PiS chce mieszać w Konstytucji. "To próba szantażu. Kto się nie zgadza, ten wspiera Putina"

- Żadna zmiana Konstytucji nie jest potrzebna. Wydaje mi się, że to próba szantażu emocjonalnego - mówi o planowanym przez PiS wyciągnięciu wydatków obronnych poza konstytucyjny limit zadłużenia prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów. Do takiej zmiany potrzebne jest wsparcie opozycji.

Mikołaj Fidziński, Gazeta.pl: W marcu ze strony rządu padła propozycja zmiany Konstytucji w ten sposób, aby wydatki na armię wypchnąć poza konstytucyjny limit zadłużenia (tj. 60 proc. PKB). Projekt jest już w Sejmie, czeka na rozpatrzenie. Po co to robić? Wkurzamy się - i słusznie - że rząd omija tę regułę, wypychając wielkie wydatki poza budżet do różnych funduszy, ale w gruncie rzeczy jest to wehikuł, który mu dobrze działał w pandemii. Niepotrzebne było rządowi do tego poparcie opozycji jak w przypadku mieszania w Konstytucji.

Prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów, były główny ekonomista ZUS, obecnie przewodniczący Rady Gospodarczej Polska 2050: Też zastanawiam się, skąd ten pomysł tak nagle się pojawił w czasie spotkania rządu z opozycją. 

Poza tym nasz dług do PKB i tak jest na takim poziomie, że wydatki na armię dałoby radę spokojnie sfinansować bez przekraczania progu konstytucyjnego.

Tak. Relacja długu publicznego do PKB według polskiej metodologii wyniosła w 2021 r. 44,1 proc. 

Dodatkowo Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych ma powstać w Banku Gospodarstwa Krajowego, a to oznacza, że i tak będzie wyjęty poza limit konstytucyjny (tak jak inne fundusze pozabudżetowe, jak np. covidowy).

Oczywiście jest wiele wad finansowania poprzez fundusze pozabudżetowe. Omija się konstytucyjny limit długu publicznego, brak jest kontroli parlamentu. Dodatkowo koszty finansowania tych wydatków są wyższe, bo obligacje skarbowe mają niższą rentowność niż obligacje emitowane przez BGK lub PFR, gdzie ulokowane są te fundusze.

To fakt, że już wcześniej wydawano tak pieniądze poza budżetem, ale jeszcze pięć lat temu było to ok. 45 mld zł, a obecnie skumulowało się już ponad 300 mld zł.

Najważniejsze jest to, że sposób wydatkowania został udoskonalony dopiero przy powstaniu funduszu antycovidowego, tak aby dochodziło do rozmycia odpowiedzialności np. poprzez automatyczne gwarancje ministerstwa finansów dla obligacji BGK z mocy ustawy. Dlatego nazywam go wehikułem bezkarności. Skoro można bezkarnie zwiększać wydatki, bez kontroli parlamentu, to nie ma powodu, aby się ograniczać, i omijać w ten sposób konstytucyjny limit długu, który dotyczy tylko wydatków budżetowych.

  • Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Zatem o co chodzi z próbą zmian w Konstytucji?

Wydaje mi się, że to próba szantażu emocjonalnego. Rząd mówi: "domagacie się przejrzystości finansów publicznych, a one są nieprzejrzyste właśnie dlatego, że musimy wypychać wszystkie wydatki do funduszy w BGK, bo nie chcecie mi poluzować limitu konstytucyjnego". 

Wydaje mi się też, że to dyskusja zastępcza. Ma przekonywać opinię publiczną, że głównym problemem stabilności finansów publicznych czy braku większych wydatków na obronność jest jakiś limit konstytucyjny.

Cały czas jest szukanie jakiegoś pretekstu i alibi na złą sytuację, gra o obwinianie, czyli "blame game".

Czyli?

Czyli poszukiwanie winnego tego, że rząd nie radzi sobie z szybko narastającym długiem, rosnącymi kosztami obsługi długu, inwestycjami czy inflacją. Propaganda rządowa najpierw przekonywała, że za przyczyną inflacji była pandemia, potem polityka klimatyczna Unii Europejskiej, a teraz to wina Putina.

  • Więcej o wydatkach na obronność przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Dziś "feralny" art. 216 pkt 5 Konstytucji RP brzmi dokładnie tak: "Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto. Sposób obliczania wartości rocznego produktu krajowego brutto oraz państwowego długu publicznego określa ustawa". Czy drugie zdanie nie oznacza przypadkiem, że żeby wyciągnąć wydatki na obronność poza limit konstytucyjny, wcale nie trzeba zmieniać Konstytucji, a wystarczy - bez proszenia opozycji - zmienić ustawę o finansach publicznych? Jeśli się w niej zmieni sposób wyliczania długu publicznego, to da się osiągnąć cel dużo prościej.

Tak. Konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski pisał już jakiś czas temu, że sposobów na obejście konstytucyjnego limitu zadłużenia jest wiele, np. poprzez właśnie fundusze pozabudżetowe, sposób liczenia długu, a nawet zawieszenia w sytuacjach nadzwyczajnych.

Dlatego żadna zmiana Konstytucji nie jest potrzebna. Uważam, że to za temat zastępczy, ale także służący narracji do wskazywania palcem na zasadzie: kto nie zgadza się na zmianę konstytucyjnego limitu, ten sprzeciwia się wyższym wydatkom na obronność, a więc wspiera Putina. Trzeba wytykać, że to jątrzenie. Nie należy ulegać tego rodzaju presji, a podkreślać odpowiedzialność za finanse publiczne.

Zobacz wideo Rząd chce zmienić Konstytucję, by umożliwić konfiskatę mienia i zmienić progi finansowania armii
Więcej o: