Prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów, były główny ekonomista ZUS, obecnie przewodniczący Rady Gospodarczej Polska 2050: Też zastanawiam się, skąd ten pomysł tak nagle się pojawił w czasie spotkania rządu z opozycją.
Tak. Relacja długu publicznego do PKB według polskiej metodologii wyniosła w 2021 r. 44,1 proc.
Dodatkowo Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych ma powstać w Banku Gospodarstwa Krajowego, a to oznacza, że i tak będzie wyjęty poza limit konstytucyjny (tak jak inne fundusze pozabudżetowe, jak np. covidowy).
Oczywiście jest wiele wad finansowania poprzez fundusze pozabudżetowe. Omija się konstytucyjny limit długu publicznego, brak jest kontroli parlamentu. Dodatkowo koszty finansowania tych wydatków są wyższe, bo obligacje skarbowe mają niższą rentowność niż obligacje emitowane przez BGK lub PFR, gdzie ulokowane są te fundusze.
To fakt, że już wcześniej wydawano tak pieniądze poza budżetem, ale jeszcze pięć lat temu było to ok. 45 mld zł, a obecnie skumulowało się już ponad 300 mld zł.
Najważniejsze jest to, że sposób wydatkowania został udoskonalony dopiero przy powstaniu funduszu antycovidowego, tak aby dochodziło do rozmycia odpowiedzialności np. poprzez automatyczne gwarancje ministerstwa finansów dla obligacji BGK z mocy ustawy. Dlatego nazywam go wehikułem bezkarności. Skoro można bezkarnie zwiększać wydatki, bez kontroli parlamentu, to nie ma powodu, aby się ograniczać, i omijać w ten sposób konstytucyjny limit długu, który dotyczy tylko wydatków budżetowych.
Wydaje mi się, że to próba szantażu emocjonalnego. Rząd mówi: "domagacie się przejrzystości finansów publicznych, a one są nieprzejrzyste właśnie dlatego, że musimy wypychać wszystkie wydatki do funduszy w BGK, bo nie chcecie mi poluzować limitu konstytucyjnego".
Wydaje mi się też, że to dyskusja zastępcza. Ma przekonywać opinię publiczną, że głównym problemem stabilności finansów publicznych czy braku większych wydatków na obronność jest jakiś limit konstytucyjny.
Cały czas jest szukanie jakiegoś pretekstu i alibi na złą sytuację, gra o obwinianie, czyli "blame game".
Czyli poszukiwanie winnego tego, że rząd nie radzi sobie z szybko narastającym długiem, rosnącymi kosztami obsługi długu, inwestycjami czy inflacją. Propaganda rządowa najpierw przekonywała, że za przyczyną inflacji była pandemia, potem polityka klimatyczna Unii Europejskiej, a teraz to wina Putina.
Tak. Konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski pisał już jakiś czas temu, że sposobów na obejście konstytucyjnego limitu zadłużenia jest wiele, np. poprzez właśnie fundusze pozabudżetowe, sposób liczenia długu, a nawet zawieszenia w sytuacjach nadzwyczajnych.
Dlatego żadna zmiana Konstytucji nie jest potrzebna. Uważam, że to za temat zastępczy, ale także służący narracji do wskazywania palcem na zasadzie: kto nie zgadza się na zmianę konstytucyjnego limitu, ten sprzeciwia się wyższym wydatkom na obronność, a więc wspiera Putina. Trzeba wytykać, że to jątrzenie. Nie należy ulegać tego rodzaju presji, a podkreślać odpowiedzialność za finanse publiczne.