137,4 tys. - tyle wakatów istniało na polskim rynku pracy pod koniec 2021 r - informuje Główny Urząd Statystyczny. To wprawdzie mniej niż w drugim i trzecim kwartale ub.r., ale wyjaśnieniem są tu sezonowe wahania. Gdyby patrzeć na stan nieobsadzonych miejsc pracy na koniec roku, to w 2021 r. było ich niemal najwięcej w historii (zaraz po rekordzie - 139,2 tys. - z 2018 r.) i aż o 63 proc. więcej na koniec 2020 r. (wówczas 84,4 tys.).
Ostatnie odczyty z polskiego rynku pracy pochodzą sprzed inwazji rosyjskiej i białoruskiej na Ukrainę. Mogą one zatem służyć jedynie do oceny potencjału naszego rynku sprzed okresu wojny. Najnowsze dane pokazują, że przełom 2021 i 2022 roku były czasem rozgrzania rynku pracy. Stopa bezrobocia podawana przez Eurostat wynosiła w styczniu br. 2,8 proc. i była najniższym odczytem we współczesnej historii Polski. Jednocześnie rynek pracy borykał się z dużymi wyzwaniami rekrutacyjnymi
- komentuje Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Czy czekające stanowiska pracy mogą zapełnić migranci z Ukrainy? Z danych ONZ wynika, że na teren Polski przedostało się od 24 lutego do 9 marca niemal 1,4 mln uchodźców (choć oczywiście trudno ocenić, ile z tych osób zostało w Polsce, ile zostanie na dłużej lub na zawsze itd.).
Okazuje się, że, niestety, struktura wakatów w gospodarce mocno różni się od struktury migracji z Ukrainy.
Połowa wolnych miejsc pracy występuje w przemyśle, logistyce i budownictwie, a więc w sektorach preferujących zatrudnienie mężczyzn. A obecne ruchy migracyjne związane z napływem do Polski dotyczą w dominującej skali kobiet, dzieci i osób wieku emerytalnym
- zauważa Kubisiak. Dodaje, że jednocześnie od wybuchu wojny, w kierunku Ukrainy z Polski odprawiono 141 tys. osób, głównie mężczyzn, co może pogłębiać krótkoterminowo braki rąk do pracy w sektorach, które już i tak na nie szczególnie cierpią.
W sektorze handlowym, który obok edukacji, sektora medycznego czy związanego z opieką społeczną, może stanowić potencjalne miejsce pracy dla kobiet, występowało ponad 15 tys. miejsc pracy
- dodaje Andrzej Kubisiak.
Jak zauważa ekspert PIE, w czwartym kwartale 2021 r. wolne miejsca pracy obejmowały przede wszystkim oferty dla robotników przemysłowych i rzemieślników (23 proc.), ale również dla specjalistów (32 proc.). W tej ostatniej grupie najbardziej widać potrzeby sektora IT, który odnotowywał największe trudności rekrutacyjne w okresie przed inwazją rosyjską na Ukrainę.
Sektor IT wykazuje ogromne potrzeby rekrutacyjne. Warto również pamiętać, że przed wojną wiele firm z Ukrainy współpracowało z podmiotami na naszym rynku, także jako firmy outsourcingowe. Obecna sytuacja może zatem wzmóc zapotrzebowanie na dodatkowe kadry do polskiego sektora. Specjaliści z obszaru nowych technologii mogą zacząć masowo napływać z Białorusi czy Rosji, a więc krajów odcinanych dziś sankcjami finansowymi i technologicznymi od świata zachodniego
- podsumowuje Kubisiak.
Nie wiadomo, ilu migrantów przybędzie, ilu wróci na Ukrainę, ilu zostanie, jak zakończy się wojna. Zakładam, że większość wróci, ale ci, którzy zostaną, a nawet będą u nas tylko przejściowo, tworzą dodatkowy popyt oraz dodatkową podaż pracy, która korzystnie wpłynie na polski rozwój gospodarczy
- mówił podczas środowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński. Jak dodawał, "w ubiegłym latach nasz PKB rósł o ok. 1 pp. szybciej dzięki temu, że pracowało u nas ok. miliona Ukraińców oraz inni obcokrajowcy".
Jak wynika z analizy ekonomistów NBP i Szkoły Głównej Handlowej, którą opisywaliśmy na Gazeta.pl we wrześniu 2021 r., Ukraińcy wypracowali 13 proc. polskiego wzrostu gospodarczego w latach 2013-2018.
***
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule.