Inflacja konsumencka w Stanach Zjednoczonych wzrosła w maju do 8,6 proc. rok do roku z 8,3 proc. w kwietniu. To odczyt nie tylko wyższy od spodziewanego (eksperci oczekiwali, że w maju wzrost cen utrzymał się na tym samym poziomie co miesiąc wcześniej), ale i najwyższy od grudnia 1981 roku - od ponad 40 lat.
W ciągu jednego miesiąca inflacja wzrosła o 1 proc. (czyli w ujęciu miesiąc do miesiąca, maj vs. kwiecień) - i, jak podkreślają ekonomiści PKO BP w komentarzu, był to drugi najwyższy taki odczyt w okresie popandemicznym.
Jeśli chodzi o ujęcie rok do roku, widać mocny wzrost cen żywności - 10,1 proc. (najwyższy od również 40 lat) i energii - o 34,6 proc. (najwięcej od 2005 roku, są tu też paliwa). Czynsze wzrosły najbardziej od 1990 roku.
Ponad ośmioprocentowa inflacja jest znacznie wyższa niż poziom, w który celuje Fed, amerykański bank centralny. Ten poziom to 2 proc. Jest więc co zbijać i Fed będzie to robić, podnosząc dalej stopy procentowe. Najbliższe posiedzenie banku odbędzie się w środę 15 czerwca. Jeszcze przed publikacją danych o wzroście cen eksperci zakładali podwyżkę o 50 punktów bazowych, do przedziału 1,25 - 1,50 proc. Po pojawieniu się majowego wskaźnika zaczęły pojawiać się też prognozy zakładające mocniejszą podwyżkę, o 75 punktów lub falę trzech podwyżek o 50 punktów z rzędu.
Więcej wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl>>>
Stopy procentowe muszą wzrosnąć. Na rynkach spadki
Mówimy o największym banku centralnym świata, zajmującym się cenami w największej globalnej gospodarce. To, co robi Fed, ma wpływ nie tylko na sytuację w USA. Zacieśniając politykę monetarną, czyli m.in. podnosząc stopy procentowe, bank ogranicza niejako dostępność kredytów (bo rośnie ich oprocentowanie), a w konsekwencji ilość pieniędzy na rynkach i w gospodarce.
Chodzi - w największym skrócie i uproszczeniu - o to, by zniechęcić do wydawania, bo duży apetyt na wydawanie pieniędzy sprzyja podnoszeniu cen - inflacji. Gdy słabsze od spodziewanych dane zwiększyły szanse na bardziej radykalne działania Fed, inwestorzy zareagowali wyprzedażą. W piątek po południu (dane z USA opublikowano o 14:30 polskiego czasu) na rynkach mieliśmy spadki, a cała sesja zakończyła się wyraźną przeceną i na Wall Street, i na giełdach europejskich. W Europie szeroki indeks STOXX 600 spadł o 2,7 proc., ale niektóre krajowe indeksy traciły znacznie mocniej, bo włoski MIB aż 5,2 proc, a hiszpański IBEX 3,7 proc. Nasz WIG20 spadł o 2,39 proc. W Stanach Zjednoczonych przecena była potężna: S&P 500 stracił 2,91 proc., Dow Jones 2,73 proc., a Nasdaq 3,52 proc.
Dopiero w poniedziałek zareagować na to mogły giełdy w Azji i tam też zobaczyliśmy solidne spadki, z japońskim Nikkei tracącym 3 proc. Za nimi poszły także rynki europejskie i mamy kolejny dzień z czerwonymi indeksami. Ta czerwień jest dość mocna, bo spadki są dwuprocentowe, a nawet głębsze.
Notowania indeksów w USA (stan na zamknięcie w piątek 10 czerwca 2022 r.) i Europie (stan na godz. 12:00 w poniedziałek 13 czerwca 2022 r.) Źródło: investing.com
Traci też ropa naftowa, w przypadku obu głównych notowanych gatunków - amerykańskiej WTI i europejskiej Brent - spadki są na poziomie 1,7-1,8 proc. Wciąż jednak za baryłkę trzeba płacić na rynku tylko niewiele mniej niż 120 dolarów.
Inflacja dotyka nie tylko Amerykanów, to problem ogólnoświatowy. I wraz z jego uporczywym utrzymywaniem się, rosną obawy o to, że czeka nas recesja - lub okres stagnacji gospodarczej połączonej z wciąż silnym wzrostem cen (czyli stagflacji).
Niepokój podbija nie tylko rosyjska wojna w Ukrainie, ale także niekończąca się historia z COVID-19. Chiny wróciły do masowego testowania w największych miastach, można się zastanawiać, czy nie zechcą wrócić także do różnego rodzaju ograniczeń i lockdownów, które w końcu zupełnie niedawno zdejmowano. Te restrykcje dotyczyły także obszarów przemysłowych i portów, a hamowanie działalności gospodarczej w takich miejscach oznacza kłopoty dla globalnych łańcuchów dostaw.
W poniedziałkowym porannym raporcie ekonomiści PKO BP wymieniają jeszcze jeden straszak.
"Gospodarki i rynki wciąż jeszcze nie otrząsnęły się z geopolitycznego szoku, którym był wybuch wojny w Ukrainie, a w ostatnich dniach coraz mocniej tli się zarzewie kolejnego konfliktu – minister obrony Chin ocenił, że stosunki między Chinami a USA znajdują się w krytycznym położeniu. Podtrzymał też deklaracje, że wcielenie do Chin Tajwanu jest historyczną misją Państwa Środka, która bezwzględnie musi zostać zrealizowana, zastrzegając jednak, że wolą Chin jest przeprowadzenie jej w sposób pokojowy" - piszą.
Tymczasem w tym tygodniu przed nami nie tylko decyzja Fed, ale także brytyjskiego banku centralnego (prognoza to podwyżka stóp o 25 punktów bazowych, do 1,25 proc.) oraz banku centralnego Szwajcarii (SNB), co może szczególnie zainteresować tych, którzy śledzą kurs franka szwajcarskiego. W tym drugim przypadku eksperci spodziewają się zapowiedzi podwyżek - obecnie główna stopa procentowa SNB jest teraz najniższa na świecie i ujemna, wynosi -0,75 proc. Co ciekawe, w czasie ostatniej konferencji po posiedzeniu polskiego banku centralnego jego prezes Adam Glapiński sugerował już zbliżanie się do końca cyklu podwyżek stóp w Polsce. W lipcu stopy procentowe w strefie euro podnieść ma Europejski Bank Centralny (pierwszy raz od 11 lat).