Inflacja w grudniu 2021 r. wyniosła 8,6 proc. - poinformował w piątek 14 stycznia Główny Urząd Statystyczny. Tym samym potwierdził tzw. szybki szacunek podany tydzień wcześniej. Spośród kilkudziesięciu kategorii towarów i usług, które analizuje GUS, w dół rok do roku poszły wyłącznie ceny sprzętu telekomunikacyjnego (o 2,9 proc.; a i tu w grę wchodzi metodologia analizy GUS).
Co dalej? Tak naprawdę na to pytanie odpowiedź bardzo chcieliby znać nie tylko zwykli Kowalscy, lecz także ekonomiści. Albo inaczej - ci drudzy mają bogatą wiedzę, doświadczenie i godne pozazdroszczenia modele. To, co widzą, w swoich prognozach uwzględniają (m.in. drożejąca żywność, bardzo wysokie ceny nośników energii, presja popytowa windująca w Polsce ceny).
Nie mają jednak jednego - szklanej kuli, dzięki której przewidzieliby nie tylko niespodziewane szoki rynkowe, lecz także decyzje rządu.
Po tym, jak we wtorek 11 stycznia premier Mateusz Morawiecki zaprezentował zręby tarczy antyinflacyjnej 2.0, eksperci rynkowi znów musieli zrewidować swoje prognozy. Tarcza 2.0 zakłada m.in. obniżkę stawek VAT na paliwo (z 23 proc. do 8 proc.), gaz i żywność (do 0 proc.). Rząd obniży również VAT na nawozy i przedłuży obniżkę VAT na prąd z tarczy 1.0. Tarcza antyinflacyjna 2.0 zostanie wdrożona 1 lutego i według aktualnego planu będzie obowiązywała do końca lipca br.
Ogłoszona w grudniu tarcza 1.0 zakładała m.in. dodatek osłonowy dla części osób, a także m.in. obniżenie stawki VAT na gaz ziemny i ciepło systemowe (ogrzewanie z kaloryferów) z 23 proc. do 8 proc. Zniesiono też akcyzę i obniżono stawkę VAT (z 23 do 5 proc.) na energię elektryczną oraz obniżono akcyzę na paliwa.
Z dwóch tarcz zrobiła się już pokaźna lista zmian m.in. podatkowych, którą ogarnąć spróbowali ekonomiści z mBanku.
Bez tarcz antyinflacyjnych konsensus prognoz ekonomistów był raczej taki, że w pierwszych miesiącach 2022 r. zobaczylibyśmy szczyt inflacji (zapewne nawet powyżej 10 proc. rok do roku), po którym tempo wzrostu cen powoli by opadało.
Tarcze to wszystko zmieniły. Ekonomiści z różnych banków pokazali nowe wykresy z prognozami inflacji w 2022 i 2023 r. (o nich nieco później). Ale tarcze de facto dobitnie pokazały też, że rząd ma w swoich rękach mechanizmy, którymi może w pewnej mierze sterować w krótkim terminie odczytami inflacji.
Nie na wszystko ma oczywiście wpływ, choć na pewne rzeczy bardzo by chciał. Chodzi np. o ceny żywności czy nawozów, w których przypadku obniżka stawki VAT wcale nie musi przełożyć się na niższe ceny na półkach. Premierowi Morawieckiemu pozostał nieformalny nacisk na detalistów. O ile pierwsze duże sieci handlowe już zwietrzyły w obniżce VAT możliwości marketingowe ("obniżamy ceny na tysiące towarów"), o tyle zachowanie małych sklepików jest wielką niewiadomą (także w realiach zamieszania z wysokością obciążeń podatkowo-składkowych po wejściu w życie Polskiego Ładu).
Na niepokornych rząd w zanadrzu ma też odgórną regulację niektórych towarów. Przebąkiwał o tym już poseł PiS Kazimierz Smoliński. Szlaki przeciera zaś Viktor Orban na Węgrzech - tam od lutego zamrożone (na poziomie z połowy października 2021 r.) zostaną ceny mleka, cukru, oleju, mąki, piersi z kurczaka i nogi wieprzowej.
Prognozy ekonomistów przypominają obecnie - jak określił to Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium - "formację okulara". Taki wizualny efekt daje nałożenie na siebie aktualnych projekcji inflacji z sytuacją, gdyby tarcz nie było. Najpierw inflacja jest sztucznie obniżona, potem jednak - po wygaśnięciu tarcz - pojawia się górka (której z kolei by bez tarcz nie było).
