Ale to są ci sami ludzie, którzy za jakiś czas byliby pierwsi do narzekania, że państwo ich okrada na wysokości emerytury — ocenia ekspert.