Glapiński prezesem NBP do 2028 r.? Opozycja grzmi: "O nie! Tylko do wyborów". Oto, co mogą szykować

Adam Glapiński został zaprzysiężony na drugą kadencję jako prezes Narodowego Banku Polskiego. Zakończy się ona w 2028 r. Tymczasem partie opozycyjne mają zamiar przejąć władzę w Polsce znacznie wcześniej i odgrażają się, że wówczas zrzucą Glapińskiego z urzędu. Tyle że to wcale nie musi być takie łatwe.

Adam Glapiński złożył w środę w Sejmie przysięgę i oficjalnie objął stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego na drugą kadencję. W tym czasie politycy opozycji podnieśli tablice z hasłem "PiS-drożyzna", pojawiły się też transparent "Glapiński musi odejść", "rata kredytu +2350 zł" czy "masło +50,8 proc.". Posłanka KO Klaudia Jachira rzucała z kolei imitacjami banknotów.

Opozycja nie tylko dziś dawała wyraz brakowi podziwu dla działań Glapińskiego. Gorące były także sejmowe debaty, gdy los prezesa NBP dopiero się ważył.

Zobacz wideo

Politycy opozycji nie tylko regularnie krytykują prezesa NBP, ale także zapowiadają, że gdy dojdą do władzy, to Glapińskiego z tej funkcji odwołają. Takich deklaracji pojawiło się co najmniej kilka, bardzo dosadnie mówił o tym m.in. Bartłomiej Sienkiewicz, poseł Koalicji Obywatelskiej, w rozmowie z "Super Expressem" kilkanaście dni temu.

Sprawa jest banalna. Mogę złożyć obietnicę. Jeśli wygramy wybory parlamentarne, Adam Glapiński nie będzie prezesem NBP. Znajdziemy sposób, by go odwołać. Nie można w rękach szaleńca pozostawiać polskich pieniędzy. Nie ma o czym tu rozmawiać. Jeśli byśmy tego nie zrobili, to właściwie nie ma sensu wygrywania wyborów

- mówił Sienkiewicz, nazywając Glapińskiego "kimś na kształt błazna". 

  • Więcej o Adamie Glapińskim przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Jak odwołać Glapińskiego? To nie byłoby takie proste

Marzenie Koalicji Obywatelskiej nie jest jednak łatwe do zrealizowania. Słowom Sienkiewicza dziwił się nawet Leszek Balcerowicz, któremu raczej daleko do sympatii dla Glapińskiego.

Sześcioletnią kadencję prezesowi NBP gwarantuje Konstytucja. Szczegółowe zasady powoływania i odwoływania prezesa określa z kolei ustawa o Narodowym Banku Polskim. Zgodnie z nią zakończyć kadencję prezesa NBP przed czasem - czyli w wypadku Glapińskiego przed czerwcem 2028 r. - mogą jedynie trzy wydarzenia.

Po pierwsze - oczywiście śmierć prezesa NBP, choć chyba nawet najbardziej zajadli krytycy Glapińskiego tego mu nie życzą. 

Po drugie - złożenie przez prezesa NBP rezygnacji. Musiałaby być to więc jednak inicjatywa samego Glapińskiego - chyba, że opozycja ma plan, aby jakoś go do takiego ruchu zmusić.

Po trzecie - prezesa NBP można też odwołać. Robi to Sejm, ale - uwaga! - na wniosek prezydenta. Słowem, nawet gdyby po wyborach w 2023 r. w Sejmie zmienił się układ sił i władzę przejęła dzisiejsza opozycja, to i tak musiałaby do złożenia wniosku o odwołanie Glapińskiego przekonać prezydenta Dudę (który piastuje stanowisko do 2025 r.). 

Co kluczowe, prezydent też nie może złożyć wniosku o odwołanie prezesa NBP ot tak. Musi mieć ku temu mocne przesłanki. Zgodnie z ustawą o NBP odwołać szefa banku centralnego można tylko, gdy:

  • nie wypełnia on swych obowiązków na skutek długotrwałej choroby

  • został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za popełnione przestępstwo

  • złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, stwierdzone prawomocnym orzeczeniem sądu

  • Trybunał Stanu orzekł wobec niego zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych.

