W Norwegii w celach komercyjnych łowi się zasadniczo trzy różne gatunki dziesięcionoga: kraba królewskiego czerwonego (Paralithodes camtschaticus), kraba śnieżnego (Chionoecetes opilio) i kraba jadalnego (Cancer Pagurus). Robi się to za pomocą siatkowych pułapek, czyli tzw. więcierzy. Na rynku najdroższy jest krab królewski, jednak w Norwegii najwięcej wyławia się kraba śnieżnego.
Norweska Rada ds. owoców morza wyjaśnia nam, że m.in. ze względu na zmiany klimatyczne miejsce połowu krabów dynamicznie się zmienia, gdyż zwierzęta te regularnie się przemieszczają.
- Kraby przemieszczają się w poszukiwaniu pożywienia czy wody o dobrej temperaturze. Płyną głębiej w poszukiwaniu zimnej wody. Zmiana klimatu wpływa na życie tych stworzeń. W jednym roku w danym miejscu można złowić ich bardzo dużo, a rok później prawie wcale - tłumaczy nam Alvin Koh, menadżer do spraw sprzedaży.
Da się jednak zaobserwować, że krab jadalny przemieszcza się coraz bardziej na północ. Przez co większość połowów odbywa się wzdłuż wybrzeża środkowej Norwegii. Czerwony krab królewski występuje we wschodniej i zachodniej części Finnmark na północy, natomiast kraba śnieżnego można znaleźć na Morzu Barentsa, przy krawędzi lodu.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.
Połów tego ostatniego jest wyjątkowo niebezpieczny ze względu na warunki, w których się odbywa. Ma to miejsce z dala od lądu na Morzu Barentsa przez 4-5 tygodni, gdzie pogoda i warunki morskie są niebezpieczne i wymagające. Zwłaszcza, gdy przy łodziach jest dużo dryfującego lodu i oblodzeń. Najgorszy jest styczeń i luty, ze względu na mróz i noc polarną, która daje tylko kilka godzin światła dziennego.
Połów krabów na norweskich morzach Ida Marie Grape
Na takim statku podczas połowów przebywa ok. 30 osób. Żeby wytrzymać te trudne warunki, członkowie załogi używają termobielizny, ocieplanej odzieży, podgrzewanych rękawiczek z małymi bateriami, które zapewniają ciepło, dodatkowo noszą gumowaną odzież wierzchnią i używają specjalnych sprayów hydrofobowych. Otwarte okolice twarzy, okolice oczu i część nosa smarują tłuszczem, aby chronić skórę i nie doznać odmrożeń.
- Najbardziej niebezpieczną sytuacją przy łowieniu krabów jest wypadnięcie za burtę. Woda w Morzu Barentsa ma poniżej zera stopni. A zanim średniej wielkości statek rybacki zwolni, zawróci i znajdzie osobę, która wypadła i opuści dla niej szalupę - mija 10-15 minut. Osoba w pełni ubrana w ciepła odzież może utrzymać się na powierzchni przez bardzo krótki czas. W niskich temperaturach krew stygnie, a taka osoba zwykle nie może się poruszać, aby utrzymać się na powierzchni – tłumaczy nam Renat Besołow, pracujący na norweskich statkach.
Połowy kraba śnieżnego reguluje prawo europejskie i Ministerstwo Handlu i Rybołówstwa. Ze względy na to, iż znajduje się na szelfie kontynentalnym Norwegii i Rosji, kraje te mogą jedynie zarządzać jego zasobami. Natomiast te narodowości, które organizowały tu połów przed 2017 rokiem dostały zakaz. Norwegia ustala swoje własne kwoty połowowe, podobnie jak Rosja. Nie ma umowy połowowej między tymi dwoma krajami. Norwegia wyznaczyła 6 725 ton na rok 2022, podczas gdy kwota rosyjska wynosi 15 900 ton.
Połów krabów na norweskich morzach NSC
- Na każdą wyprawę zatrudniamy tyle ludzi, ile akurat jest nam potrzebne. Te liczby są zależne od tego, jakim budżetem dysponujemy na konkretną wyprawę. Na tym polega krabowy biznes. Nigdy tak naprawdę nie jesteśmy pewni, ile uda nam się złowić. Dopiero gdy rybacy wracają, możemy myśleć o liczbach – tłumaczy nam Alvin Koh.
Co ciekawe, kraby śnieżne w tych warunkach w 99 proc. są mrożone od razu po złowieniu, jeszcze na pokładzie statku. Statki dostarczają połów do brzegu po około 5 tygodniach przebywania na morzu, skąd kraby bezpośrednio z chłodni trafiają na zagraniczne rynki konsumencie. Głownie do USA, Japonii czy Chin. Tylko 1 proc. krabów śnieżnych złowionych w Norwegii zostaje na tym rynku.
Pierwszy komercyjny połów kraba śnieżnego odbył się stosunkowo niedawno, bo w 2012 roku. W ostatnich latach wyładunki z całego Morza Barentsa zbliżają się do nawet 20 000 ton rocznie. W roku ubiegłym Norwegia wyeksportowała 4 341 ton kraba śnieżnego, o wartości 94 mln dolarów.
Więcej informacji z Polski i ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku kraba królewskiego, jak i kraba jadalnego, które są łowione przez małe statki przybrzeżne podczas codziennych wypraw. Pułapki mogą być trzymane w wodzie przez tydzień. Zazwyczaj jeden dzień przeznacza się na ich wystawienie i jeden dzień na ich wyłowienie. Na pokładzie takich statków mogą znajdować się tylko dwie osoby.
Kraby jadalne przywiezione na ląd jeszcze żyją i dopiero tam są przetwarzane na różne produkty (skorupy z mięsem, całe mrożone kraby, szczypce, mięso kraba). Oba gatunki są dostarczane na ląd żywe. Jednak w porównaniu z krabem jadalnym, którego większość jest przetwarzana, 60 proc. kraba królewskiego jest eksportowana żywa na wybrane rynki.
Połów krabów na norweskich morzach NSC
- Kraby są ręcznie wybierane z pułapek i delikatnie umieszczane żywe w skrzyniach na statkach, a następnie wyładowywane w tym samym dniu, w którym wyłowiono je z więcierzy - wyjaśnia nam Josefine Voraa z norweskiej rady ds. owoców morza.
Zatrzymuje się tylko żywe kraby powyżej określonej wielkości, które mają określoną zawartość mięsa i nie mają zmienionej skorupy. Powszechne jest także sortowanie krabów na samce i samice, zarówno na statkach, jak i na lądzie. Kraby poniżej minimalnej wielkości muszą być wrzucane z powrotem do morza. Natomiast w przypadku gdy taki krab został w wyniku połowów okaleczony lub stracił skorupę, nie może wrócić do wody. Trafia wtedy w innej formie na rynek. Częstym przyłowem w połowach kraba jadalnego są też homary.
Biznes krabowy w Norwegii jest aktualnie w specyficznej sytuacji, ponieważ w ciągu kilku ostatnich lat zanotował olbrzymi wzrost popytu, jednak w ostatnich miesiącach zainteresowanie krabem śnieżnym spada i pojawiają się obawy o kryzys w branży.
- Przyznaję, nie jest dobrze. Nie jest jednak beznadziejnie. W statystykach widać, że wczorajszy wynik jest bardzo niski w porównaniu do zeszłego września. Widzimy tu spadek w wysokości około 6 dolarów. Jednak porównując sytuację na przestrzeni ostatnich 10 lat, nadal jesteśmy bardzo wysoko - wyjaśnia nam Alvin Koh.
Połów krabów na norweskich morzach NSC
Przedsiębiorca tłumaczy nam, że w tym miesiącu Norwegia wysłała w morze 18 statków. W roku ubiegłym o tej porze łowiło jedynie 12. Można, więc zaobserwować zwiększenie połowów, ale jak wyjaśnia nam Koh, to nie wszystko.
- Wejście w ten biznes to nie tylko wypuszczenie statku na morze. Musisz najpierw kupić statek, wyremontować go, zatrudnić załogę. Organizacja zajmuje około roku. Tegoroczny wzrost odzwierciedla więc zeszłoroczną sytuację naszej firmy. Bardzo możliwe, że w przyszłym roku wypłynie w morze mniej statków – mówi.
Mimo to pracownicy załogi na wynagrodzenie nie mogą narzekać. Renat Besałow wyjaśnia nam, że w Norwegii obowiązuje ustawa o płacy minimalnej dla marynarzy, która po przeliczeniu na euro wynosi około 230 euro dziennie na statku lub około 6900 euro miesięcznie, od czego trzeba zapłacić podatek dochodowy. Zwykle firma płaci go sama, dzięki czemu marynarze otrzymują wynagrodzenie netto. Dla obcokrajowców podatek wynosi tylko 10 proc., natomiast dla osób posiadających status stałego pobytu w Norwegii oraz dla obywateli norweskich podatek wynosi zwykle od 28 do 35 proc.
- Oprócz gwarantowanej pensji są też bonusy z połowu. Zwykle trzydzieści procent rocznego dochodu netto statku jest dzielone między wszystkich członków załogi, którzy pracowali na nim w ciągu roku. Tak więc w 2021 roku marynarze na krabowcach w Norwegii zarabiali około 20 000 euro miesięcznie. Pensja pojawia się pod koniec roku, kiedy firma oblicza wszystkie dochody i odejmuje koszty utrzymania statku. Ci, którzy pracują cały sezon, dobrze zarabiają - wyjaśnia nam.
Gdy pod koniec miesiąca statek wpływa do portu w celu rozładunku produktów, dla załogi drukowany jest arkusz A4, na którym każdy może wpisać swoje imię, aby wrócić do domu. Jeśli dana osoba jest zmęczona lub ma pilne prace domowe, może po miesiącu wrócić. Większość jednak się na to nie decyduje zarówno ze względu na krótki sezon połowów (pół roku), jak i uzależnienie od morza.
- Po wizycie na łowisku krabów zwykle mówi się, że nigdy się tu nie wróci. To dość ciężka praca. Fizyczna i niebezpieczna. Niemal każdego dnia do organizmu uwalniana jest duża ilość adrenaliny. Kiedy człowiek wraca na brzeg, stale brakuje mu tej skrajności. Żeglarze wracają tu, oczywiście, dla pieniędzy, ale i dla tego zastrzyku adrenaliny. Życie na brzegu jest zbyt spokojne, a ta zmiana z całkowitego chaosu w całkowity spokój ma znaczący wpływ na organizm – opowiada nam Renat.
Połów krabów na norweskich morzach NSC
W 2021 roku Norwegia wyeksportowała 8 087 ton krabów o wartości 223 mln dolarów.