Na dziś prawdopodobny scenariusz wygląda tak, że w styczniu zobaczymy odczyt inflacji rocznej w miarę podobny do grudniowego (być może jeszcze nieco wyższy), po czym przez kolejne pół roku tempo wzrostu cen ma być coraz niższe. To "nieco niższe" nadal oznacza jednak bardzo wysoką inflację - według prognoz ekonomistów najmniej około 5-6 proc. rok do roku.
Tyle że po wygaśnięciu kolejnych elementów tarczy czeka nas wystrzał wskaźnika inflacji - w okolice ponad 9, a może nawet ponad 10 proc. Kolejny skok inflacji to początek 2023 r., gdy działać będzie efekt bazy.
Z drugiej strony, nie jest wykluczone, że bliżej lipca br., gdy tarcza 2.0 miałaby wygasać, rząd uzna, że warto ją przedłużyć. Prognozy wezmą w łeb i ponownie odsuną w czasie moment inflacyjnego uderzenia.
Gdy zaczną wygasać tarcze, zaobserwujemy skokowy wzrost inflacji, który ma dużą szansę być wzrostem dwucyfrowym. Można sobie doskonale wyobrazić, jak dużo emocji ten odczyt przyniesie. Prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zdarzenia będzie można - z wyprzedzeniem miesiąca/dwóch - dość precyzyjnie ocenić. Z tego tytułu można zakładać, że rząd może zechcieć przesunąć moment zakończenia tarczy
- komentują ekonomiści mBanku. Dodają, że sierpniowy termin wygaśnięcia tarcz może być o tyle problematyczny, że prawdopodobnie wówczas nastąpi też apogeum wzrostów cen żywności.
Dużo bezpieczniej kończyć tarcze na przełomie trzeciego i czwartego kwartału, kiedy inflacja będzie po prostu sama z siebie nieco niższa. Można sobie także wyobrazić, że część rozwiązań podatkowych tarcz zostanie z nami na stałe, a więc będzie nowym, stałym elementem ekspansji fiskalnej
- uważają eksperci. I nie jest to odosobniona opinia, podobne przeczucia ma m.in. Ignacy Morawski, główny ekonomista "Pulsu Biznesu".
Średnioroczna inflacja (czyli średnia z odczytów inflacji rocznej ze wszystkich dwunastu miesięcy) w 2021 r. wyniosła 5,1 proc. Prognozy ekonomistów wskazują, że wskaźnik ten za 2022 r. przekroczy 7 proc. Za 2023 r. będzie zapewne tylko niewiele niższy. Przykładowo, ekonomiści PKO Banku Polskiego zakładają na razie, że średnioroczna inflacja w 2022 wyniesie 7,1 proc., a w 2023 6,8 proc.
Zgodnie z obecnymi prognozami ekonomistów inflacja roczna mogłaby zejść w okolice celu inflacyjnego NBP (zasadniczo 2,5 proc., ale w luźniejszym ujęciu 1,5-3,5 proc.) dopiero na przełomie lata i jesieni 2023 r. Stanie się to też w efekcie schładzania gospodarki podwyżki stóp przez Radę Polityki Pieniężnej).
Według naszych prognoz kosztem tarcz (poza szacowanym przez rząd spadkiem przychodów o 15 mld zł) będzie utrzymanie się inflacji znacznie dłużej powyżej 6 proc., bo do końca lata 2023 r. zamiast wyraźnego cofnięcia poniżej 4 proc. na początku przyszłego roku
- komentują ekonomiści banku Santander Polska.
Eksperci rynkowi spierają się też o to, czy tarcze antyinflacyjne mogą w dłuższym okresie podbić inflację. Przykładowo, ekonomiści banku Santander zwracają uwagę, że tarcze wspierają popyt konsumpcyjny, a więc mogą oddziaływać proinflacyjnie. Z drugiej strony wskazują, że tarcze mogą potencjalnie ograniczać inflację poprzez zmniejszenie oczekiwań inflacyjnych i płacowych.
Bardzo ciekawą opinię w rozmowie z Grzegorzem Siemionczykiem z "Parkietu" wyraził Łukasz Tarnawa, główny ekonomista Banku Ochrony Środowiska. Zgodnie z jego przekonaniem tarcze mogą zapobiec inflacyjnej panice. - Z punktu widzenia wpływu inflacji na gospodarstwa domowe lepszy jest scenariusz, w którym wzrost cen przez wiele miesięcy utrzyma się w okolicy 6-7 proc. niż scenariusz, w którym choćby chwilowo osiągnie on ponad 10 proc., a potem wyraźnie opadnie - mówił Tarnawa.