Pytanie, czy opozycja chciałaby np. stawiać Glapińskiego przed Trybunałem Stanu czy oskarżać go o przestępstwo.

  • Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Rosati: usunięcie Glapińskiego nie jest łatwe

Zresztą, przynajmniej wśród części posłów opozycji jest świadomość, że usunięcie Glapińskiego z urzędu nie będzie prostą sprawą. Mówił o tym kilka dni temu w rozmowie z TVN24 Dariusz Rosati z Koalicji Obywatelskiej.  

Bardzo bym chciał usunąć prezesa Glapińskiego, natomiast z punktu widzenia prawnego nie jest to łatwe. Twórcy konstytucji podjęli naprawdę duży wysiłek, żeby zapewnić pełną niezależność prezesowi NBP. Właśnie po to, żeby nie można go było odwoływać przez polityków. Nie przewidzieli jednak, że prezes NBP będzie posłusznym narzędziem w partii rządzącej

- mówił Rosati. 

Polityk KO dodawał jednak, że jedną z przesłanek umożliwiających odwołanie prezesa NBP mógłby być prawomocny wyrok sądu. Pytany, czy Glapiński popełnił przestępstwo, Rosati odpowiedział, że "to trzeba dopiero udowodnić". 

Nie jestem w stanie powiedzieć, czy Glapiński popełnił jakiekolwiek przestępstwo. Nie jest wykluczone, że impulsem do rozpoczęcia postępowania sądowego mogłoby być to, że prezes NBP nie dochował niezależności. Można wykazać, że wypełniał polecenia partii rządzącej. Gdyby tak się ułożył tok rozumowania przed sądem, to być może można byłoby próbować dowodzić, że nastąpiło naruszenie prawa

- wyjaśniał Rosati.

Senyszyn: Glapiński jest już trzecią kadencję

Inny plan na odwołanie Glapińskiego ma Joanna Senyszyn z Polskiej Partii Socjalistycznej. Ona z kolei w maju w trakcie obrad Sejmu powiedziała, że "po wygraniu wyborów stwierdzimy nieważność wyborów [Glapińskiego - red.] na członka zarządu NBP na trzecią kadencję, podczas gdy prawo dopuszcza tylko dwie kadencje.

Na początku maja (jeszcze przed tym, jak Sejm zagłosował za Glapińskim na drugą kadencję) radio RMF FM podało, że pojawiły się opinie prawne wskazujące, iż powołanie Glapińskiego na kolejną kadencję może być niezgodne z prawem. Powód? Zanim Glapiński został w 2016 r. prezesem NBP, pełnił funkcję wiceszefa banku centralnego. 

Z ustawy o Narodowym Banku Polskim część prawników wyciągnęła wniosek, że w zarządzie NBP - czy to jako członek czy jako prezes - można zasiadać tylko dwie kadencje. Według takiego rozumowania trzecia kadencja dla Glapińskiego w zarządzie NBP (druga jako jego prezes) jest niezgodna z prawem. 

Tyle, że są też opinie prawne, że wszystko z wyborem Glapińskiego na nową kadencję jest w porządku. Sprawa jest niejednoznaczna, a wręcz wydaje się, że naciągana.

Odwołanie Glapińskiego zaszkodzi Polsce?

Gdyby ktoś chciał odwoływać Glapińskiego, musiałby zważyć jeszcze jeden argument. Chodzi o to, że ewentualny zamęt wokół legalności działań prezesa NBP czy jego wyboru może odbić się na wiarygodności finansowej państwa - zaufaniu rynków do Polski i ich przekonaniu o jej względnej stabilności wewnętrznej. To mimo wszystko bardzo ważna sprawa. Rynki lubią spokój, nawet jeśli czasem jest to spokój "nieoptymalny". 

Nawet, jeśli opozycji już po ewentualnym zdobyciu władzy dalej będzie nie po drodze z Glapińskim, będzie musiała ona dokładnie zważyć, czy i jaką drogą próbować usunąć go z urzędu. Naginanie konstytucyjnych i ustawowych procedur odwołania prezesa NBP mogłoby zostać bardzo źle odebrane przez rynki - bez względu na ich ocenę polityki Glapińskiego. To mogłoby oznaczać np. wzrost rentowności obligacji (wzrost kosztów obsługi długu publicznego) czy osłabienie złotego.

Więcej o: