Ekonomiści wystawili rządowi "paragon grozy". Kolejne tarcze kosztują grube miliardy

Tarcza inflacyjna, tarcza antyputinowska, łatanie Polskiego Ładu i nieprzewidziane wcześniej wydatki, takie jak 14. emerytura, pochłoną w tym roku ponad 100 mld zł. Ekonomiści ostrzegają, że ceną będzie rosnący deficyt budżetowy oraz wysoka inflacja. Część wydatków rząd wypycha bowiem poza oficjalny budżet.

Kiedy gospodarka wpada w problemy, rząd sięga po dobrze sprawdzone rozwiązanie. Uruchamia kolejną tarczę. Ekonomiści wskazują, że ratowanie finansów publicznych sporo kosztuje. Tym bardziej że rząd ani myśli rezygnować z socjalnych obietnic złożonych elektoratowi. 

Zobacz wideo Prof. Wojciechowski: Rząd wydatki budżetowe nazywa funduszami

Tarcza inflacyjna, tarcza antyputinowska, Polski Ład. Ile to kosztuje?

Tymczasem licznik wydatków rośnie. Łącznie mogą osiągnąć w tym roku 110 mld zł. I tak tarcza antyinflacyjna - obniżenie stawek podatkowych na paliwo, energię, żywność - to koszt 30 mld zł. Tarcza antyputinowska, czyli "derusyfikacja" polskiej gospodarki, to kolejne 5 mld zł. Sporo, bo 15 mld zł kosztuje też łatanie Polskiego Ładu. 14. emerytura, której według pierwotnych planów rządu miało nie być, to koszt 11 mld zł - wylicza "Rzeczpospolita". 

Do tego dochodzą też inne wydatki - takie, na które rząd zdecydował się w celu realizacji planów politycznych, jak i te wynikające  z czynników niezależnych od Polski. I tak zwiększone wydatki na wojsko pochłoną 30 mld zł. a pomoc uchodźcom z Ukrainy - na co trudno szczędzić pieniędzy - kolejne 17 mld zł. 

Najnowsze informacje z Ukrainy po ukraińsku w naszym serwisie ukrayina.pl

Ekonomiści pokazują na rosnący deficyt. I wypychanie długu poza budżet

Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao SA, w rozmowie z dziennikiem wyjaśnia, że przed wybuchem wojny oczekiwany deficyt sektora szacowany był na poziomie 2,2 proc. PKB w 2022 r. - Obecnie nasze szacunki to odpowiednio 3,7 oraz 4,4 proc. PKB - tłumaczy. 

Prof. Paweł Wojciechowski, ekonomista, były minister finansów, w rozmowie z Gazeta.pl, zwraca uwagę na inny problem. Chodzi o wypychanie wydatków państwa poza budżet centralny. Rząd wykorzystuje do tego fundusze, takie jak np. Fundusz Przeciwdziałania COVID-19. Wydatki rządu przesunięte do funduszu nie liczą się oficjalnie do deficytu budżetowego. 

- Po to są zasady, po to są limity, progi ostrożnościowe w demokratycznym państwie, żeby ograniczać władzę. Po pierwsze w bezkarności, a po drugie pokusie nadmiernego zadłużania się. Po to służą reguły. Jeżeli je znosimy, albo pomijamy, to grozi nam pokusa dostosowywania wydatków do cyklu politycznego - stwierdził w programie "Studio Biznes". 

Wyjaśnił też, że stosowanie funduszy sprawia, że nie mamy kontroli nad wydatkami. - Funduszy jest kilkadziesiąt. Nie wiadomo, co się za nimi kryje - stwierdził. - Długi trzeba spłacać, a te spłacamy wyższą inflacją - ocenił ekonomista. 

Posłuchaj podcastu Anonymous wypowiedzieli wojnę Putinowi. Kto stoi za tą organizacją? [TECHNOTERAPIA]

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: